Polska

Tylko Sebastian przeżył ten horror. Chłopczyk i jego dwaj bracia zostali sierotami

Ten widok łamał serca. Tuż po wypadku strażak tulił 2,5-letniego Sebastiana, aby ten nie patrzył na rozbite auto i swoich martwych rodziców. Tylko cud sprawił, że chłopczyk przeżył czołowe zderzenie dwóch audi, do którego doszło na drodze w Jamnicy na Podkarpaciu. Dziecko trafiło do szpitala, ale na szczęście nie odniosło poważniejszych obrażeń. Są przy nim bliscy, którzy teraz będą musieli nie tylko jemu zastąpić mamę i tatę, ale także dwóm jego niewiele starszym braciom. Cała trójka w jednej chwili została sierotami.

Tylko Sebastian przeżył ten horror. Chłopczyk i jego dwaj bracia zostali sierotami

Drogowy dramat rozegrał się w sobotę. Małżeństwo Mariusz (†39 l.) i Marzena (†37 l.) pochodzili z miejscowości Przędzel pod Niskiem. Jechali z Sebastianem do szpitala w Tarnobrzegu. Dwaj starsi synowie zostali pod opieką w domu. – Najmłodszy synek uderzył się podczas zabawy. Rodzice chcieli, aby obejrzał go lekarz, a tylko w Tarnobrzegu miał wtedy dyżur dziecięcy chirurg – opowiada zrozpaczona babcia chłopców.

Czołowe zderzenie

Audi A4 prowadził Mariusz. Sam hobbistycznie ścigał się w rajdach samochodowych i był prawdziwym mistrzem. Jeszcze dwa tygodnie cieszył się z wygranej w zawodach. Ale w sobotę na drodze w Jamnicy był bez szans. Najlepsze umiejętności na nic się zdały. W auto rodziny z impetem czołowo uderzyło sportowe audi S7 z silnikiem o mocy jak w ciężarówce.

Kierujący nim 37-latek nie liczył się z nikim i niczym. W deszczu brawurowo wyprzedzał na zakręcie, na podwójnej ciągłej. Jak oświadczyła prokuratura, wszystko wskazuje na to, że kierowca był pijany. – To wskazał wynik alkomatu. Ale badanie było przeprowadzone w trakcie czynności ratowniczych i może być niedokładne. Czekamy na ostateczne wyniki badania pobranych próbek krwi – zaznacza Adam Cierpiatka, prokurator rejonowy w Stalowej Woli.

Wiadomo, że pod koniec kwietnia tego roku mężczyźnie cofnięto prawo jazdy, prawdopodobnie za przekroczenie prędkości. Nie udało nam się ustalić, czy zdołał odzyskać już prawo jazdy. Na razie ustala to prokuratura.

Sprawca odniósł obrażenia i trafił do szpitala, gdzie przeszedł operację jamy brzusznej.

– W niedzielę lekarze nie godzili się na jego przesłuchanie. Powołaliśmy biegłego, który oceni jego stan zdrowia i czy można wykonać z nim czynności – mówi prokurator Cierpiatka.

Rozpacz bliskich ofiar

Rodzina ofiar jest zdruzgotana. W rodzinnym domu Marzeny panuje rozpacz. Załamanych rodziców (73 i 74 l.) pocieszają dwie córki, a ich najstarszy syn jedzie z Francji.

– To byli wspaniali ludzie. Połączyła ich miłość od pierwszego wejrzenia. Tworzyli wyjątkowo szczęśliwe małżeństwo. Nie było Mariusza bez Marzenki i Marzenki bez Mariusza. W naszej pamięci zostaną jako Mana i Maniuś, bo tak kazali na siebie mówić – opowiada pani Anna, siostra.

Para początkowo jeździła do pracy we Francji, potem Mariusz prowadził firmę wykończeniową. Niedawno wybudowali własny dom.

– Szwagier był fachowcem jakich mało. Miał także talent artystyczny. Malował wspaniałe obrazy. W ich domu wisi prześliczny portret swojej kochanej żony… – dodaje pani Anna.

Poukładane życie rodziny w jednej chwili zawaliło się jak domek z kart. – Nie przyjmujemy jeszcze tego do wiadomości. Przecież przed chwilą się ze sobą widzieliśmy, rozmawialiśmy. Tydzień temu byli razem na osiemnastce chrześnicy Marzenki, a zaledwie dzień wcześniej Mariusz montował szafę u teściów – wspomina siostra zmarłej 37-latki.

Co będzie z dziećmi?

Artur (10 l.) był niedawno u I komunii, jego młodszy braciszek Norbert (9 l.) będzie miał ją za rok. Dzieci już wiedzą, że ich rodzice do nich nie wrócą. Straszną wiadomość, pomógł przekazać psycholog. – Rozpacz jest wielka, ale to do chłopców chyba jeszcze nie dociera. Nie zostaną sami. Zaopiekujemy się nimi – zapewnia ciocia.

Obawy o śledztwo

Rodzinę niepokoi śledztwo prowadzone w sprawie wypadku. – Doszły nas słuchy, że sprawcą jest człowiek, który ma znajomości i pieniądze. Ponoć to syn jakiejś wpływowej osoby, poza tym nie każdego stać na auto za 300 tys. zł. Boimy się, że będzie próbował pomniejszać swoją odpowiedzialność. A przecież za to, co zrobił, powinna być surowa kara i żadnego pobłażania. Przez niego zginęli niewinni ludzie. Dzieci i nas wszystkich skrzywdził na całe życie… – mówią członkowie rodziny zmarłej Marzeny.

Źródło: fakt.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close