Wiadomości

Duda twierdzi, że migranci „otrzymują pomoc w każdym przypadku”. Ochojska: Czemu Pan kłamie?

– Ci, spośród migrantów, którzy przejdą na stronę polską nielegalnie, jeśli potrzebują pomocy – otrzymują ją w każdym przypadku – powiedział Andrzej Duda. Szybko wytknięto mu, że nie jest to prawda. „Czemu Pan prezydent kłamie?” – zapytała Janina Ochojska.

Duda twierdzi, że migranci "otrzymują pomoc w każdym przypadku". Ochojska: Czemu Pan kłamie?

W piątek prezydent przebywał z wizytą w Macedonii Północnej. Na konferencji prasowej został zapytany o to, czy do migrantów, którzy przebywają na polsko-białoruskiej granicy powinna zostać dopuszczona pomoc humanitarna. – Ci, spośród migrantów, którzy przejdą na stronę polską nielegalnie, jeśli potrzebują pomocy – otrzymują ją w każdym przypadku – odparł Andrzej Duda. – Zarówno pomoc humanitarną, jak i pomoc w zakresie ochrony zdrowia (…) Jeżeli tylko taka pomoc jest im potrzebna, to taka pomoc jest im natychmiast udzielana – dodał.

– Z całą mocą chcę to podkreślić, albowiem takich przypadków, kiedy polskie służby ratowały migrantów, czy to na terenie bagiennym, na którym się znaleźli, czy w lesie, było już bardzo wiele i wszystkim tym osobom, jeżeli tylko zostały napotkane przez naszych funkcjonariuszy, pomoc w każdym przypadku była udzielana – podkreślił Duda, cytowany przez PAP.

„Czemu Pan kłamie?”

Słowa prezydenta o migrantach wywołały oburzenie. „Czemu Pan kłamie? W przeważającej liczbie migranci są wypychani na granicę, do lasu, na bagna, dzieci, kobiety w tym ciężarne. Kilka z nich poroniło, kilkoro dzieci i młodych ludzi umarło 'na świętej, polskiej ziemi’. Że też nie jest Panu wstyd!” – napisała Janina Ochojska, europosłanka i prezeska Polskiej Akcji Humanitarnej.

„Czy Pan Prezydent dostaje kłamliwe informacje od osób odpowiedzialnych za realizowanie okrutnej polityki wywózek, czy sam umyślnie kłamie? W polskich lasach cierpią całe rodziny, które nie otrzymują znikąd pomocy. Bo nie dopuszcza się do nich pomocy humanitarnej” – podkreśliła Marta Górczyńska, prawniczka z Grupy Granica.

„Prezydent Duda kłamie. Opisywałem już z wiele przypadków, w których uchodźcy nie otrzymywali pomocy. Nawet kobiety w ciąży były wywalane przez druty na Białoruś. Nawet osoby w fatalnym stanie zdrowia np. 16-letni Irakijczyk wymiotujący krwią, który w noc push-backu zmarł tuż przy granicy” – stwierdził z kolei dziennikarz Krzysztof Boczek.

Jak jest naprawdę?

Od 2 września dziennikarze nie mają wstępu na obszar przygraniczny. Jednak z relacji migrantów, udostępnianych m.in. przez organizacje pomocowe, wynika, że służby regularnie stosowały wobec nich push-backi. Niektórzy z uchodźców podkreślali, że byli wywożeni na granicę polsko-białoruską kilka razy. Przypomnijmy, push-backi, czy też wypchnięcia lub wywózki, stały się jedną z głównych metod władzy wobec ludzi, którzy starają się przekroczyć granicę Polski z Białorusią. Reżim w Mińsku dla politycznych celów organizuje nielegalną migrację do UE i w ostatnich miesiącach tysiące ludzi – ich liczba stale rośnie – próbują przekroczyć granicę nielegalnie.

Sam Andrzej Duda 22 października podpisał uchwaloną przez Sejm ustawę, która legalizuje proceder odpychania na drugą stronę granicy osób, które dostały się do Polski w sposób nielegalny. Uniemożliwia im to złożenie wniosku o azyl.

Pomoc dociera tylko do niektórych migrantów – albo organizują ją sami mieszkańcy (ci mogą pomagać także na terenie objętym stanem wyjątkowym), albo organizacje pomocy – m.in. Grupa Granica czy do niedawna Medycy Na Granicy. Z informacji podawanych przez przewodniczącego zarządu Muzułmańskiej Gminy Wyznaniowej Bohoniki Macieja Szczesnowicza wynika, że dotychczas na granicy zmarło 11 osób.

Głośna sprawa dzieci z Michałowa

27 września do placówki Straży Granicznej w Michałowie funkcjonariusze przywieźli grupę ludzi zatrzymanych za nielegalne przekroczenie granicy. Wśród ponad 20 osób, głównie Kurdów, były małe dzieci. Na miejscu pojawili się dziennikarze oraz aktywiści, którzy próbowali przekazać im jedzenie oraz uzyskać pełnomocnictwa prawne (co SG uniemożliwiła). Wieczorem funkcjonariusze zabrali całą grupę i wywieźli w (wtedy) nieznanym kierunku.

Dziennikarze dopytywali Straż Graniczną o to, gdzie są dzieci z Michałowa. Rzeczniczka SG kilka razy stwierdziła, że to jej „ulubiony temat”, nie odpowiadając konkretnie na pytania mediów.

W końcu rzeczniczka prasowa Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej powiedziała, że wobec grupy „zastosowano procedurę zgodnie z rozporządzeniem”, co było pierwszym oficjalnym przyznaniem zastosowania wobec nich push-backu. Więcej opowiedział później Piotr Dederko, zastępca komendanta Straży Granicznej w Michałowie, podczas sesji rady miejskiej w Michałowie. – Mniej więcej tak to wygląda. Tak, odprowadzamy te osoby do linii granicy państwowej i na tym nasza rola, że tak powiem, się kończy. Przechodzą na stronę białoruską i są po stronie białoruskiej, czyli są tam, skąd przyszły. Osoby, które zostały w poniedziałek zatrzymane, nie spełniały przesłanek formalnych do tego, żeby pozostać na terytorium Polski i zostały z tego terytorium zawrócone – tłumaczył Piotr Dederko.

Źródło: gazeta.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close