Nowotwór dopadł ją znienacka. Dowiedziała się o nim przy rutynowych badaniach. Była kompletnie przerażona, ponieważ nosiła w brzuchu dziecko. Chociaż na zewnątrz pokazywała swoją siłę i walczyła o zdrowie, zadała dzieciom wzruszające pytanie.
Nowotwór ogromnie ją zaskoczył. Sądziła, że jej to nie dotyczy, była okazem zdrowia, szczęśliwą mężatką i mamą dwójki nastolatków. To właśnie im zadała pytanie rozdzierające serce, które ją samą dotknęło do głębi.
Nowotwór ujawniono podczas rutynowego badania cytologicznego
Magda ma dwójkę dzieci – 17-letniego Jaśka i 18-letnią Zuzę. Z mężem, Grzegorzem, jest 26 lat po ślubie. Pewnego dnia zaczął spóźniać jej się okres. Była przekonana, że to menopauza, w końcu ma już 45 lat i kiedyś musiało to nadejść. Kiedy drugi miesiąc nie dostała okresu, wybrała się do swojej sprawdzonej ginekolog, która orzekła, że Magda jest w ciąży. Uspokoiła ją też, że kobiety w jej wieku rodzą zdrowe dzieci, bez żadnych komplikacji.
Wcześniej Magda dla żartu pytała dzieci, czy chciałyby mieć młodsze rodzeństwo i cała rozmowa kończyła się śmiechem. Wiadomość z trudem przekazała mężowi, który spytał tylko: „Piep**ysz?”. Przed Magdą były jeszcze rutynowe badania i cytologia, której wyniki otrzymała przez telefon. Ginekolog kazała jej stawić się w gabinecie, ponieważ badania wykazały 4. grupę, czyli obecność komórek nowotworowych. Pod 45-latką ugięły się nogi, a kolejne wizyty u lekarzy specjalistów kończyły się tylko jednym zaleceniem – przerwaniem ciąży.
Zadała swoim dzieciom jedno kluczowe pytanie
Magda przez przypadek zobaczyła reklamę fundacji „Rak’n’roll”, zadzwoniła pod podany numer i kilka dni później znalazła się w rękach najlepszego specjalisty w kraju. Magda bała się tylko tego, że rak ją pokona. Była zdeterminowana, by urodzić dziecko, lecz bała się co się stanie, gdy jej zabraknie.
– Posłuchaj mnie, matka. Rak szyjki macicy to śmiertelna choroba. Ale będę się starał uratować was obie. Urodzisz córkę – przekazał jej profesor Romuald Dębski.
Wraz z mężem zdecydowała już, że będą razem walczyć z całych sił o zdrowie. Jednak zdarzały się i słabsze momenty. Któregoś dnia Magda zapytała swoje dzieci o sprawę, która wielu osobom złamałaby serce: „Jak umrę, zaopiekujecie się dzieckiem?” – tylko na nią nakrzyczały, że opowiada głupoty. To one wspierały zarówno mamę jak i tatę, który płakał na szpitalnych korytarzach podczas gdy jego żona brała chemię. Zaczęła tracić włosy.
Cuda się zdarzają. Romuald Dębski nie na darmo jest nazywany „specjalistą od spraw beznadziejnych”
Z chemią musiała także poczekać, aż organy dziecka będą w pełni wykształcone i zyskają pewność, że urodzi się zdrowe. Brała 5 cykli chemii co 3 tygodnie. Mąż trzymał się twardo, dla swojej żony, a ona sama dziwiła się, że znosi leczenie tak dobrze. To był dobry znak. Jedynie 2 tygodnie przed porodem mocno cierpiała.
Zosia urodziła się przez cesarskie cięcie w 32. tygodniu ciąży. Na sali nad obiema silnymi kobietami czuwało 20 osób. Zosia otrzymała jedynie sterydy, aby jeszcze bardziej rozwinąć płuca. Była kompletnie zdrowa – ważyła 1950 g i dostała 9 punktów w skali Apgar. Po raku Magdy nie ma już śladu, pozostaje jej jedynie zgłaszać się na regularne kontrole.
Źródło: pikio.pl