Ta historia mrozi krew w żyłach. Życie Elżbiety M. z Tarnowa (woj. małopolskie) przewróciło się do góry nogami, kiedy zginął jej ukochany – 11-letni synek Amadeusz. Chłopiec został zamordowany przez bezdomnego – zaledwie kilkaset metrów od swojego domu. Zanim doszło do tragedii Elżbieta robiła wszystko, żeby uchronić swojego synka przed złem. Uciekła nawet z toksycznego związku z byłym partnerem. Krótko po tym, jak ciało Amadeusza znalazła sprzątaczka w zsypie na śmieci, jego matka zamieniła się w potwora w ludzkiej skórze. Najpierw zabiła 21-letnią kobietę, a potem 8-letnią dziewczynkę. Sąd skazał ją na dożywocie, choć pojawiały się podejrzenia, że do zbrodni pchnęła ją choroba psychiczna. Teraz Elżbieta M. chce wyjść z więzienia.
Elżbieta M. z Tarnowa najpierw zabiła 21-letnią Katarzynę, narzeczoną kolegi z pracy, w którym była zakochana. Później zamordowała 8-letnią dziewczynkę o imieniu Madzia. 50-letnia dziś kobieta odbywa karę dożywotniego więzienia.
Jak dowiedział się Fakt24, Elżbieta M. niedawno starała się o to, aby wyjść na wolność. W marcu Sąd Okręgowy w Tarnowie odrzucił jej wniosek o ustanowienie pełnomocnika z urzędu. Morderczyni z Tarnowa w piśmie skierowanym do sądu tłumaczyła, że potrzebuje pełnomocnika, aby mogła złożyć skargę nadzwyczajną na wyrok sądu w jej sprawie. Jednak zgodnie z polskim prawem sama nie może takiej skargi złożyć.
– Wniosek ten nie zasługiwał na uwzględnienie, gdyż strona nie może wnieść skargi nadzwyczajnej, jest to kompetencja Rzecznika Praw Obywatelskich i Prokuratora Generalnego i do nich strona może się zwrócić z prośbą o zbadanie sprawy pod kątem wniesienia skargi nadzwyczajnej – informuje sędzia Tomasz Kozioł z Sądu Okręgowego w Tarnowie w rozmowie z portalem Fakt24. To już kolejny raz, kiedy Elżbieta M. stara się o wyjście na wolność. W 2019 roku Sąd Najwyższy odrzucił jej wniosek o wznowienie postępowania w jej sprawie.
Utrata syna zmieniła jej życie w piekło
Po śmierci 11-letniego Amadeusza, który został zamordowany w 2000 roku, Elżbieta M. bardzo cierpiała. Czuła się samotna i nie miała osoby, której mogłaby zwierzyć się ze swoich problemów. Postanowiła więc poszukać pocieszenia w ramionach kolegi z pracy – przystojnego i szarmanckiego Piotra. Ten jednak nie odwzajemniał jej uczuć. Nie zamierzał rezygnować ze związku ze swoją 21-letnią narzeczoną Katarzyną.
Elżbieta M. nie mogła znieść myśli, że serce jej ukochanego należy do innej kobiety. Najpierw zaprzyjaźniła się z 21-latką. Potem zwabiła do mieszkania, złamała kręgosłup pałką i udusiła. Ciało wrzuciła do windy, którą podpaliła. Sąd skazał ją, ale nie za zabójstwo, ale za spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu ze skutkiem śmiertelnym. Elżbieta miała spędzić w więzieniu 11 lat. Krótko po tym, jak wyszła na wolność, popełniła kolejną okrutną zbrodnię.
Woziła zwłoki ośmiolatki w wózku
W marcu 2006 roku Elżbieta M. została wypuszczona na przepustkę. Kolejnego dnia zaczaiła się pod Szkołę Podstawową nr 8 w Tarnowie, gdzie zaczepiła przyjazną i bezpośrednią 8-letnią dziewczynkę o imieniu Madzia. Zaprosiła dziewczynkę do domu. Tam zamknęła ją w piwnicy i udusiła.
Zwłoki wsadziła do dziecięcego wózka i wiozła je po osiedlu Westerplatte w Tarnowie. Jej dziwne zachowanie zauważyli mieszkańcy, którzy zaalarmowali policję. Dlaczego Elżbieta M. po raz kolejny dopuściła się zbrodni?
Tłumaczyła, że dokonała zabójstwa na rozkaz synka, który potrzebował towarzystwa w niebie. Choć, jak podkreśla jej ówczesna obrończyni, mec. Iwona Kornaś-Pierzak, zachowanie budziło wątpliwości pod względem poczytalności, w lutym 2010 roku sąd skazał Elżbietę M. na dożywocie. Sędzia tłumaczył, że jeżeli morderczyni z Tarnowa wyjdzie na wolność, na pewno zabije po raz kolejny.
„Była osobą spokojną, trochę wycofaną”
Mec. Iwona Kornaś-Pierzak, która została wyznaczona przez sąd jako obrońca Elżbiety M. z urzędu w rozmowie z Fakt24 przyznaje, że była to jedna z takich spraw, o których nigdy się nie zapomina. Prawniczka wspomina Elżbietę M. jako osobę spokojną i wyciszoną. Trudno jednak powiedzieć, czy był to przejaw jej charakteru, czy może zażywanych przez nią leków.
– W kontakcie ze mną była osobą spokojną, trochę wycofaną, zamkniętą w sobie. Bez wątpienia jej osobista tragedia utraty dziecka musiała destrukcyjnie wpłynąć na nią, a okoliczność, iż nie posiadała innej rodziny, bliskich osób, poza jedną koleżanką, nie miała szansy na uzewnętrznienie w normalny sposób swoich emocji, bólu – mówi mec. Iwona Kornaś-Pierzak dla Fakt24.
Prawniczka zwraca uwagę, że Elżbieta M. przebywała na obserwacji psychiatrycznej, a opinię na temat jej zdrowia psychicznego wydawały aż trzy zespoły biegłych. – Po pierwszej opinii biegłych z Krakowa, którzy nie mieli wątpliwości co do prawdziwości jej choroby, następne dwa zespoły biegłych usiłowały wykazać, iż w istocie symulowała ona omamy i urojenia, posuwając się aż do przywołania wyników badań Towarzystwa Osób Słyszących Głosy, a nawet te wyniki przeinaczono na potrzeby forsowanych tez – mówi mec. Iwona Kornaś-Pierzak dla Fakt24.
– Sąd Najwyższy przyjął za prawdziwe twierdzenie, iż skoro nawet 50 proc. populacji na jakimś etapie życia ma omamy wzrokowo-słuchowe, to takie objawy u skazanej nie świadczy wcale o jej chorobie. Nadmienić należy, iż Elżbieta M. była leczona psychiatrycznie, a jedynie w czasie popełniania zarzucanego jej czynu zabójstwa miała mieć zachowaną w pełni poczytalność oraz zdolność pokierowania swoim zachowaniem – dodaje mec. Iwona Kornaś-Pierzak dla Fakt24.
„Ma zapewnioną stałą opiekę psychologa”
Elżbieta M. trafiła do Zakładu Karnego w Lublińcu pod Częstochową. Izabela Kapkowska, rzecznik prasowy Dyrektora Zakładu Karnego w Herbach, któremu podlega jednostka w Lublińcu, w rozmowie z Fakt24 podkreśla, że ze względu na ochronę danych osobowych nie udziela informacji na temat poszczególnych osadzonych. Zapewnia jednak, że stan psychiczny osób przebywających w zakładzie karnym jest monitorowany na bieżąco.
– Osadzeni mają zapewniony codzienny kontakt z wychowawcą i stałą opiekę psychologiczną, a w zależności od systemu odbywania kary – również terapeutyczną. W przypadku wystąpienia niepokojących sygnałów zmiany stanu psychicznego, są kierowani do psychologa, a następnie na konsultację psychiatryczną. Osadzone mogą również zgłaszać się do lekarza psychiatry według własnych potrzeb. O częstości kontroli lekarskiej decyduje lekarz – podkreśla Izabela Kapkowska dla Fakt24.
1
Po śmierci synka spokojna kobieta zmieniła się w niebezpieczną morderczynię.
2
W lutym 2010 roku sąd skazał ją na dożywocie.
3
Mec. Iwona Kornaś-Pierzak zwraca uwagę, że biegli mieli wątpliwości, co do poczytalności Elżbiety M.
4
Sędzia Tomasz Kozioł z Sądu Okręgowego w Tarnowie przyznaje, że wniosek o pełnomocnika z urzędu złożony przez Elżbietę M. był bezzasadny.
Źródło: fakt.pl