Kilka miesięcy temu Magdalena Piekarska, ubiegłoroczna drużynowa brązowa medalistka mistrzostw świata w szermierce, otrzymała mocny cios od życia, usłyszawszy diagnozę o chorobie nowotworowej. Wystarczyło jednak kilka miesięcy, by urodziwa sportsmenka mogła triumfalnie ogłosić, że właśnie wyprowadziła doskonałe trafienie i pokonała najtrudniejszego przeciwnika.
– „Jest pani zdrowa i może pani zacząć treningi” to chyba najpiękniejsze słowa, jakie w życiu usłyszałam. W mojej ponaddwudziestoletniej karierze wiele już razy miałam kontuzje i przerwy z nimi związane, ale nigdy nie sądziłam, że kolejną przerwę spowoduje walka o życie – w ten sposób zaczyna się emocjonalny wpis, opublikowany przez Magdalenę Piekarską na jej oficjalnym koncie na Facebooku.
Do wpisu 31-latka z Warszawy dołączyła swoje aktualne zdjęcie, a w komentarzach zaroiło się od gratulacji, słów uznania oraz komplementowania nowego image’u sportsmenki z – jak sama z poczuciem humoru zaznaczyła – blizną w kształcie uśmiechu.
Walka z groźnym rywalem, jak wynika z wpisu Piekarskiej, zaczęła się kilka miesięcy temu. Wtedy usłyszała diagnozę: chłoniak Hodgkina, nazywany też ziarnicą złośliwą. Reprezentantka Polski utrzymywała to w tajemnicy, o jej chorobie i leczeniu nie wiedziała opinia publiczna, bo zawodniczka podczas leczenia nie czuła się na siłach.
Póki co nadal nie jest gotowa, by opowiedzieć o przebiegu choroby oraz towarzyszących jej zjawiskach, ale postanowiła zaakcentować, że z pokorą przyjęła to, co dał jej los. – Przede wszystkim powiem Wam, że wszystko w naszym życiu dzieje się po coś. Mocno w to wierzę, więc nie miałam żalu, ani pretensji do losu, czy Boga. Po prostu jak rasowa szpadzistka przyjęłam trafienie na klatę i działałam – dodała olimpijka z Londynu w 2012 roku.
Całą tę batalię Piekarska porównała do pojedynku na planszy, w którym za cel postawiła sobie nie tyle wygranie walki, co wygranie meczu, z uwagi na „poziom przeciwnika”.
– Żyję!!!! Jestem zdrowa!!!! Cieszę się każdą chwilą i mocno wierzę w to, że pokonałam chorobę raz na zawsze!!!! Teraz, gdy już wygrałam, jestem szczęśliwa, ale też nie ukrywam, że przed każda kolejną kontrolą będzie mi towarzyszył stresik. Ale spokojnie, umiem sobie z nim radzić. Trochę tych turniejów mam za sobą, tajemną wiedzę radzenia sobie w takich sytuacjach nabyłam od psychologów tak więc: wdech, wydech, wdech, wydech i dajesz, dajesz Pieksa – podkreśliła szpadzistka.
Piekarska liczy, że jej historia da komuś choremu nadzieję na to, że wygrana nawet w takim starciu jest możliwa, a bardzo ważna jest profilaktyka. Na końcu, niezwykle przejmująco, podziękowała najbliższym swemu sercu osobom, na czele z rodzicami „za nieskończoną miłość”.
Źródło: interia.pl