Nie wierzyła w koronawirusa. „Plandemia” zabiła jej męża, znanego instagramera
17.10.2020
81 4 minut przeczytać
Nie wierzyła w koronawirusa, dopóki jej młody mąż nie zmarł z powodu COVID-19. Historia popularnego instagramera powinna być przestrogą dla osób negujących istnienie epidemii. Zagrożenie jest bowiem realne.
Dlaczego ludzie nie wierzą?
Według psychologów, fakt negowania istnienia epidemii koronawirusa wynika ze słabej psychiki wybranych osób. Ludzie poprzez zaprzeczanie wydarzeniom i zjawiskom rozgrywającym się na ich oczach, wytwarzają w sobie fałszywe poczucie bezpieczeństwa, które ułatwia im przetrwanie trudnego okresu.
Ze względu na to, że koronawirus jest tematem nowym, o którym nikt nie ma pełnej wiedzy, pojawiają się rozmaici „eksperci” w postaci celebrytów bądź youtuberów, którzy produkują własne informacje. W ten sposób starają się wypełnić lukę niewiedzy, która pozostawia wiele miejsca na domysły. Dr Konrad Maj, psycholog społeczny tłumaczy, dlaczego wiara w „plandemię” stała się tak popularna.
Ludzie po prostu wybierają sobie z teorii spiskowych to, co im pasuje. To jest konglomerat rozmaitych faktów, półprawd, ćwierćprawd, nawet kłamstw, które są składane w sensacyjne historie. Są społecznie powielanie, bo szerzenie informacji w swoim otoczeniu ma służyć budowaniu pozycji, pokazywaniu siebie jako osoby poinformowanej, i to lepiej niż inni. Tak rodzi się infodemia.
Skrajnymi przypadkami zaprzeczania pandemii jest organizacja tzw. „Covid party”, podczas których dochodzi do celowych zakażeń. Jakiś czas temu jeden z uczestników takiej zabawy poniósł śmierć na skutek COVID-19.
Nie wierzyła w koronawirusa
Brak wiary w koronawirusa jest zjawiskiem powszechnym i dotyka nawet osoby znane. W marcu tego roku, ukraińska blogerka, Sofija Stużuk opublikowała w sieci długi wpis poświęcony epidemii koronawirusa. Stwierdziła w nim, że wirus to sztuczny twór, który powstał w 2015 roku.
Bez wątpienia przechodzi się go nie za przyjemnie. Ale niebezpieczeństwo jest jawnie wyolbrzymione. Nie jest on dużo straszniejszy od zwyczajnej grypy, naprawdę. Nie boję się wirusa.
Nastawienie kobiety do tematu epidemii COVID-19 zmieniło się diametralnie, gdy z powodu choroby zmarł jej mąż. Mężczyzna, który był znanym instagramerem także nie wierzył w pandemię. Dopiero doświadczenie życiowego dramatu sprawiło, że Sofija zrozumiała, że choroba naprawdę może zabić każdego.
Opublikowała w sieci kolejny post, w którym napisała, że teraz już jest świadoma niebezpieczeństwa.
Covid nie jest niebezpieczną chorobą dla tych, którzy są całkowicie zdrowi, ale Dima miał problemy z układem krążenia i powikłania dotknęły serce.
Sofija Stużuk ma najwięcej obserwujących na ukraińskim Instagramie – 5 mln. Z kolei, konto jej zmarłego męża obserwuje milion osób. Oboje zajmowali się w sieci promocją fitnessu i szeroko rozumianego, zdrowego stylu życia. Niestety, ćwiczenia na siłowni i zdrowa dieta nie uchroniły ich od nieszczęścia.