Wiadomości

Dramat! Brakuje leków i szczepionek. Zdesperowani pacjenci jeżdżą za granicę

Na oficjalnej liście Ministra Zdrowia, która wymienia leki zagrożone brakiem dostępności, widnieją 324 pozycje. Jednak Naczelna Rada Aptekarska mówi, że problem jest znacznie bardziej poważny i niedostępnych jest już około 500 leków! Sytuacja jest na tyle zła, że mieszkańcy terenów przygranicznych decydują się na zakupy w Niemczech, gdzie muszą płacić znacznie więcej.

O problemie braku leków pisaliśmy już kilka razy na przestrzeni ostatnich miesięcy. To efekt nałożenia się na siebie kilku czynników.

Czemu w aptekach nie ma leków?

Po pierwsze w Polsce działa tzw. mafia lekowa, która bogaci się na nielegalnym wywozie środków leczniczych przeznaczonych na nasz rynek. Szacuje się, że przestępcy zarabiają na tym rocznie około 2 mld zł. W styczniu Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport poświęcony temu zjawisku, z którego wynika, że państwo polskie kompletnie z nim sobie nie radzi.

Stwierdzono w nim m.in., że błędy popełnia poważne błędy, jak np. ostrzega na swojej stronie, które hurtownie zostaną skontrolowane. Poza tym ma za mało ludzi do przeprowadzania akcji. Więcej na ten temat przeczytasz w „Państwo bezradne wobec lekowej mafii” oraz „Łamią prawo, dostają kary i nic. A pacjenci cierpią”.

Kolejnym istotnym powodem jest uzależnienie polskich firm produkujących leki od chińskich dostawców wytwarzających substancję czynną. W ostatnim czasie chińskie władze zamknęły kilkanaście fabryk, które się tym zajmowały. To dlatego, że nie było miesiąca, by nie pojawiła się jakaś afera związania z zaniedbaniem norm produkcji. Poza tym, sam proces nie jest najprzyjaźniejszy dla środowiska i Państwo Środka uznało, że rachunek zysków i strat przestał się opłacać. Więcej na ten temat przeczytasz w „Brakuje ponad 100 leków w Polsce. Chińczycy pod lupą”.

Trzecią przyczyną jest wprowadzenie stosunkowo niedawno nowego europejskiego systemu rejestracji leków. By zwalczyć pojawianie się w aptekach podrabianych środków wprowadzono obowiązek rejestracji każdej partii. Dopóki nie zostanie ona zarejestrowana, to nie może zostać dopuszczona do sprzedaży. Ten proces trochę trwa i wydłuża czas wprowadzenia leku do obrotu.

W Polsce leków brak. Jeździmy do Niemiec

Gdy w aptekach brakuje leków na choroby przewlekłe, takie jak cukrzyca, to chorzy zaczynają zjeżdżać kraj, a nawet jadą po leki za granicę. O takiej sytuacji poinformował dziennikarz „Dziennika Gazety Prawnej” Patryk Słowik, który zajmuje się tematem leków i rynku farmaceutycznego od lat.

Informację tę potwierdziło money.pl, tak jest przynajmniej w Słubicach. – Mieszkańcy wiedzą, że nie ma sensu chodzić po kilkudziesięciu aptekach, bo i tak leków nie dostaną. Dlatego wybierają droższą, ale bardziej pewną opcję. Czyli wizytę w sąsiednim Frankfurcie nad Odrą – mówi money.pl anonimowo właściciel apteki.

W tej sytuacji szczęściem w nieszczęściu jest to, że polskie recepty są bez problemu uznawane w Niemczech. Jednak różnica w cenie 30 zł a 486 zł (114 euro) jest na tyle znacząca, że wielu chorych udaje się do lekarza i prosi o przepisanie im innego leku, zmianę terapii.

Brakuje także szczepionek

Okazuje się, że w aptekach nie ma nie tylko leków, ale także szczepionek. Ich brak może we właściwie dowolnym momencie odczuć każdy z nas. Nie ma preparatów m.in. przeciwko wściekliźnie, odrze, śwince czy żółtaczce typu A.

Jak pisze do redakcji „Gazety Wyborczej”, by zaszczepić się przeciwko żółtaczce pokarmowej trzeba pojechać do Czech! Chętni muszą poczekać i to przynajmniej do jesieni.

Szczepionek na odrę nie ma, bo w tym roku mieliśmy największą falę zachorowań od 30 lat, prawie 1,5 tys. przypadków. Z kolei w przypadku żółtaczki typu A (WZW A) braki są od ponad dwóch lat z powodu poważnej ilości zachorowań. To problem nie tylko w Polsce, producenci nie nadążają z realizowaniem zamówień.

– Apteki są ostrożne z zamówieniami szczepionek, bo zainteresowanie nimi jest sezonowe – wzrasta, gdy rośnie liczba zachorowań, zapasy szybko się więc kończą. Z tych samych powodów producenci szczepionek ostrożnie podchodzą do dostaw – mówi Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Izby Aptekarskiej, w rozmowie z „GW”.

Publiczne zapasy, w przychodniach i szpitalach, na szczęście jeszcze są. Ale były one już uzupełniane. Np. szczepionki przeciwko wściekliźnie sprowadzano z Francji.

Źródło: fakt.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close