Spowodował groźny wypadek przez chorobę alkoholową? Dziennikarz Kamil Durczok (52 l.) postanowił wytłumaczyć się ze swojego pijackiego rajdu samochodem po autostradzie, który zakończył się kraksą. – Byłem nawalony jak świnia. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, czym jest choroba alkoholowa – napisał były prezenter telewizyjny na Twitterze.
W lipcu zeszłego roku Kamil Durczok rozbił luksusowe BMW na autostradzie A1 w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego. Szybko okazało się, że dziennikarz był kompletnie pijany – w wydychanym powietrzu miał 2,6 promila alkoholu. Prokuratura postawiła mu zarzut prowadzenia na podwójnym gazie i spowodowania niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Skompromitowany gwiazdor długo milczał na temat swojego wybryku. Teraz publicznie postanowił rozprawić się z demonami przeszłości. Przyznał się, że jest alkoholikiem, a następnie stwierdził, że choroba mogła mieć wpływ na jego zachowanie. – Bogu dzięki, nikogo nie zabiłem. Ja z tą traumą będę żył do końca – napisał w mediach społecznościowych Durczok. – Mogę tylko prosić o wybaczenie (…) Tego co zrobiłem pod Piotrkowem nie da się usprawiedliwić ani wytłumaczyć – dodał po chwili. Były szef „Faktów” TVN wszedł też w ostrą dyskusję z internautami, którym nie spodobała się „spowiedź” celebryty. Jeden z nich nazwał go „bandziorem” co zirytowało dziennikarza. – Nie nazywaj mnie bandziorem. Wiesz, czym się różni twoja głupota od prawomocnego wyroku? – odpisał mu Durczok.
Przypomnijmy, że wakacyjna jazda samochodem na podwójnym gazie to nie jedyny kłopot dziennikarza z prawem. W sierpniu 2019 r. katowicka prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie sfałszowania przez Durczoka podpisu jego byłej żony na wekslu. Miał on w 2009 r. podrobić dokument aby uzyskać 2 mln franków szwajcarskich kredytu na budowę domu. Może mu za to grozić nawet do 25 lat odsiadki.
Źródło: se.pl