Wiadomości

Jeśli prezydent Duda sądzi, że ustawa dyscyplinująca sędziów coś rozwiąże, to jest oderwany od rzeczywistości

Zbliżamy się do momentu, w którym nie tylko nikt nie będzie mógł być pewny trwałości sądowego orzeczenia, ale wielu ludzi uzna, że „złe sądy” można właściwie lekceważyć, na sędziego pokrzykiwać na sali sądowej, a komornika gonić z widłami – bo przecież władza cały czas powtarza, że to źli ludzie.

Jeśli prezydent Duda sądzi, że ustawa dyscyplinująca sędziów coś rozwiąże, to jest oderwany od rzeczywistości

  • W wojnie o sądownictwo władza wielokrotnie sięgała po sposoby, siejące ogromne zniszczenie w całym ładzie prawnym. Umożliwiali jej to sami wojujący sędziowie
  • Zwolennicy PiS mogą dziś serio sądzić, że każdy sędzia to złodziej i bandyta, któremu nie należy się nawet podstawowy szacunek
  • Prezydent na Twitterze nawiązał do historii 11-latki z milionowym długiem. W tej sprawie czarną owcą został komornik, choć sprawa jest mniej oczywista niż się wydaje
  • Jeżeli Andrzej Duda sądzi, że ustawa dyscyplinująca rozwiąże problem z sądami, jest całkowicie oderwany od rzeczywistości\

„Czyli jednak ogólna presja coś daje” – napisał na Twitterze prezydent Andrzej Duda tego samego dnia, gdy miały miejsce dwa wydarzenia. Jedno, do którego pan prezydent się nie odniósł, to podpisanie przez niego ustawy dyscyplinującej sędziów. Drugie, do którego nawiązywał, to sprawa 11-latki, której komornik zabierał część renty po zmarłym ojcu na poczet jego milionowego długu, który bank sprzedał firmie windykacyjnej.

Co wiąże jedno z drugim? Wbrew pozorom – wiele. Władza, sczepiona w morderczym już teraz konflikcie z większością środowiska sędziowskiego czy ogólniej – prawniczego przyczynia się do degeneracji ładu prawnego na równi z zagorzałymi bojownikami strony przeciwnej. Nie jest to jednak – wbrew temu, co gromko pokrzykują obie strony – konflikt głównie prawny, ale przede wszystkim polityczny, o to, kto kogo.

Zaciętość i zawziętość walczących sugeruje, że w wielu przypadkach to konflikt nawet personalny. W jego ramach władza od początku sięga po amunicję publicznych emocji, skrajnie nieprzychylnych dla środowisk prawniczych. Te środowiska – o czym również wielokrotnie pisałem – bardzo mocno sobie na to zapracowały. Nie zmienia to faktu, że w tej brzydkiej wojnie władza stosowała wobec nich wielokrotnie chwyty nie tylko poniżej pasa, ale przede wszystkim powodujące gigantyczne zniszczenia uboczne.

Te chwyty to przede wszystkim niedopuszczalna generalizacja i przedstawianie całego środowiska – nie tylko sędziowskiego – jako przegniłego do szpiku kości. To posługiwanie się historiami o kradzieży spodni czy wiertarki dla zdyskredytowania wszystkich sędziów. To tworzenie u Polaków – przy, zakładam, pełnej świadomości takiego oddziaływania – fałszywego wrażenia, że prawników można się w jakiś sposób pozbyć i wtedy wszystkim będzie lepiej.

„Lud pisowski żywi przekonanie, że sędzia to z definicji bandyta”

„Lud pisowski” zaczął żywić szczere przekonanie, że prawnik, a już szczególnie sędzia to z definicji łajdak, złodziej, bandyta właściwie, sprzedawczyk na niemieckim żołdzie. Przy czym – powtarzać będę – środowiska prawnicze same stworzyły okoliczności, w których takie sposoby oddziaływania na ludzi okazują się skuteczne.

Tymczasem „reforma”, przeprowadzana przez PiS od 2015 r., nie zmieniła wiele lub zgoła nic z punktu widzenia klientów wymiaru sprawiedliwości, co gorsza pogłębiając kryzys zaufania do sądów.

PiS trafnie diagnozował, że to zaufanie było drastycznie niskie z powodu postawy samych elit sędziowskich. PiS mógł doprowadzić do zmiany sytuacji poprzez wciągnięcie do współpracy – dla dobra państwa – tej niemałej grupy sędziów, którzy chętnie poparliby kilka lat temu nawet daleko posunięte zmiany, o ile byłyby przeprowadzane z namysłem, wyczuciem i nie oznaczałyby po prostu przejęcia instytucji przez swoich.

Zamiast tego zaczął przejmować system na chama, obracając przeciwko sobie właściwie wszystkich członków środowiska. Jeśli teraz prezydent wyobraża sobie, że represyjną ustawą zaprowadzi w tym środowisku porządek, to musi być dramatycznie oderwany od rzeczywistości.

Dlaczego zacząłem od prezydenckiego wpisu na Twitterze? Bo jest on właśnie częścią opisanej wyżej bardzo niebezpiecznej gry, prowadzonej od początku przez cały PiS, a teraz niestety także przez Andrzeja Dudę. To gra w robienie z prawników in gremio czarnych owiec dla własnych, taktycznych sondażowych i wyborczych korzyści.

Historie taka jak 11-latki z milionowym długiem poruszają, chwytają za serce, dobrze się sprzedają w epoce emocji i populizmu. I pozwalają forsować tezę o złych, bezdusznych prawnikach. Tymczasem jeśli przyjrzymy się uważnie tej sprawie, zobaczymy że komornik – który prawdopodobnie faktycznie popełnił błąd i będzie za niego odpowiadał dyscyplinarnie – znalazł się na końcu długiego łańcucha złożonych okoliczności.

Kto ma do czynienia z wymiarem sprawiedliwości na styku z obrotem gospodarczym i finansowym w całej ich złożoności, wie, że w gigantycznym kombinacie finansowo-sądowym miele się nieprawdopodobna wręcz liczba spraw. Jest fizycznie niemożliwe, żeby każdej z nich przyglądano się indywidualnie. Pomyłki i nieszczęśliwe przypadki muszą się zdarzać – rzecz w tym, żeby istniał mechanizm szybkiego naprawiania błędów, gdy już do pomyłki dojdzie. A z tym jest właśnie problem.

Tyle że obecna władza nie zrobiła kompletnie nic, żeby to zmienić. Zrobiła za to wiele, żeby w populistyczny sposób schlebiać najbardziej powierzchownym kliszom i emocjom. Tak jak zrobiła na przykład z najemcami i wynajmującymi, znacząco ograniczając prawa tych drugich, doprowadzając do sytuacji, gdy wynajęcie komukolwiek mieszkania stało się sportem ekstremalnym, bo wynajmującemu trudno się pozbyć z własnego lokalu najemcy, choćby jaskrawo złamał warunki umowy. Ale dla rządzących socjalistów najemca to zawsze ten biedny, słaby, a wynajmujący – krezus, krwiopijca i ciemiężyciel, równy niemal bezwzględnym czyścicielom kamienic.

Na tej samej zasadzie PiS nakręcał niechęć do sędziów albo – jak w tym przypadku – do komorników. Proszę zwrócić uwagę, że w opowieści o długu 11-letniej Zuzi – również w formie, w jakiej jest sprzedawana w mediach – czarnym charakterem jest właśnie komornik, choć nie mniejszą, a może i większą winę ponoszą bank czy firma windykacyjna, a może i poczta, która nie poradziła sobie z należytym dostarczeniem pism. Komornicy są bardzo wdzięcznym obiektem do wzbudzania nienawiści, bardziej jeszcze niż sędziowie. Tyle że bez nich – podobnie jak bez sądów i sędziów – nie istniałby obieg gospodarczy. Komornicy są po prostu niezbędni.

Zarzut do obecnej władzy

Władza, ale i duża część mediów, lubią epatować łzawymi opowieściami o biednych pokrzywdzonych i złych prawnikach. Część z tych opowieści jest prawdziwa, bo ludzi naprawdę spotyka krzywda. Ale część budzi co najmniej wątpliwości. Jak jest w tej historii? Można spytać, dlaczego zmarły mężczyzna był tak nieodpowiedzialny, że naraził własne dziecko na spłacanie jego długów. Czy nie powinien być bardziej przewidujący? Dlaczego – jak twierdzi jego partnerka – wziął kredyt w tajemnicy przed bliskimi? Czy ktoś pomyślał, że za jego milionowy dług zapłacą ostatecznie inni klienci banku? Przede wszystkim zaś – dlaczego dziewczynka nie skorzystała w terminie z możliwości odrzucenia spadku?

Teraz dopiero Ministerstwo Sprawiedliwości będzie w specjalnym trybie walczyć o przywrócenie tego terminu. Można zakładać, że świadomość prawna matki dziecka była tak niska, że nie miała ona pojęcia o czymś takim jak instytucja odrzucenia spadku. Ale to zarzut do obecnej władzy! Zamiast walczyć na śmierć i życie ze środowiskiem sędziowskim i prezes Gersdorf, czy nie powinna zadbać właśnie o to, żeby do ludzi takich jak matka Zuzanny docierała pomoc prawna w kluczowych życiowych sytuacjach, takich jak śmierć męża czy partnera? Taka zresztą była obietnica samego Andrzeja Dudy jeszcze jako kandydata na prezydenta. I co? I nic. Tym po wyborach w 2015 roku nikt się nie zajmował, a jedynym odczuwalnym efektem zmian w sądownictwie jest wydłużenie oczekiwania na rozstrzygnięcie sprawy.

Nie wiem, jaki plan mają minister Ziobro i prezydent Duda. Podejrzewam, że nie jest to plan specjalnie subtelny. Ot, wybrać swojego na pierwszego prezesa SN, co ułatwi ogromnie podpisana przez prezydenta ustawa, a po sędziach jechać dalej bez litości – co niektórzy z nich sami swoim zachowaniem uzasadniają i prowokują. To jednak nie rozwiązuje żadnego problemu w wymiarze sprawiedliwości. Zbliżamy się natomiast do momentu, w którym nie tylko nikt nie będzie mógł być pewny trwałości sądowego orzeczenia, ale część ludzi uzna, że „złe sądy” można właściwie lekceważyć, na sędziego pokrzykiwać na sali sądowej, a komornika gonić z widłami – bo przecież władza cały czas powtarza, że to źli ludzie.

Źródło: onet.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close