Robert Biedroń był jednym z uczestników debaty w Parlamencie Europejskim. Przygotował mocne wystąpienie, które w dobitny sposób miało pokazać jego zdanie na temat wolności mediów. Powiedział tylko jedno zdanie i został poproszony o zwolnienie mównicy. Dlaczego?
Robert Biedroń podczas debaty na temat wolności w mediach postanowił postawić na czyny, a nie słowa. Swój czas, który mógł poświęcić na wypowiedź, wykorzystał w zupełnie inny sposób.
– Tak właśnie wyglądałaby demokracja bez wolnych mediów – powiedział tylko, po czym zasłonił usta czarną tabliczką z napisem „Free media”, czyli „Wolne media”.
Potem milczał przez kilka sekund. Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Wystąpienie przerwał przewodniczący debaty, prosząc, by europarlamentarzysta Wiosny odszedł od mównicy.
– Byłby pan uprzejmy ustąpić sprzed pulpitu? – poprosił.
Po tych słowach Robert Biedroń bez słowa odszedł od pulpitu. Trzeba przyznać, że wybrał bardzo nietypowy sposób na wyrażenie swojego zdania. Odwołał się tym samym do polskiego protestu mediów, gdy większość stacji telewizyjnych i radiowych oraz portale internetowe zawiesiły emisję treści, by pokazać, jak może się skończyć nałożenie podatku od reklam.
Głos zabrał za to Leszek Miller, który w dobitnych słowach wyraził swoje zdanie.
– Jestem Polakiem i też powiem o faktach: polski rząd planuje wprowadzić podatek od reklam, będący w istocie haraczem, wymierzonym w niezależną prasę, telewizję i radio. Wolne media traktowane są jako wróg czyhający na polską suwerenność – powiedział.
– Prawdziwy przywódca Polski, Jarosław Kaczyński, powiedział, że chce Budapesztu w Warszawie i realizuje ten plan, także w obszarze medialnym. Media publiczne są instrumentem goebbelsowskiej propagandy, eurofobii i ataku na opozycję. Przyszedł czas na media prywatne- stwierdził z kolei Radosław Sikorski.
Chyba się popisy Wiśniewsk… Biedronia nie spodobały 😉 pic.twitter.com/D7YHtZePY3
— Edyta Kazikowska (@KazikowskaEdyta) March 10, 2021
Źródło: se.pl