Lamara Bell umierała w samochodzie przez trzy dni. Mimo otrzymania zgłoszenia o wypadku funkcjonariusze zwlekali z przyjazdem na miejsce. Ostatecznie młoda kobieta zmarła w szpitalu. To tragedia.
Do dramatycznego zdarzenia doszło w lipcu 2015 r. Jeden ze świadków wypadku zadzwonił na numer alarmowy Dowodzenia i Kontroli Policji w szkockiej miejscowości Bilston Glen. W zgłoszeniu opisał on wyraźnie, że auto marki Renault Clio wypadło z drogi i zatrzymało się między drzewami.
Funkcjonariusz, który odebrał zgłoszenie, nie wprowadził go jednak do systemu. Przez jego zachowanie policja nie przyjechała na miejsce zdarzenia, a jedna z ofiar wypadku, młoda kobieta Lamara Bell konała przez kilka dni w samochodzie.
Police admit failings which lead to the deaths of John Yuill and Lamara Bell on the M9https://t.co/7WXwiwcMOi
— The Herald (@heraldscotland) September 7, 2021
Jak wykazały późniejsze wyniki sekcji zwłok, kobieta przez trzy dni leżała przytomna, chociaż jej stan był krytyczny. W kabinie pojazdu leżała obok swego martwego partnera. Niestety nie była ona w stanie sama opuścić pojazdu. Została w nim dosłownie zakleszczona.
Kobieta została odnaleziona 8 lipca, gdy inna osoba ponownie zadzwoniła na policję. Niestety było już za późno. Po czterech dniach walki, młoda kobieta zmarła.
Ponad sześć lat od zdarzenia rozpoczął się proces przed Sądem Najwyższym w Edynburgu. Zeznania policjantów jak i innych świadków wyraźnie wskazały, że błędy i opieszałość funkcjonariuszy, były bezpośrednią przyczyną śmierci dziewczyny. Policjanci odpowiedzialni za zaniedbania muszą zapłacić karę w wysokości 100 000 funtów.
– “Od zdarzenia minęło już bardzo, bardzo dużo czasu. Policja w końcu przyznała się do błędów. Szkoda, że tak długo musiałam na to czekać” – mówiła matka kobiety.
Źródło: twojenowinki.pl