Daniel Olbrychski wraz z synem, Rafałem, przeżywa ogromny dramat. Do samego końca miał nadzieję, że z ukochanym wnukiem wszystko będzie dobrze. Los pokazał, że miał całkowicie inne plany. Straszna śmierć, rodzina wyjawiła więcej informacji na ten temat.
Daniel Olbrychski ma dwóch wnuków – Jakuba i Antoniego. Niestety, młodszy z nich, 27-letni Jakub, nie żyje. O jego śmierci rodzina Olbrychskich dowiedziała się w niedzielę, 15 marca.
W tym trudnym czasie muszą być ze sobą razem, wspierają się nawzajem. Chociaż między Danielem Olbrychskim i jego synem Rafałem nie ustawały medialne przepychanki i pojawiały się niepochlebne wywiady (Daniel Olbrychski wystąpił nawet do sądu o wyłączną opiekę nad wnukami), to panowie zdołali dojść do porozumienia.
Teraz rodzina skupia się na tym, by godnie pożegnać członka rodziny, a także dowieść, dlaczego i jak zginął Jakub. Jego śmierć zszokowała media, miał przed sobą jeszcze lata życia.
Ciało określono jako nomen nominandum
14 marca na policję zadzwonił mieszkaniec jednej z mniejszych miejscowości, która przylegała do lasu zlokalizowanego w powiecie otwockim, w okolicy drogi krajowej nr 50 z Kołbieli do Góry Kalwarii. Zszokowany mężczyzna poinformował dyżurnego, że znalazł ciało młodego chłopaka i prosi o pomoc. Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, potwierdza te informacje. Nikt nie rozpoznał twarzy chłopaka, dlatego zakwalifikowano go jako nomen nominandum, czyli NN – osoba bez ustalonej tożsamości.
Wyszedł z domu i już nie wrócił
15 marca wieczorem, brat Jakuba, Antoni, publicznie poinformował o śmierci brata. Jak wspomina, 27-latek miał przed kilkoma dniami wyjść z domu, nic nikomu nie mówiąc. Nie miał przy sobie żadnych dokumentów (co nieco wydłużyło proces identyfikacji) i był ubrany w samą tylko koszulę. Chociaż bliscy od razu rozpoczęli poszukiwania, to te na nic się zdały. Po Jakubie nie było żadnego śladu. Antoni zdradził także, że 27-latek borykał się z silnymi problemami natury psychicznej.
Jakub miał ogromne problemy, ciężko było mu skutecznie pomóc
– Kuba chorował na schizofrenię, ale skłonienie go do leczenia było bardzo trudne. Mimo to w ciągu kilkunastu ostatnich lat wielokrotnie poddawał się leczeniu. Był w szpitalach na Sobieskiego, w Tworkach, w Drewnicy i w Lublińcu. Ale zawsze prędzej czy później odstawiał leki, wracał do nałogów, a z tym przychodziła psychoza. Podobnie z terapiami – zaczął ich kilkanaście, ale nigdy nie udało się go utrzymać na nich dłużej. Pomóc mu było ciężko. Nie cierpiał nadzoru, buntował się, uciekał. Mówił, że jak naprawdę będzie chciał się zabić to i tak go nie upilnujemy. Mimo to staraliśmy się i wiele razy udawało się wyciągnąć go z krytycznych sytuacji. Ale nie tym razem. Teraz po prostu wyszedł bez niczego. W samej koszuli, bez dokumentów. Nie wiadomo czy umarł z wycieńczenia, od mrozu, czy ktoś go zabił. Strasznie się męczył na świecie – jak nie psychozy to depresja, apatia, rozkojarzenie. Relacje mieliśmy trudne, ciężko było się dogadać, ale zawsze w końcu udawało się znaleźć jakąś nić porozumienia. Mam nadzieję, że chociaż teraz ten rozgorączkowany umysł uwolnił się od strachu i odpoczywa – napisał w mediach społecznościowych Antoni Olbrychski. W innym wpisie dodał również, że 4 lata temu Jakub znalazł się po ponad miesięcznym zaginięciu. Tym razem znaleziono go szybciej, a serca napełniły się rozpaczą.
Prokuratura natychmiast przystąpiła do oględzin
Prokuratura od razu po informacji o znalezieniu ciała 27-latka podjęła się śledztwa. Należało ustalić przyczyny śmierci. Śledczy przesłuchali zarówno osobę, która znalazła ciało, jak i zostały zebrane informacje od członków rodziny denata. Rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga zdradził dziennikarzom, że na ciele nie było żadnych widocznych obrażeń, co mogłoby wskazywać na udział osób trzecich. 27-latek wstępnie nie został zakwalifikowany jako ofiara zabójstwa czy śmiertelnego pobicia. Być może rzeczywiście organizm nie wytrzymał niskich temperatur lub skrajnego wycieńczenia.
Wyniki sekcji zwłok okażą się kluczowe dla dochodzenia
Marcin Saduś zdradził również, że śledztwo zostało zakwalifikowane nie jako samobójstwo, jak sądziła większość mediów.
– Prokuratura w podwarszawskim Otwocku wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci mężczyzny. To kwalifikacja robocza, którą zawsze przyjmuje się przy tego typu sprawach – mówi rzecznik prokuratury na warszawskiej Pradze. Kluczowe okażą się być wyniki sekcji zwłok, na które trzeba będzie poczekać co najmniej kilka dni. Oględziny wykażą, co było powodem zgonu.
Źródło: pikio.pl