Wiadomość o zaginięciu żołnierza Wojska Polskiego służącego na granicy polsko-białoruskiej, wywołała prawdziwą burzę. Białoruska propaganda twierdzi, że Emil C. (25 l.) zdezerterował i uciekł na Białoruś z własnej woli, prosząc o azyl polityczny. Słowa propagandystów reżimu Łukaszenki zawsze jednak należy traktować z rezerwą. Jak było naprawdę? Dowiemy się wkrótce. Polski żołnierz wystąpił już w białoruskiej reżimowej telewizji i jego słowa są szeroko cytowane na Białorusi. Zapytaliśmy doświadczonego generała o możliwe scenariusze wydarzeń i ewentualną karę, jaka może spotkać Emila C., gdy doniesienia z Białorusi okażą się prawdą. – Może być tylko jeden wyrok sądu wojskowego. Egzekucja przed plutonem egzekucyjnym – mówi Faktowi dosadnie gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.
– Nie pamiętam przypadku zdrady ojczyzny w Wojsku Polskim i nie doświadczyłem tego w swojej służbie wojskowej, żeby żołnierz przeszedł na stronę wroga. Tutaj niestety wszystko wskazuje na to, że żołnierz przeszedł na stronę wroga i zdradził ojczyznę — mówi Faktowi gen. Waldemar Skrzypczak, odnosząc się do informacji, jakie w piątek 17 grudnia pojawiły się w mediach.
Polski żołnierz zdezerterował i uciekł na Białoruś?
Białoruski reżim ogłosił, że polski żołnierz Emil C., służący w 11. Mazurskim Pułku Artylerii 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej i w ostatnim czasie strzegący polskiej granicy z Białorusią, uciekł na Białoruś i wystąpił o udzieleniu mu azylu politycznego. Jak podano, C. nie zgadzał się „na politykę Polski w sprawie kryzysu migracyjnego oraz praktyki nieludzkiego traktowania uchodźców”.
Polskie służby nie potwierdzają ucieczki żołnierza, a jedynie informują o jego trwających poszukiwaniach od 16 grudnia. Minister Obrony Narodowej Mariusz Błaszczak poinformował, że Emil C. „miał poważne kłopoty z prawem i złożył wypowiedzenie z wojska”. Tymczasem Emil C. udzielił wywiadu białoruskiej telewizji.
Dlaczego żołnierz, który miał kłopoty z prawem, służył na granicy?
Gen. Waldemar Skrzypczak zastanawia się, jak to jest możliwe – skoro polskie wojsko wiedziało o problemach z prawem żołnierza – Emil C. znalazł się na granicy polsko-białoruskiej.
– W tym przypadku, nawet jeśli żołnierz był przestępcą, to moim pytaniem jest: jakim prawem on znalazł się na granicy i dlaczego nie zadziałał system wczesnego ostrzegania w jednostce, który miał dowódców ostrzec przed tym, że mają do czynienia z osobą o jakichś niekoniecznie jasnych, wytłumaczalnych i zrozumiałych zamiarach. Jeżeli żołnierz miał kolizję z prawem, natychmiast powinien być zawieszony w czynnościach żołnierza i pozbawiony możliwości wykonywania obowiązków służbowych. Nie powinien nigdy znaleźć się w rejonie operacji, działając tam, gdzie prowadzone są działania bojowe — mówi Faktowi oburzony gen. Skrzypczak.
Były dowódca Wojsk Lądowych zwraca także uwagę na jeszcze jeden fakt, że żołnierz najprawdopodobniej poruszał się w pasie granicznym pojedynkę.
Dlaczego Emil C. poruszał się w pojedynkę?
– To jest bardzo ważne. Zastanawiam się, dlaczego ten żołnierz poruszał się w terenie operacji w pojedynkę. Przecież nie wolno chodzić żołnierzom w pojedynkę, powinny być patrole kilkuosobowe z uwagi na zagrożenie uprowadzeniem przez białoruskie służby. Żołnierze cały czas działali w zagrożeniu, że mogą być próby uprowadzenia. W związku z tym nigdy nie powinni poruszać się w pojedynkę. Musiało dojść do jakiegoś niedopatrzenia służbowego, że ten żołnierz samowolnie się oddalił z rejonu, w którym przebywali i przeszedł na stronę wroga — mówi gen. Skrzypczak.
Jego zdaniem najbardziej prawdopodobną wersją wydarzeń jest właśnie ta, że Emil C. uciekł z Polski na Białoruś.
Za zdradę ojczyzny tylko jedna kara: egzekucja
– Moim zdaniem żołnierz ten z tym zamiarem nosił się nie od dzisiaj, nie od wczoraj, tylko ten zamiar miał w sobie od dawna, szukał dla siebie alternatywy. Mógł uciec wcześniej z koszar, z wojska, mógł wszędzie uciekać, nawet na Zachód. Ale wybrał najgorszy wariant i zdradził ojczyznę, przeszedł do wroga — twierdzi rozmówca Faktu.
– Na takie coś może być tylko jeden wyrok sądu wojskowego. To jest egzekucja przed plutonem egzekucyjnym. Tym bardziej, że jesteśmy w stanie wojny. A to, że jesteśmy w stanie wojny, to zobowiązuje żołnierza do tego, żeby miał świadomość odpowiedzialności za takie czyny. A za takie czyny płaci się głową — mówi bez wahania generał.
Jak dodaje, najprawdopodobniej Emil C. miał poważne problemy z prawem, które groziły mu surowym wyrokiem sądu, dlatego zdecydował się na ucieczkę.
– Na pewno nie uwierzył nagle, że Białoruś jest dla niego państwem przyszłości. Pod względem demokracji itp. nie wierzył, że czeka tam na niego świetlana przyszłość. Natomiast ludzie młodzi działają w emocjach, jeśli na przykład doszły do tego alkohol i narkotyki, to ludzie w takim stanie są nieobliczalni. On najprawdopodobniej będzie żałował tego za kilka dni, jak zda sobie sprawę z konsekwencji, jakie mu grożą. I nie tylko jemu — twierdzi gen. Waldemar Skrzypczak.
– Proszę pamiętać, że on zostawił w Polsce rodzinę, proszę sobie wyobrazić, jak oni się teraz czują. On mógł zrobić różne rzeczy, by spróbować uniknąć odpowiedzialności karnej za swoje czyny, ale nigdy nie powinien zrobić tego, co zrobił, czyli przejść na stronę wroga. Jesteśmy w stanie wojny przecież — podkreśla były wojskowy.
Inne możliwości: szpiegostwo i uprowadzenie
Jednocześnie generał ma nadzieję, że to faktycznie była ucieczka, a nie szpiegostwo dla Białorusi.
– Chciałbym wierzyć, że miał kolizję z prawem i dlatego uciekł, a nie był agentem w szeregach polskiej armii. Teraz do wojska bardzo łatwo się dostać, żeby być żołnierzem, system weryfikacji nie jest szczelny. Więc biorąc pod uwagę fakt, że dużo obcokrajowców ze Wschodu przebywa na terenie Polski, wszystko jest możliwe — mówi gen. Skrzypczak.
Były dowódca Wojsk Lądowych wyklucza też opcję, że Emil C. został uprowadzony przez Białorusinów.
– Jeżeli zostałby uprowadzony żołnierz, to on musiałby być przy granicy w pojedynkę gdzieś. To jest dla mnie niedopuszczalne. Gdyby został uprowadzony, to natychmiast byłaby reakcja naszych, wtedy kiedy miałoby to miejsce. A tutaj jakby się to stało bez ich wiedzy, wszyscy nagle są zaskoczeni informacją, że nie ma żołnierza. Niebywałe — przekonuje gen. Waldemar Skrzypczak.
„Trzeba zachować zimną krew”
Jednocześnie apeluje do polityków, by nie komentowali sytuacji, dając Łukaszence i Putinowi „powody do ogłoszenia zwycięstwa w tym pojedynku Polski z Białorusią”.
– Trzeba zachować zimną krew. Niech wojskowi sami sobie tę sprawę rozwiążą — kwituje.
Źródło: fakt.pl