Wiadomości

Córka Izabeli Jarugi-Nowackiej wspomina dzień katastrofy: chcę pamiętać mamę z 9 kwietnia

Należy pamiętać dobre chwile, a nie te najgorsze. Więc pamiętam mamę do 9 kwietnia, uśmiechniętą, radosną. Opiekuńczą, kiedy byłam dzieckiem, pomagającą, kiedy urodził się mój syn i walczącą, gdy na mównicy sejmowej, w rządzie czy na protestach walczyła o lepszą Polskę – wspomina Barbara Nowacka, córka Izabeli Jarugi Nowackiej, która zginęła w katastrofie smoleńskiej

Córka Izabeli Jarugi-Nowackiej wspomina dzień katastrofy: chcę pamiętać mamę z 9 kwietnia

Fakt: Od katastrofy smoleńskiej minęło 10 lat. Czy uważa pani, że coś się w tej sprawie wyjaśniło, czy potrzebuje pani jakiegoś wyjaśnienia?

– Nie może dać satysfakcji konkluzja, że potworny, polski bałagan i niedopilnowanie procedur, myślenie „damy radę”, czy „zmieścimy się” albo, że nie wymienimy samolotu i będziemy latali maszyną nie do końca sprawną, że to wszystko przyczyniło się do śmierci 96 osób w tym mojej mamy. To nie są wnioski, które dają radość i spokój. One mówią, że trzeba w Polsce zmieniać, ile się da, pilnować procedur. Dbać o taką sprawność państwa, by podobne wydarzenia – wynikające z zaniechań, błędów, którym można zapobiegać, nie miały miejsca w przyszłości.

Czy czuje pani żal do niektórych polityków? Na przykład o granie katastrofą w wyborach?

– Żal, a czasem i obrzydzenie. Szczególnie za to, że starają się żerować na ludzkim nieszczęściu, że próbowali dzielić Polaków wtedy, gdy byliśmy naprawdę zjednoczeni. Pamiętam ten 11,12 kwietnia, szczególnie wieczory, tysiące ludzi wychodziły na ulice, zapalały znicze w centralnych punktach miejscowości, światła pojawiały się wszędzie, pamiętam płot domu mojej matki, był cały w lampkach i kwiatach, to wszystko było niezwykle wzruszające, czuło się wielką wspólnotę… i zaraz po tym, by zyskać politycznie, rozpętano potworną wojnę, ciskano oskarżenia, jakieś teorie spiskowe. A dziś to już jest nawet sposób na polityczny byt, życie, zarabianie pieniędzy przez grupy osób, siedzących w np. w podkomisji smoleńskiej, które raz na jakiś czas publikują sobie wielkie bzdury i dostają za to potężne pieniądze z budżetu państwa. To jest po prostu niemoralne. To miliony złotych rocznie, pieniądze wydane kompletnie bez sensu

Na przykład?

– Na przykład na ekshumacje, których ludzie nie chcieli, i które niczego nie udowodniły. Niczego. A naraziły część rodzin na ogromne cierpienia. Tam, gdzie były rodziny, które tego oczekiwały to owszem, powinny mieć do tego prawo. To był błąd, że tego prawa nie dostały. Natomiast publiczne pieniądze wydawane tylko po to, by paru prominentnych polityków z partii obecnie rządzącej miało lepsze samopoczucie, to rzecz haniebna.

Wiele osób mówi wprost o zawładnięciu tragedii.

– Tak bywa, niektórzy udają, że to była katastrofa, w której zginęli wyłącznie politycy z PiS, a reszta to nieważne, przypadkowe osoby. Tak absolutnie nie było. To były stewardesy, piloci, duchowni czterech wyznań, rodziny katyńskie, wojsko, politycy wszystkich opcji, a zupełnie różnych, z różnym doświadczeniem, perspektywą. A katastrofa bywa sprowadzana wyłącznie do śmierci polityków. I to wyłącznie niektórych. W 2017 roku temu na przykład miała miejsce taka akcja zawłaszczania. W Kancelarii Premiera odsłonięto tablicę poświęconą ofiarom katastrofy. Tablica upamiętniała wyłącznie osoby z PiS i nie było tam choćby nazwiska mojej matki, która przecież była wicepremierem. Dopiero po roku dołożono drugą tablicę. Po roku! Więc to naprawdę marne. Przecież bez względu na poglądy czy zaangażowanie polityczne, ludzie potracili w katastrofie rodziców, dzieci, rodzeństwo czy przyjaciół. Szybko okazało się, że katastrofa stała się narzędziem politycznej walki zamiast refleksją nad stanem państwa, refleksją o ludziach, z którymi się spotykamy i którzy o coś walczyli. Zamiast budować wspólne pomniki pamięci, zaczęło się wyszarpywanie, kto ma być na tablicy.

Na początku, zaraz po katastrofie był widoczny ten moment wspólnoty.

– Był. I szybko został zawłaszczony. Ci, co teraz rządzą, kompletnie jej nie rozumieją, bo nie rozumieją wspólnoty szerszej niż grupa wspólnych interesów własnych ludzi. I to jest naprawdę duży problem. Bo tak długo, jak u władzy są ci, którym nie w smak jest narodowa jedność, tak długo tej jedności nie będzie. To widać wyraźnie szczególnie przy okazji upamiętniania katastrofy smoleńskiej, wszelkich tablic, pomników. Oni nie przychodzili nawet na wspólne uroczystości. Ci najważniejsi, bo nie twierdzę, że wszyscy z PiS są tacy. Wśród nich też są różni ludzie, niektórzy czują tę wspólnotę. Jednak władze rządzącej partii i sam Jarosław Kaczyński uważają, że jest to wyłącznie jego tragedia. Ja rozumiem ból po śmierci brata, ale gdy patrzę na matki, które potraciły dzieci, a potem w mediach słyszą, że to jest katastrofa, w której największą stratę poniósł Jarosław Kaczyński, to tym bardziej musi się im chcieć płakać…

Czy katastrofa zmieniła Polskę?

– Na pewno. Ale nie na lepsze. Przez niektórych polityków ludziom otworzyła nowe pola wrogości, nienawiści, oskarżeń, podejrzeń. A można przecież było się otrząsnąć, wybudować wspólnie pomnik, np. zrobić ładny pomnik ze świateł, bo przecież taka propozycja była i wspólnie pamiętać o tym, że bardzo, naprawdę bardzo różni ludzie, połączeni duchem patriotyzmu lecieli oddać wspólnie hołd ofiarom Katynia.

A co z upamiętnianiem najbliższych w tym roku? W związku ze stanem epidemii Cmentarz Powązkowski, na którym leży pani mama pozostaje zamknięty dla odwiedzających do 11 kwietnia.

– Wokół mnie jest tak dużo rzeczy, które przypominają mi o matce, że o pamięć nie muszę się martwić, pamiętam codziennie. Nawet córka ma na drugie imię Izabela, więc nawet to siłą rzeczy w jakimś sposób mi to przypomina codziennie. Wciąż spotykam znajomych, którzy współpracowali z moją mamą, jestem w Sejmie, gdzie ta pamięć też jest ciągle obecna. Natomiast rzeczywiście mało co mnie tak zabolało, jak zamknięcie cmentarza. Chodzimy na grób mamy tak często, jak się da, właściwie co tydzień. I kiedy czytam, że 5 osób może uczestniczyć we mszy, ale nikt nie może wejść na cmentarz, choć to przecież bardziej otwarty, o wiele większy teren, to nie widzę w tym większego sensu. No, ale trudno. W tym roku, choć robimy to od wielu lat, nie spotkamy się wspólnie. Będę wszystkich prosiła, byśmy się właśnie nie spotykali. Będę prosiła za to, byśmy osobno podeszli pod tablicę wiszącą na budynku, gdzie teraz mieści się Ministerstwo Rodziny Pracy i Polityki Społecznej. Tam jest tablica upamiętniająca moją matkę, ufundowana przez przyjaciół. Jeśli ktoś chciałby wspomnieć ją lampką czy świeczką, to zapraszam właśnie tam. Ale nie będziemy się spotykać, zapewne połączymy się zdalnie każdy ze swojego domu z ojcem, siostrą, bliskimi i porozmawiamy po tym, jak bardzo nasze życie osobiste dużo straciło czy o tym, że byłoby o wiele inaczej, i że bylibyśmy o wiele szczęśliwsi, gdyby była z nami mama.

1

Córka Izabeli Jarugi-Nowackiej wspomina dzień katastrofy: chcę pamiętać mamę z 9 kwietnia
Codziennie pamiętam o mamie – mówi posłanka

2

Córka Izabeli Jarugi-Nowackiej wspomina dzień katastrofy: chcę pamiętać mamę z 9 kwietnia
Działała na rzecz równouprawnienia kobiet, mniejszości, a także na rzecz państwa neutralnego światopoglądowo

3

Córka Izabeli Jarugi-Nowackiej wspomina dzień katastrofy: chcę pamiętać mamę z 9 kwietnia
W wypadku zginęło 96 osób

Źródło: fakt.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close