Trzej byli posłowie, którzy w tej kadencji po raz pierwszy zasiadają w Senacie, nie mają tych samych wrażeń z pracy w drugiej izbie, choć należą do tego samego klubu. Antoni Mężydło i Paweł Arndt uważają, że Sejm jest lepiej zorganizowany, a Krzysztof Brejza przeciwnie.
Polska Agencja Prasowa zapytała trzech senatorów X kadencji, którzy po raz pierwszy zasiadają w Senacie, a wcześniej przez kilka kadencji byli posłami, o różnice między pracą w obu izbach. Ich opinie różnią się między sobą, choć wszyscy trzej są senatorami Koalicji Obywatelskiej.
Antoni Mężydło: Sejm lepiej zorganizowany
Antoni Mężydło przekonuje, że jeśli chodzi o organizację pracy, Sejm jest znacznie lepiej zorganizowany.
– W Sejmie jest harmonogram, w Senacie nie ma. W Sejmie można zadawać pytania przez określony czas, w Senacie nie ma ograniczeń – mówi.
Podkreśla, że byli posłowie chcieli wprowadzić limity czasowe do regulaminu Senatu, ale spotkało się to ze sprzeciwem starszych senatorów. Mężydło dziwi się zwłaszcza tym senatorom, którzy niegdyś byli europosłami, ponieważ w Parlamencie Europejskim czas na wypowiedzi czy pytania jest przestrzegany jeszcze bardziej rygorystycznie niż w Sejmie.
– Chodzi o to, żeby nie tracić czasu, bo najgorsze są przestoje – przekonuje Mężydło. Dodaje, że jego negatywne wrażenia jako nowego senatora niweluje tylko to, że „w Senacie jest misja do wykonania”.
Paweł Arndt: praca w Sejmie bardziej absorbująca
Krytyczny pogląd na organizację pracy Senatu ma także senator Paweł Arndt (KO).
– Nie wiadomo kiedy są głosowania, kiedy kolejny punkt, jak ktoś jest zainteresowany jakimś punktem, to musi czekać i czekać, nie wiadomo, czy ten punkt będzie we wtorek, w środę czy w czwartek – wymienia. – Koledzy tłumaczą, że taka jest tradycja Senatu i tak powinno być. Ja jestem jednak człowiekiem zorganizowanym i wolałbym wiedzieć, co kiedy nastąpi – przekonuje.
Dodaje, że sugerował takie zmiany w regulaminie, by np. w pewnym momencie zamykać listę mówców, bo czasem jest tak, że kogoś nie ma na sali, a potem przychodzi i zapisuje się do głosu. – Sugerowałem coś takiego, ale koledzy uważają, że Senat musi się cechować dużą wolnością słowa – zaznacza. „Może przyzwyczaję się do tego trybu” – mówi.
Zdaniem Arndta, praca w Sejmie jest również bardziej absorbująca niż w Senacie, a ustawy analizowane bardziej wnikliwie, choć, przyznaje, w ostatnich latach to często nie miało miejsca. Dodaje zarazem, że jego wrażenia mogą się brać z tego, że w Sejmie przez lata zasiadał w komisji finansów, która jest komisją pracującą najwięcej. – Jako były członek komisji finansów zdziwiłem się, że Senat ma tylko 20 dni na prace nad ustawą budżetową. Jest to dla mnie mało zrozumiałe, bo na zwykłą ustawę ma 30 dni – mówi senator KO.
Krzysztof Brejza: pracuje się bardziej merytorycznie
Zupełnie inne wrażenia ma natomiast senator Krzysztof Brejza. – W Senacie pracuje się inaczej, ale na podstawie mojego doświadczenia trzech kadencji sejmowych, a zwłaszcza kadencji ostatniej odnoszę wrażenie, że pracuje się bardziej merytorycznie – przekonuje.
– W Senacie można pochylić się nad przepisem, można zadawać znacznie więcej pytań, można uzyskiwać na nie odpowiedzi, można w warstwie merytorycznej znacznie głębiej się zanurzyć w ustawie niż w Sejmie – mówi Brejza.
– Sejm w ostatnich latach przypomina ekspress do uchwalania ustaw – wciskany jest guzik i ustawa przechodzi z Nowogrodzkiej w trybie ekspresowym, bez możliwości dokonywania jakichkolwiek korekt – podkreśla.
Stąd, jak dodaje, gdy został senatorem, utwierdził się w przekonaniu, że izba ta jest potrzebna, bo realnie jest w stanie naprawiać błędy legislacyjne Sejmu. – Proces tworzenia dobrego prawa ma teraz miejsce w Senacie – przekonuje.
Źródło: onet.pl