– Zacznijmy od tego, że polityk musi co jakiś czas o sobie przypomnieć i podbić swój prestiż. To też Tuskowi udało się osiągnąć tym jednym wywiadem. Nie wiem, co Tusk myśli, ale przypuszczam, że nie ma jeszcze jednego, gotowego planu. Najwyraźniej po prostu już dłużej nie mógł milczeć – mówi nam prof. Rafał Chwedoruk (54 l.), politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, z którym rozmawiamy o możliwym powrocie Donalda Tuska do polskiej polityki.
„Super Express”: – W piątek Donald Tusk udzielił wywiadu w TVN, w którym chyba najdobitniej od siedmiu lat daje do zrozumienia, że znów chce zostać aktywnym podmiotem na polskiej scenie politycznej. Tylko czy jeszcze możemy traktować go serio – tyle tych powrotów miało być…
Prof. Rafał Chwedoruk: – Tusk dał jasny sygnał: „Jestem gotowy wrócić i jeśli będę potrzebny, to to zrobię”. To stara zagrywka – jeszcze z czasów, gdy był prezesem Rady Ministrów. Puszczał w obieg różne pomysły i testował reakcje opinii i komentatorów. Te pokazywały mu sensowność pomysłów i pomagały ustalić dalszą strategię. Myślę, że podobnie jest teraz.
– No i co ten Donald Tusk sobie teraz myśli? Słowa uznania złożyli Budka, Schetyna, nawet Palikot, a z drugiej strony tłumy na ulice świętować nie wyszły…
– Zacznijmy od tego, że polityk musi co jakiś czas o sobie przypomnieć i podbić swój prestiż. To też Tuskowi udało się osiągnąć tym jednym wywiadem. Nie wiem, co Tusk myśli, ale przypuszczam, że nie ma jeszcze jednego, gotowego planu. Najwyraźniej po prostu już dłużej nie mógł milczeć.
– Dlaczego?
– Myślę, że skłonił go to tego kryzys opozycji. Kryzys zupełnie paradoksalny, bo liczona razem opozycja ma przewagę nad PiS. Jedak co z tego, skoro jej przywódcy nie są w stanie się porozumieć? Po drugie, Tusk widzi w Platformie swoje dziecko i wydaje się, że woli zaryzykować własną głową i dorobkiem, żeby naprawić Platformę, niż dalej patrzeć, jak się pogrąża się w nicości.
– I jak on na tej szachownicy zechce się postawić – jako następny prezydent? A może w duecie Trzaskowski prezydent – Tusk premier?
– Zasadniczo Tusk ma trzy możliwości. Najmniej prawdopodobna: zostaje przywódcą PO. Jego powrót dałby partii kilka procent w sondażach, ale wiązałby się z ciężką polityczną walką przeciwko innym środowiskom opozycyjnym oraz przeciwnikom w samej PO. Druga droga to pozostanie taką szarą eminencją. Zachowującą możliwość oddziaływania na politykę sterami „z tylnego siedzenia”…
– A tak właśnie nie jest teraz?
– Do jakiegoś stopnia jest. Ale komuś, kto tyle lat z rzędu pełnił prestiżowe funkcje w Polsce i na świecie, ciężko jest nagle zostać gościem programu publicystycznego. Zmiana dotyczyłaby zawiązania jakiegoś sojuszu także z Hołownią, którego Tusk objąłby honorowym, niejako półoficjalnym patronatem.
– A trzecia droga?
– Tusk wraca w roli przywódcy całej skonfederowanej opozycji, zarządzanej przez – dajmy na to – odpowiednie gremia z delegatów partyjnych. Gdzieś z tyłu byliby Trzaskowski, Hołownia, PSL i kilka osób z Lewicy, a także ludzie nauki i kultury, prezydenci miast, społecznicy. Tusk tym wszystkim zarządza i w jego mocy jest podejmowanie ostatecznych decyzji.
Źródło: se.pl