Wiadomości

Czy to początek końca Władimira Putina? „W końcu straci panowanie”

Jeśli Kijów upadnie, będzie to tragedia, która rozegra się na oczach całej światowej opinii publicznej. Nie będzie to triumf Rosji, wręcz przeciwnie — wojna już dawno stała się zagrożeniem dla Putina. Coraz więcej wskazuje na to, że jego czas u władzy już się kończy.

Czy to początek końca Władimira Putina? "W końcu straci panowanie"
Russian President Vladimir Putin, center back, meets with officials of the Ice Hockey and Figure Skating Federations in the Bolshoi Ice Dome in the Black Sea resort of Sochi, Russia, Saturday, March 30, 2013. (AP Photo/RIA-Novosti, Alexei Nikolsky, Presidential Press Service)
  • „Prawdopodobieństwo, że za trzy lata Putin nie będzie już sprawował władzy, jest dziś większe niż to, że umocni swoją władzę i rozszerzy wpływy Rosji w najbliższym sąsiedztwie” — pisze Christoph B. Schiltz
  • Dodaje też, że zmiana systemu nie musi dokonać się szybko. „Ale w pewnym momencie nabierze własnego tempa i przyspieszy”
  • Schiltz uważa, że Unia Europejska powinna przyznać Ukrainie status państwa kandydującego do przystąpienia do Wspólnoty

Upadek Kijowa jest nieuchronny. Kiedy dokładnie, tego nikt nie wie. Będzie to wielka tragedia, której krwawa brutalność rozegra się także na oczach światowej opinii publicznej. To jeszcze bardziej zwiększy presję społeczności międzynarodowej na Moskwę i sprawi, że Kreml stanie się jeszcze mocniej izolowany.

W tym kontekście coraz częściej pojawiają się pytania o przyszłość Putina. Czy UE powinna teraz przyjąć Ukrainę w trybie „przyspieszonym”, czego domagał się prezydent Zełenski? I jakie konsekwencje wojna w Ukrainie będzie miała dla strategicznej orientacji Unii Europejskiej?

Początek końca rządów Putina?

Wiele wskazuje na to, że zbliżający się upadek Kijowa będzie zwiastunem początku końca systemu rządów Putina. Prawdopodobieństwo, że za trzy lata nie będzie on już sprawował władzy, jest dziś większe niż to, że umocni swoją władzę i rozszerzy wpływy Rosji w najbliższym sąsiedztwie.

Dlaczego? Ponieważ z każdym dniem rosną wątpliwości Rosjan co do wojny z „bratnim narodem” Ukraińców. Ponieważ wpływ zachodnich sankcji będzie stopniowo coraz bardziej widoczny dla zwykłych Rosjan. Ponieważ na wojnie traci wiele osób z rosyjskich władz, a także spośród elit i oligarchów, których model biznesowy i luksusowe życie nagle stały się mocno zagrożone.

W takim czasie ważna jest jednak nie tylko delegitymizacja istniejącego systemu władzy, ale także pojawienie się charyzmatycznych przywódców, którzy potrafią zjednoczyć i poprowadzić za sobą opozycję. Taką postacią mógłby być uwięziony krytyk Kremla Aleksiej Nawalny — o ile nie zostanie zamordowany w więzieniu.

To na razie jednak bardzo odległa perspektywa. W obecnej sytuacji proces rozkładu putinowskiego systemu władzy prawdopodobnie rozpocznie się powoli. Ale w pewnym momencie nabierze własnego tempa i przyspieszy.

Rosyjskie społeczeństwo będzie miało coraz większe wątpliwości. Na razie Putin może jeszcze temu zapobiec. Wystarczy, że będzie stosował system represji wewnętrznych, inwigilował swoich przeciwników i manipulował faktami w mediach. Ale jego narracja o nazistowskim narodzie ukraińskim, o wielkiej sile dumnych rosyjskich sił zbrojnych i o gospodarce w dużej mierze odpornej na zachodnie sankcje w końcu się załamie.

Rosję czeka „wojna na wyniszczenie”

To prawda, że Moskwa mobilizuje teraz dodatkowe siły i stosunkowo szybko dokonuje podbojów w Ukrainie. Ale w efekcie Moskwa najprawdopodobniej zostanie wciągnięta w wyczerpującą „wojnę na wyniszczenie” z przedłużającymi się walkami partyzanckimi. To będzie trudna walka, bo w Ukrainie są miliony ludzi zjednoczonych jak nigdy dotąd, którzy czują się uciskani przez Rosję.

Ponadto nawet w obliczu największego cierpienia Ukraińcy nadal będą stawiać opór i okazywać dumę, co może wywrzeć niemałe wrażenie na Rosjanach. „Nie wolno nam podchodzić do wolności politycznej jako do czegoś, co ma nam zapewnić wygodne życie. W pierwszej kolejności musimy ją traktować jak najwyższe dobro” — napisał Karl Popper w 1958 r. w eseju „O przedmiocie wolności”. I właśnie to kieruje narodem ukraińskim. My, syci Europejczycy, powinniśmy być dumni z tego ducha wolności, który nadal unosi się nad Europą.

Putin straci kontrolę

Ale dlaczego tak naprawdę Rosja miałaby przegrać? Przecież sprawy mogą potoczyć się zupełnie inaczej: Putin może wyjść z tej wojny wzmocniony i stać się bohaterem narodowym jako przywódca, który zrealizował marzenie o odrodzeniu Imperium Rosyjskiego. Ale jak, proszę powiedzieć, miałoby się to stać?

Tą wojną Putin prawdopodobnie sam sobie wykopie grób. I to dobrze. Bo wprawił w ruch siły historyczne, nad którymi w końcu straci panowanie.

Wołodymyr Zełenski złożył w zeszły poniedziałek wniosek do UE o „natychmiastowe przyjęcie Ukrainy zgodnie z nową specjalną procedurą” w związku z ciężkimi walkami na Ukrainie z Rosją. Prezydent Ukrainy w swojej desperacji formułuje wiele nierealistycznych żądań. Na przykład jego żądanie ustanowienia strefy zakazu lotów nad Ukrainą, co natychmiast wciągnęłoby NATO do wojny i spowodowało eskalację sytuacji wojennej.

Żądanie szybkiej ścieżki członkostwa w UE jest również całkowicie nierealistyczne pod względem formalnym. W obecnej sytuacji Ukraina nie gwarantuje stabilności instytucjonalnej, funkcjonującego państwa prawa i zasad gospodarki rynkowej. UE powinna jednak wysłać sygnał polityczny i już teraz przyznać Ukrainie status kraju kandydującego.

Krok ten nie pociągałby za sobą żadnych dalszych zobowiązań. Ten akt europejskiej solidarności byłby czymś znacznie więcej niż tylko „aktem symbolicznym”. Byłby to ogromny impuls dla walki Ukraińców o wolność, a także zastrzyk dla ich morale i poczucia własnej wartości.

Europa nie może istnieć bez Ameryki

Na koniec pytanie: jakie konsekwencje wojna w Ukrainie będzie miała dla UE? Jak dotąd, zdała ona ważny test, wykazała się ogromną jednością pod presją, przyjęła daleko idące sankcje (które już wkrótce odczują także niemieccy podatnicy), i po raz pierwszy zatwierdziła dostawy broni do Ukrainy.

Jednak do punktu zwrotnego jeszcze daleko. Dopiero okaże się, czy ta jedność i determinacja znajdą przełożenie na brukselską codzienność. Bo jedno stało się jasne w obliczu wojny: zależność Europejczyków od Ameryki jako gwaranta bezpieczeństwa jest ogromna, być może większa, niż miało to miejsce przez ostatnie dziesięciolecia.

Dlatego debata na temat „strategicznej autonomii” UE w kwestiach bezpieczeństwa i obronności, która wkrótce ma się zakończyć nową „koncepcją strategiczną” UE, powinna zakończyć się już teraz. Jest ona odpowiedzią na lata prezydentury Trumpa, chimerą tradycyjnej francuskiej polityki zagranicznej, a przede wszystkim osłabieniem więzi transatlantyckiej — nawet jeśli elity UE twierdzą, że jest inaczej.

Europa nie może istnieć bez Ameryki — po tej wojnie nie powinno być co do tego żadnych wątpliwości.

Źródło: onet.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close