„Kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości bardzo wysoko ocenia jego [Andrzeja Przyłębskiego – red.] działania w czasie pełnienia misji ambasadora w Niemczech” – napisał Jarosław Kaczyński w oświadczeniu. W ten sposób odniósł się do doniesień Onetu, że Przyłębski miał zostać zmuszony do rezygnacji ze stanowiska. Do sprawy odniósł się także Mateusz Morawiecki.
W czwartek Onet poinformował, że decyzja o rezygnacji Andrzeja Przyłębskiego (prywatnie – męża Julii Przyłębskiej, prezeski Trybunału Konstytucyjnego i bliskiej znajomej prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego) z funkcji ambasadora RP w Niemczech została „wymusza zarówno przez kierownictwo PiS, jak również przez centralę MSZ”. Źródła portalu przekazały, że misja dyplomaty została bardzo nisko oceniona i uznano, że nie ma większych perspektyw na nawiązanie relacji z nowym urzędem kanclerskim Olafa Scholza.
Jak podał Onet, zastrzeżenia do pracy Przyłębskiego miał mieć minister spraw zewnętrznych Zbigniew Rau. Ambasador miał niczego z nim nie konsultować i działać na własną rękę.
O tym, co politycy PiS mówią o Andrzeju Przyłębskim, pisał w listopadzie 2018 roku Jacek Gądek z Gazeta.pl. – Nam jego żona jest potrzebna. On sam jest dla nas obciążeniem. Jest ciężarem dla naszej dyplomacji i stosunków polsko-niemieckich – podkreślali. „Nieoficjalnie w Prawie i Sprawiedliwości można usłyszeć, że zapracował sobie na opinię nadgorliwego lenia. Ma na to jednak licencję. Jeden z naszych rozmówców z szeregów klubu PiS podkreśla: ambasador urzęduje sobie od poniedziałku do piątku, od 8 do 16” – pisał Gądek.
Kaczyński i Morawiecki komentują doniesienia
Do doniesień Onetu odniósł się Jarosław Kaczyński. „W związku z artykułem na temat pracy Pana Profesora Andrzeja Przyłębskiego w Berlinie informuję, że kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości bardzo wysoko ocenia jego działania w czasie pełnienia misji ambasadora w Niemczech. Decyzję o rezygnacji Pan Ambasador podjął osobiście i odbędzie się ona w terminie przez niego wybranym” – napisał w oświadczeniu przekazanym Polskiej Agencji Prasowej prezes PiS.
Sprawę skomentował również Mateusz Morawiecki, który w czwartek był w Berlinie. „Przykro to pisać, ale to niestety mieszanka domysłów, półprawd lub po prostu kłamstw, które – co staje się już niestety standardem, oparte są o tzw. anonimowe źródła. Więc spieszę wyjaśnić przede wszystkim czytelnikom Onetu: ocena pracy profesora Andrzeja Przyłębskiego – zarówno moja jak i Ministra Spraw Zagranicznych – jako ambasadora RP w Niemczech była i pozostaje bardzo wysoka. Kadencja ambasadora Przyłębskiego już dawno dobiegła końca, ale to właśnie na prośbę MSZ pan ambasador kontynuuje nadal swoją misję w Berlinie, mimo oczywistych niedogodności spowodowanych względami rodzinnymi” – napisał premier na Facebook.
Morawiecki zaznaczył, że placówka w Berlinie ma strategiczne znaczenie dla polskiej dyplomacji. „Obsadzenie ambasady RP w Niemczech dyplomatą tak wszechstronnie wykształconym i doświadczonym jest dużym wyzwaniem, ale jestem przekonany, że wkrótce będziemy mogli zaprezentować odpowiednich kandydatów” – stwierdził.
„W odróżnieniu od 'anonimowych źródeł’ z tekstu redaktora Onetu podpisuję się pod powyższymi wyjaśnieniami z imienia i nazwiska” – dodał premier.
Źródło: gazeta.pl