Wiadomości

Kac w PO po utracie prawa jazdy przez Tuska. „To się musi zmienić”

Władze PO proszą swoich posłów, by ci unikali komentowania wpadki Donalda Tuska, który stracił wczoraj prawo jazdy. Z informacji Onetu wynika również, iż w partii pojawiły się głosy, że szef Platformy powinien dostać kierowcę na stałe. Do tej pory nie chciał o tym słyszeć.

Kac w PO po utracie prawa jazdy przez Tuska. "To się musi zmienić"

  • – Kac jest, w końcu to dość gruby strzał. Ale tylu ludziom się to zdarza, że nie wydaje mi się, by to się do nas mocno przykleiło. PiS za wcześnie się cieszy. Oni by chętnie zapomnieli o swoich problemach, ale one nie zniknęły – mówi nasz rozmówca z szeregów największego ugrupowania opozycyjnego
  • Do tej pory Tusk nie chciał słyszeć o zatrudnieniu kierowcy. Zgodził się jedynie na służbowy samochód. I to właśnie partyjna Skoda Superb została zatrzymana wczoraj przez policjantów w okolicach Mławy. Tusk jechał z Warszawy do rodzinnego Trójmiasta
  • Sprawa jest delikatna, bo Tusk chce uniknąć skojarzeń z Jarosławem Kaczyńskim, który jest chroniony od dekady przez Grom Group, która zapewnia mu ochroniarzy i kierowcę, bo sam prawa jazdy nie posiada

– Nie wypowiem się nawet anonimowo – mówi nam poseł Koalicji Obywatelskiej.

– Jak skrytykuję, to źle. Jak będę bronił, jeszcze gorzej. Zresztą nie ma czego bronić, ale zalew pisowskiej hipokryzji jest nie do wytrzymania – dodaje inny.

Chwilę wcześniej wszyscy parlamentarzyści KO dostali SMS z prośbą, by wszelkie wypowiedzi na temat wpadki Donalda Tuska konsultować z rzecznikiem Janem Grabcem – nawet te w mediach społecznościowych.

Np. sekretarz generalny partii Marcin Kierwiński przypomniał na Twitterze tekst Wirtualnej Polski z 2018 r., z którego wynikało, że kierowca Jarosława Kaczyńskiego w Bydgoszczy miał grozić policjantowi, który nie chciał wpuścić samochodu z prezesem PiS na jeden z parkingów.

Ale komentarzy polityków KO w sieci prawie nie ma.

– Nie jest to łatwa sytuacja, ale niech pierwszy rzuci kamieniem, kto jest bez winy. Myślę, że Tusk dał dobry komentarz na Twitterze. Trzeba zamknąć tę sprawę i jechać dalej. Zwłaszcza że moim zdaniem TVP zaraz jak zwykle przegrzeje – słyszymy od członka władz partii.

Pożywka dla Kurskiego

Nikt nie ma wątpliwości, że media państwowe będą o tej sprawie przypominać co najmniej do kolejnych wyborów. Jacek Kurski dostał pożywkę za darmo. To problem wizerunkowy przede wszystkim dla samego Tuska, który popełnił poważny błąd. Ale ten błąd będzie teraz – przynajmniej chwilowo – ciągnął w dół również Platformę.

– Kac jest, w końcu to dość gruby strzał. Ale tylu ludziom się to zdarza, że nie wydaje mi się, by to się do nas mocno przykleiło. PiS za wcześnie się cieszy. Oni by chętnie zapomnieli o swoich problemach, ale one nie zniknęły – mówi kolejny nasz rozmówca z szeregów największego ugrupowania opozycyjnego.

Z informacji Onetu wynika, że w partii pojawiły się jednak głosy, iż szef Platformy powinien dostać na stałe kierowcę i korzystać z jego usług nawet po odzyskaniu prawa jazdy za trzy miesiące.

Do tej pory nie chciał o tym słyszeć. Zgodził się jedynie na służbowy samochód. I to właśnie partyjna Skoda Superb prowadzona przez niego została zatrzymana wczoraj przez policjantów w okolicach Mławy. Tusk jechał z Warszawy do rodzinnego Trójmiasta.

Logistyka dotycząca szefa Platformy po jego powrocie do Polski jest skomplikowana. Bo do kraju wrócił, ale nie do końca. Wciąż jest szefem Europejskiej Partii Ludowej, więc co chwilę lata do Brukseli. W zeszłym tygodniu był też m.in. w Niemczech. W Warszawie spędza 2-4 dni w tygodniu. W weekendy wraca do Sopotu.

Na trasie Trójmiasto-stolica podróżuje pociągiem i samochodem. Stałej reguły jednak nie ma. – I to się chyba jakoś powinno zmienić, bo Donald ma na głowie za dużo rzeczy – mówi nam ważny polityk PO.

Sprawa jest delikatna, bo Tusk chce uniknąć skojarzeń z Jarosławem Kaczyńskim, który jest chroniony od dekady przez Grom Group, która zapewnia mu ochroniarzy i kierowcę, bo sam prawa jazdy nie posiada. Prezes Prawa i Sprawiedliwości już lata temu jeździł więc w kolumnie co najmniej dwóch pojazdów.

PiS wydaje na to z publicznych pieniędzy ok. 1,5 mln zł rocznie. Firma nadal zapewnia wicepremierowi obstawę, mimo iż oficjeli powinna chronić Służba Ochrony Państwa.

Na dodatek dom prezesa PiS jest stale chroniony przez policjantów. Jak ujawniła w maju TVN24, w ciągu doby wydelegowanych wyłącznie do tego zadania jest ok. 40 funkcjonariuszy zarówno umundurowanych, jak i po cywilnemu.

– Nie będę szukał ochrony, ja tutaj wróciłem też, żeby rozmawiać z ludźmi – mówił w lipcu w Senacie Donald Tusk, podkreślając, że to, co jest i będzie jego siłą, to kontakt z ludźmi. – Nawet jeśli będzie się wiązał z narastającym zagrożeniem – podkreślił.

I dodał: – Czy istnieje jakaś służba, jacyś funkcjonariusze, którzy mogą bronić człowieka przed 12-godzinnym na dobę atakiem w telewizji publicznej? Jak miałaby wyglądać ta ochrona?

Jednak z informacji Onetu wynika, że już w trakcie lipcowych spotkań w Szczecinie przewodniczącego PO ubezpieczał ochroniarz. Ten sam mężczyzna rok temu pracował dla sztabu Rafała Trzaskowskiego w trakcie kampanii przed wyborami prezydenckimi.

Jak informował w sierpniu portal Interia, współpraca z firmą ochroniarską została zamieniona w stałą kooperację, choć partia nie chciała zdradzić szczegółów.

Źródło: onet.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close