Donald Tusk został w środę wybrany na szefa Europejskiej Partii Ludowej. Jego nowa posada pozwala na spore wpływy zakulisowe, ale była dotąd skrojona pod emerytów politycznych. Czy Polak zdoła zwiększyć jej rangę?
Donald Tusk / Omar Marques /Agencja FORUM
– Mam po pięciu latach dość bycia naczelnym biurokratą europejskim. Jestem gotów do walki. I mam nadzieję, że wy też – powiedział Tusk tuż przed głosowaniem na kongresie Europejskiej Partii Ludowej (EPL), czyli międzynarodówki europejskiej centroprawicy, w Zagrzebiu. Nie miał kontrkandydatów i wygrał większością głosów.
Tusk w swym przedwyborczym wystąpieniu skupił się na lęku wyborców, który – jak przekonywał – odgrywa ogromną rolę we współczesnej polityce. – W czasach niepewności, a prawdopodobnie nie będzie innych, ludzie chcą pewności. Pragną bycia docenionym, godności, poczucia być ważnym. A wszyscy czujemy potrzebę bycia częścią większej wspólnoty. Dlatego tak łatwo podbić serca ludzi hasłami wstawania z kolan, powrotu kraju do wielkości. Ci, co uderzają we właściwą strunę, strunę godności, dostaną głosy wyborców – powiedział Tusk. Mówił o powszechnej potrzebie porządku, harmonii, zrozumienia świata. – Dlatego wszyscy potrzebujemy głębokiego zakorzenienia w naszych tradycjach, zrozumiałych kodach kulturowych, w miejscach, które nazywamy swoimi. I które jakoś odróżniają się od innych – przekonywał Tusk.
Tusk (półgębkiem) uderza w Orbana
Tusk namawiał EPL do respektowania potrzeby wspólnoty, z którą ludzie potrafią się identyfikować „poprzez język, religię lub wspólne rozumienie historii”. – Najczęściej taką wspólnotą pozostaje naród – powiedział Tusk. Wzywał, by EPL nie oddawała tematów tożsamości i bezpieczeństwa „populistom, manipulatorom i autokratom” i zakończyła debatę, jak bezpieczeństwo godzić z demokracją. – Nie poświęcimy takich wartości, jak wolności obywatelskie, praworządność i przyzwoitość w życiu publicznym na ołtarzu bezpieczeństwa i porządku. To się nie wyklucza, a kto tego nie akceptuje, de facto ustawia się poza naszą rodziną – powiedział Tusk, mając na myśli – niezaproszonego do Zagrzebia – Viktora Orbana.
Kadencja Tuska jako szefa EPL (odnawialna co trzy lata) zacznie się 1 grudnia, czyli bezpośrednio po odejściu z Rady Europejskiej, gdzie na stanowisku przewodniczącego zastąpi go Charles Michel, do niedawna premier Belgii. Dotychczasowym szefem EPL jest 72-letni Francuz Joseph Daul, który wcześniej był europosłem specjalizującym się w polityce rolnej, a potem przewodniczącym frakcji EPL w Parlamencie Europejskim. Poprzednikiem Daula od 1990 r. aż do śmierci w 2013 r. był dawny premier Belgii Wilfried Martens.
EPL: Chadecja czy postchadecja
EPL ma od dwóch dekad największy i najbardziej zdyscyplinowany klub w Parlamencie Europejskim. Działa też na forum Rady Europy i OBWE, ale została powołana w latach 70. przede wszystkim do koordynacji centroprawicy w instytucjach EWG, a potem UE. EPL pierwotnie zawiązała się jako alians europejskiej chrześcijańskiej demokracji, ale już od końca lat 90. jest zróżnicowanym ideowo konglomeratem europejskiej prawicy i centroprawicy.
Ta zmiana dokonała się pod presją kanclerza Helmuta Kohla, który w przyjmowania nowych ugrupowań zobaczył – jak się okazało, słusznie – szansę na polityczną dominację w EPL w instytucjach unijnych. Do międzynarodówki przyjęto partię Silvia Berlusconiego, konserwatystów z krajów nordyckich, gaullistów, a także otwarto się na prawicowe ugrupowania z aspirujących do UE krajów byłego radzieckiego (w tym na naówczas liberalnego Viktora Orbana). I nawet podjęto – zerwaną potem przez Davida Camerona – współpracę z brytyjskimi torysami w ramach wspólnej frakcji.
Kooptacja à la Kohl dokonywała się wedle dość luźno zdefiniowanych kryteriów ideowych, bo często wystarczała nielewicowość połączona z prounijnością. To wspomagało najwydajniejszą „maszynę do sprawowania władzy” w Brukseli, ale ostatnio powoduje coraz dotkliwsze pęknięcia w łonie międzynarodówki m.in. w sprawie migracji.
Tusk dziedziczy po Daulu problem z Viktorem Orbanem, którego Daul zwykł nazywać „enfant terrible” w „rodzinie” EPL, co – przynajmniej retorycznie – usprawiedliwiało tolerowanie Fideszu, by „móc z nim rozmawiać i przekonywać”. Partię Orbana dopiero ostatniej wiosny zawieszono w prawach członka EPL, ale choć rozstrzygnięcie losów Fideszu (odwieszenie w prawach członka lub usunięcie z międzynarodówki) do niedawna zapowiadano na czas „przed kongresem w Zagrzebiu”, ale cały problem znów odwleczono na późniejszy termin.
Polityka Fideszu szczególnie oburza członków EPL z krajów Beneluksu albo państw nordyckich, ale w młodszej części Unii – to jedno z pęknięć w konglomeracie partyjnym wypromowanym niegdyś przez Kohla – jest mniej czarno-biało. Za silnego stronnika Orbana wewnątrz EPL uchodzi np. bułgarski premier Bojko Borysow. A przy tym cała EPL coraz mocniej przesuwa się na wschód, bo na zachodzie partia Silvia Berlusconiego z trudem utrzymuje się na powierzchni we Włoszech, Emmanuel Macron we Francji przejął wielu wyborców Republikanów, Partia Ludowa przegrywa w Hiszpanii. Drugą co do wielkości po Niemcach (29 europosłów) grupą we frakcji europarlamentarnej są Polacy (17 europosłów z PO i PSL), następnie Rumuni (14 europosłów), Węgrzy (13), a dopiero potem Hiszpanie (12).
– Nie jestem przekonany, że samochody elektryczne są właściwym rozwiązaniem. Te kłopoty z bateriami, surowcami potrzebnymi do ich produkcji. Może kiedyś? – przekonywał Daul w Zagrzebiu. Działania co do kryzysu klimatycznego to teraz kolejne wyzwanie dla jedności EPL, bo chadeczka Ursula von der Leyen, szefowa elektka Komisji Europejskiej zapowiada nowy „zielony ład”, którego częścią jest prawne umocowanie ambitnego, a zatem i kosztownego celu neutralności klimatycznej UE w 2050 r. To wywołuje niechętne szemrania we frakcji EPL, a nawet w delegacji CDU/CSU. – Musimy działać w sprawie klimatu, ale „na sposób EPL”, czyli w sposób rozsądny – przekonywał Daul.
Źródło: interia.pl