Wiadomości

Berkowicz: Proponujemy dużo bardziej racjonalne rozwiązanie niż 500 plus. Można nazwać to projektem „1000 plus”

Jestem przekonany, że nie tylko wyborcy będą do nas przepływać, ale z czasem i posłowie – między innymi z PiS-u – mówi w rozmowie z Onetem poseł Konfederacji Konrad Berkowicz. Polityk opowiada także o projekcie „1000 plus” oraz o planach swojego ugrupowania na najbliższe cztery lata.

Berkowicz: Proponujemy dużo bardziej racjonalne rozwiązanie niż 500 plus. Można nazwać to projektem "1000 plus"

Foto: Dawid Zuchowicz / Agencja Gazeta

  • Chcemy wprowadzić bony edukacyjne, czyli rozwiązania polegające na tym, że rodzice dostaną bon na opłacenie szkoły i wybiorą dowolną szkołę – mówi Berkowicz
  • Jesteśmy gotowi na współpracę programową, czyli moglibyśmy współpracować przy głosowaniu w sytuacji, gdy PiS zgodziłby się zrealizować nasze postulaty, na przykład likwidacji podatku dochodowego – deklaruje poseł
  • Jak Berkowicz tłumaczy słowa Korwin-Mikkego o tym, że kobiety są mniej inteligentne? -Mówi się, że Janusz Korwin-Mikke obraża w ten sposób kobiety – nieprawda. To stwierdzenie o średniej, a nie istnieje coś takiego, jak „średnia kobieta” – stwierdza
  • Dla Tuska wycofanie się było dobrą decyzją, ale gorszą dla Koalicji Obywatelskiej, bo mimo wszystko byłby lepszym kandydatem niż Kidawa-Błońska – ocenia. Poseł wystartuje w prawyborach prezydenckich Konfederacji, gdzie jego rywalem będzie m.in. Korwin-Mikke

Dagmara Moździerz: Za panem pierwsze, gorące dni w Sejmie. Coś pana zaskoczyło?

Konrad Berkowicz: Zaskoczyła mnie ilość głupot płynąca z mównicy sejmowej. Wcześniej unikałem oglądania telewizji, żeby tych bzdur nie słuchać. Teraz będąc posłem, stwierdzam, że jest tego znacznie więcej, niż sobie wyobrażałem. Chodzi o ogólny poziom. Debata w Sejmie jest pozbawiona elementarnych zasad logiki i mam wrażenie, że posłowie wychodzą na mównicę nie po ty, by naprawdę ze sobą dyskutować, tylko po to, żeby wygłosić jakieś populistyczne oświadczenia dla swoich wyborców.

Jaki wniosek formalny chciał zgłosić Grzegorz Braun przed expose Mateusza Morawieckiego?

O przerwę w obradach po to, by uzupełnić porządek obrad o odpowiedzi na pewne ważne dla niego pytania, od których miałoby zależeć nasze ewentualne poparcie rządu tworzonego przez Mateusza Morawieckiego. Jego wniosek nie został jednak dopuszczony.

Tego dnia PiS wycofało swój projekt ws. 30-krotności składki na ZUS.

To była kolejna próba ograbienia Polaków z ich ciężko zarobionych pieniędzy. Klasyk mówił, że ZUS jest z pewnością instytucją przestępczą, tyle że niezorganizowaną. Obawiam się, że rząd dąży do tego, aby ta instytucja była w swoich procederach zorganizowana.

Tłumaczy się to tym, że ci, którzy rzekomo zarabiają więcej, nie mogą płacić niższych podatków niż ci, którzy zarabiają mniej. Niestety to nie jest prawda, bo ci, których dotyczy ta ustawa, którą nazywam ustawą o mega ZUS-ie, płacą wyższy podatek dochodowy.

Jakie proponuje pan rozwiązanie w tej sprawie?

Jak najbardziej jestem za tym, żeby wszyscy płacili równe podatki, ale wyrównywanie podatków powinno polegać na obniżeniu podatku tym, którzy te podatki płacą wyższe, a nie na podwyższaniu podatków tym, którzy te podatki płacą niższe.

Dlatego my proponujemy na początek zamiast ustawy o mega ZUS-ie, ustawę o zwiększeniu kwoty wolnej od podatku. Przedstawiłem ją wczoraj z mównicy sejmowej. Nasza ustawa przewiduje zwiększenie kwoty wolnej od podatku do 30 200 zł, co oznaczałoby, że na przykład ktoś, kto dostaje płacę minimalną, w ogóle nie płaciłby podatku dochodowego, co wydaje mi się naturalne. Jeżeli rząd ustala, że coś stanowi minimum wynagrodzenia, to dlaczego chce od tego minimum potrącać jeszcze podatek dochodowy? Chcemy z tym absurdem skończyć i chcemy, żeby PiS wreszcie spełnił swoją obietnicę wyborczą.

W ostatnich dniach najgłośniej jest o powtórzonym głosowaniu ws. członków KRS.

Znacznie ważniejszym problemem jest projekt ustawy o mega ZUS-ie, przegłosowana podwyżka akcyzy, czy nowi sędziowie Trybunału Konstytucyjnego. Tymczasem głównym tematem jest teraz kwestia przeprowadzenia głosowania. Pani marszałek popełniła błąd – powinna była ogłosić wyniki i zgodnie z regulaminem przeprowadzić reasumpcję głosowania, którego wyniki w oczywisty sposób nie oddawałyby woli większości Sejmu.

To błąd proceduralny, popełniony ze strachu przed ośmieszającym posłów PiS-u wynikiem, ale nie miał istotnego znaczenia. PiS i tak ma większość i może przegłosować wszystko, co zechce. Pseudoopozycja – PO-PSL-Lewica – zareagowała na to na wyrost dla celów propagandowych.

Rząd planuje podwyżkę akcyzy o 10 proc., by zmniejszyć spożycie alkoholu w kraju. Czy to faktycznie może przyczynić się do ograniczenia spożycia alkoholu w społeczeństwie?

Podwyżka akcyzy nie ma nic wspólnego z walką z alkoholizmem, tak jak podniesienie akcyzy na papierosy nie ma nic wspólnego z walką z nałogiem papierosowym. Zresztą PiS niechcący przyznał się, że nie jest to ustawa związana ze zdrowiem, bo sam – zgłaszając tę sprawę – skierował ją do zaopiniowania do Komisji Finansów Publicznych, a nie do Komisji Zdrowia. Oczywiście ta ustawa nie ma na celu zmniejszania problemu alkoholowego, tylko łatanie dziur budżetowych kolejnymi podatkami. Zresztą ta ustawa jest skonstruowana tak, że cena papierosów wzrośnie o złotówkę, więc dość sporo, ale przykładowo cena piwa wzrośnie zaledwie o 6 gr. Jeśli ktoś wierzy, że taka podwyżka zniechęci kogoś do picia, jest naiwny.

Czy jest akcyza, czy nie, ten alkohol i tak jest spożywany, a państwo zabiera resztę pieniędzy. Gdyby akcyza została zlikwidowana, wódka byłaby kilka razy tańsza i więcej pieniędzy zostałoby dla rodziny.

Jakie projekty będą kluczowe dla Konfederacji w najbliższej kadencji?

Z jednej strony skupimy się na gospodarce, czyli chcemy zwiększyć znacząco kwotę wolną od podatku, a docelowo zlikwidować podatek dochodowy, który jest nieskuteczny, niemoralny i powoduje ogromną biurokrację. Z drugiej strony będą to projekty światopoglądowe. Chcemy zagwarantować ustawowo rodzicom wybór, w jakim światopoglądzie są wychowywane ich dzieci.

Widzimy teraz tendencję do tego, że do szkół wkraczają ludzie związani z ruchami LGBT, którzy chcą ingerować w lekcje i promować swój światopogląd. Zastrzegam, że ja nie chcę narzucać swojego światopoglądu rodzicom i dzieciom, ale też nie chcę, żeby moim dzieciom narzucono czyjś światopogląd.

Jak chcecie to przeprowadzić?

Chcemy wprowadzić bony edukacyjne, czyli rozwiązania polegające na tym, że rodzice dostaną bon na opłacenie szkoły i wybiorą dowolną szkołę. Placówki powinny być różnorodne i powinna być między nimi konkurencja. Niech wygrywają lepsze szkoły. Podobnie jest ze szkołami językowymi, gdzie stosowane są różne metody nauczania dla różnych ludzi, bo przecież się różnimy.

„Mówi się, że Janusz Korwin-Mikke obraża w ten sposób kobiety – to nieprawda”

Powiedział pan kiedyś, że element edukacji seksualnej, który zakłada uczenie dzieci masturbacji, jest sam w sobie rodzajem pedofilii. Mając do wykorzystania taki bon, nie zdecydowałby się pan na uczestnictwo dziecka w lekcjach edukacji seksualnej?

Nie chciałbym, żeby obcy nauczyciel w szkole uczył mojego dziecka na temat seksu. Jest to delikatny temat, związany nie tylko z fizycznością, ale też emocjami i uczuciami i nie widzę potrzeby, by moje dziecko uczyło się o tym w jakimś skostniałym systemie szkolnictwa.

Uważam, że spokojnie dziecko może takich rzeczy nauczyć się w rodzinie, która zrobi to z najwyższą delikatnością, znając wrażliwość tego dziecka i jego problemy. Jeżeli ktoś poczuję potrzebę skorzystania z pomocy specjalisty, który pomoże mu wychować dziecko w tej kwestii, to może z tego skorzystać, wykorzystując część tego bonu.

Wierzę, że bony edukacyjne sprawią, że powstaną różne koncepcje, jak o tym uczyć.

Podkreśla pan, że nie chce niczego narzucać i chce pan dać wszystkim rodzicom równe prawo wyboru, a jednocześnie lider pańskiej partii mówi, że kobiety są mniej inteligentne, słabsze i muszą zarabiać mniej.

Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że w normalnym państwie stosunek polityka do edukacji, kobiet, kościoła czy czegokolwiek nie ma żadnego znaczenia, dlatego, że w normalnym państwie politycy nie narzucają innym, jak mają żyć. My nie chcemy narzucać innym, jakie mają mieć relacje w rodzinach, czy kobieta powinna pracować, czy nie i tak dalej. To, że jeden polityk uważa, że kobieta powinna zostać w domu i wychowywać dzieci, a inny uważa, że ważniejsze jest, żeby realizowała swoje ambicje zawodowe, moim zdaniem nie ma znaczenia.

Zwracam uwagę, że Janusz Korwin-Mikke sprzeciwia się obecnemu systemowi, w którym duże opodatkowanie pracy powoduje, że kobieta jest pozbawiona tego wyboru. Nigdy nie powiedział niczego, z czego wynikałoby, że chce kogokolwiek do jakiegoś modelu zmusić.

Czyli nie przeszkadza panu, że Korwin-Mikke twierdzi, że kobiety są mniej inteligentne?

Co do tych zdań na temat tego, jakie są kobiety – jest to jakaś dziwna sprawa. Przecież faktem biologicznym jest, że np. kobiety są niższe od mężczyzn. Nie oznacza to, że każda kobieta jest niższa od każdego mężczyzny tylko, że średnia wzrostu kobiet jest niższa od średniej wzrostu mężczyzn. Nie świadczy to źle ani o kobietach, ani o mężczyznach, po prostu tak jest.

To stwierdzenie było oparte na tym, że średnie IQ kobiet jest, według badań przytaczanych przez Janusza Korwin-Mikkego, troszkę niższe od średniego IQ mężczyzn, jednak nie wynika z tego, że każda kobieta jest mniej inteligentna od każdego mężczyzny. Mówi się, że Janusz Korwin-Mikke obraża w ten sposób kobiety – to nieprawda. To stwierdzenie o średniej, a nie istnieje coś takiego jak „średnia kobieta”.

Naprawdę takim tłumaczeniem chce pan przekonać kobiety?

Jeśli ktoś mówi, że stwierdzenie niższej inteligentncji jest obrażaniem, obraża ludzi mniej inteligentnych. Ja wiem, że jestem mniej inteligentny od wielu kobiet, ale z tego powodu się nie obrażam. Inaczej musielibyśmy uznać, że wszyscy ludzie mniej inteligentni, są gorsi. Istotne jest to, że prawo powinno być równe dla wszystkich bez względu na to, jaką kto ma płeć.

„Jestem przekonany, że nie tylko wyborcy będą do nas przepływać, ale z czasem i posłowie – między innymi z PiS-u”

Czy Konfederacja ma już plan na zagospodarowanie subwencji?

Otrzymamy ją dopiero po przyjęciu naszego sprawozdania finansowego, czyli około maja. Jest to rzeczywiście dość duża kwota, chociaż biorąc pod uwagę koszt walki politycznej – propagandy, reklamy, utrzymania pracowników, którzy się tym wszystkim zajmują – i rozkładając to na cztery lata, to wcale nie jest to tak dużo.

Połowa pieniędzy będzie odkładana na kampanię wyborczą, a część będzie wydawana na utrzymanie struktur partii w całej Polsce i bieżącą promocję naszych poglądów politycznych.

Wspomniał pan niedawno, że część wyborców PiS przechodzi na stronę Konfederacji.

W części konserwatywnej PiS prezentuje w swojej retoryce poglądy podobne do naszych, ale ich nie realizuje i do tej pory nie miało konkurenta w Sejmie, bo wszyscy konkurenci PiS-u przedstawiali inne poglądy. Teraz ma konkurenta, który jest bardziej wiarygodny. Wreszcie wyborcy mają alternatywę i widząc, że PiS odpuszcza w tych kwestiach światopoglądowych, przerzuca się na Konfederację.

Te podobne poglądy świadczą o tym, że są kwestie, w których Konfederacja jest gotowa poprzeć PiS?

Jak najbardziej będziemy popierać wszystkie dobre rozwiązania, niezależnie od tego, czy zgłosi je PiS, PO, PSL czy SLD. Jeżeli PiS będzie zgłaszać ustawy, które będą dobre, na pewno będziemy je popierać. Przykładowo PiS deklaruje, że chce się sprzeciwić wkraczaniu ideologii gender i LGBT do szkół, więc jeżeli tylko zgłosi ustawę, która zagwarantuje rodzicom, że nie będzie to dotykało ich dzieci, to oczywiście to poprzemy. Zresztą sami chcemy taki projekt zgłosić. Mam nadzieję, że znajdzie się przynajmniej czterech posłów PiS-u, którzy się pod nim podpiszą.

Często posłowie PiS-u popierają jakieś projekty, ale z obawy o konsekwencje ze strony kierownictwa partii nie decydują się ich podpisać. W związku z tym jestem przekonany, że nie tylko wyborcy będą do nas przepływać, ale z czasem i posłowie – między innymi z PiS-u.

Czy Konfederacja bierze pod uwagę możliwość koalicji z PiS-em?

Jestem przeciwny takiemu rozwiązaniu, w sensie normalnie rozumianej koalicji, która polega na tym, że rząd proponuje jakieś stołki i tego typu rzeczy, a w zamian partia głosuje razem z PiS-em. Jesteśmy gotowi na współpracę programową, czyli moglibyśmy współpracować przy głosowaniu w sytuacji, gdy PiS zgodziłby się zrealizować nasze postulaty, na przykład likwidacji podatku dochodowego.

Dobromir Sośnierz powiedział w rozmowie z Onetem, że jeśli Konfederacja zdobyłaby władzę, to zlikwidowałby 500 plus. Jakie jest pana zdanie w tej kwestii?

Takie stanowisko prezentuje wolnościowy komponent Konfederacji. Proponujemy dużo bardziej racjonalne rozwiązanie niż 500 plus. Zamiast zabierania ludziom pieniędzy w podatkach i później zwracania części tych pieniędzy, chcemy obniżyć podatki tak, żeby zostało realnie więcej pieniędzy w kieszeniach. Obliczyliśmy, że przy naszym programie średnio zarabiającej osobie zostałoby w portfelu 1000 zł, więc można nazwać to projektem 1000 plus.

„Tusk byłby lepszym kandydatem niż Kidawa-Błońska”

Zapowiedział pan swój start w prawyborach. Kogo uważa pan za największego konkurenta?

Zorganizowaliśmy prawybory, bo mamy bardzo dużo dobrych kandydatów na kandydatów na prezydenta i chcemy wyłonić najlepszego. Uważam, że jest to przede wszystkim wybór ideowy właśnie dlatego, że Konfederacja składa się z komponentu bardzo wolnościowego, który reprezentuję ja i kilku innych liderów, a drugi komponent jest komponentem narodowców, którzy poglądy w sprawach rynku nie są tak daleko idące, jak nasze.

Na przykład Krzysztof Bosak jest zwolennikiem programu 500 plus, uważając go za program prodemograficzny. Uważam te prawybory za bardzo ważny wskaźnik dla Konfederacji, które idee będą dominować. Nie chciałbym wskazywać, kto jest moim głównym rywalem.

Rywalizuje pan o nominację z Januszem Korwin-Mikke. Jak pan się z tym czuje?

Jest to rzeczywiście sytuacja dosyć specyficzna, bo nie ma między nami istotnych różnic ideowych, więc traktuję to z przymrużeniem oka. Bardziej chodzi o to, żeby pokazać, jak wielu mamy dobrych kandydatów.

W PO największe szanse ma Małgorzata Kidawa-Błońska. Obawia się jej pan?

Bardzo lubię silne kobiety w polityce. Naszym autorytetem jest Margaret Thatcher, natomiast wydaje mi się, że Małgorzacie Kidawie-Błońskiej jest bardzo daleko do Żelaznej Damy.

Mocniejszym rywalem byłby Donald Tusk, który się wycofał?

Myślę, że postąpił mądrze z jego punktu widzenia. Uważam, że Donald Tusk nie miałby szans w tych wyborach, zresztą powiedział to wprost, że jest za bardzo obciążony niepopularnymi decyzjami, przy czym on te decyzje uważa zapewne za poprawne i konieczne.

Ja uważam je za złe, ponieważ to za rządów Donalda Tuska doszło m.in. do zwiększenia wieku emerytalnego. Donald Tusk nie lubi przegrywać, kiedyś zresztą sam przyznał, że ma naturalną tendencję do unikania sytuacji, które mogłyby sprawić przykrość. Biorąc to pod uwagę, wycofanie się było dobrą dla niego decyzją, ale gorszą dla Koalicji Obywatelskiej, bo mimo wszystko byłby lepszym kandydatem niż Kidawa-Błońska.

Niedawno w sieci ukazało się zdjęcie, na którym widnieje pan w towarzystwie młodych mężczyzn, wykonując gest hitlerowskiego pozdrowienia. Mimo że to fotografia sprzed lat, wywołała niemałe kontrowersje.

Było to zdjęcie zrobione prywatnie, nie w ramach żadnej działalności publicznej, nie byłem wtedy nawet jeszcze osobą publiczną. Zdjęcie zostało zrobione w sytuacji, w której wyśmiewaliśmy idee narodowego socjalizmu polskich faszyzujących aktywistów. Robiliśmy dokładnie to, co robił Kabaret Moralnego Niepokoju czy Kabaret Limo w swoich licznych występach, czy choćby Cezary Pazura w jednym z seriali.

Jeżeli ktoś uważa, że ze względu na wrażliwość związaną z tragedią Holokaustu, nie należy tego publicznie robić, to zaznaczam, że nigdy tego publicznie nie zrobiłem. Więc jeśli należy mieć do kogoś pretensje, to do tego, kto wyciągnął to zdjęcie i je upublicznił. Nie mam sobie nic do zarzucenia, uważam, że robienie sobie żartów prywatnie nie jest niczym złym.

Każdych żartów?

Powszechną praktyką jest na przykład w prywatnych rozmowach opowiadanie kawałów o Żydach. Nie oznacza to, że ktoś, kto powie kawał o Żydzie, jest antysemitą. Dodam, że tu nie żartowałem z Żydów, lecz z narodowych socjalistów i nie wiem, kogo miałbym w ten sposób obrazić. Rzeczywiście zdjęcie zostało zrobione w czasie, kiedy działałem już w młodzieżówce, ale nie było to żadne publiczne spotkanie.

Chciałbym zaznaczyć, że to, że jedna z dziennikarek czy jeden z polityków PiS-u próbowali wymóc na mnie, żebym za to zdjęcie przeprosił, to jest dokładnie tak, jakby Cezary Pazura miałby teraz przepraszać za to, że w jednym z seriali wykonywał ten sam gest. Jest to absurd. Przepraszanie za to teraz byłoby z mojej strony hipokryzją.

Źródło: onet.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close