3,5-letni Kacperek z Nowogrodźca (woj. dolnośląskie) zginął w przerażających okolicznościach. Do jego śmierci przyczynił się będący – w momencie wypadku dziecka – pod wpływem narkotyków i alkoholu jego ojciec Rafał B. W poniedziałek Sąd w Bolesławcu wydał wyrok w sprawie wyrodnego ojca, ale żadna kara nie jest w stanie zrekompensować cierpienia, jakie przeżywają niemogący się pogodzić ze stratą malca jego najbliżsi. Widok grobu Kacperka porusza do głębi. Pełen jest zabawek, którymi bawił się na co dzień maluch.
Historią małego Kacperka żyła całą Polska. 27 kwietnia 2020 r. 3,5-letni maluch zaginął, a w jego poszukiwania szczytowym momencie akcji zaangażowanych było 200 przedstawicieli różnych służb.
Śledczy rozważali porwanie, a nawet sprzedaż dziecka przez rodziców. Matka chłopca, pani Joanna, chwytała się wszystkiego. Była nawet u jasnowidza. Niestety, 9 maja 2020 r. potwierdził się najczarniejszy scenariusz. Ciało Kacperka wyłowiono z rzeki Kwisy płynącej tuż przy działce, gdzie miał się opiekować nim ojciec.
Sekcja zwłok wykazała, że dziecko wpadło do rzeki, będąc pod wpływem metamfetaminy, którą tego dnia raczył się jego ojciec. To był szok dla maleńkiego organizmu.
Śmierć Kacperka z Nowogrodźca. Tak wygląda dzisiaj grób chłopca
To Rafał B. zgłosił zaginięcie synka, tłumacząc, że dziecko nagle zniknęło mu z oczu. Gdy policjanci przybyli na miejsce okazało się, że jest pijany i pod wpływem metamfetaminy. Tłumaczył, że napił się ze stresu podczas poszukiwań, wtedy też skonsumował narkotyk. Przyznał się do zażycia „małej kreski” kilka godzin przed zaginięciem malca.
„Wciągnęliśmy z kolegą. Potem cięliśmy drzewo, a Kacper jeździł na rowerku koło nas” – mówił.
Z zeznań Rafała B. wynika, że gdy chłopiec zniknął mu z oczu, miał być – przynajmniej jako tako – trzeźwy. Odurzać miał się dopiero potem.
Z zeznań matki chłopca wynika jednak coś innego. – Rafał na widzeniu w więzieniu powiedział mi, że zanim przyjechał do domu z Kacperkiem, koledzy zawołali go na kreski, które czekały przygotowane w samochodzie, tam siedział później Kacperek – mówiła łamiącym się głosem Joanna Wacyk (39 l.).
Dziecko utopiło się niedługo później
Po ponad dwóch latach od tragicznych wydarzeń nad rzeką Kwisa grób chłopca zapełniony jest wieloma kwiatami, zniczami i zabawkami, którymi bawił się na co dzień chłopiec.
Wyrok dla ojca Kacperka. „Nie interesował się synem”
Ostatecznie Sąd Rejonowy w Bolesławcu skazał w poniedziałek 6 września Rafała B. na dwa lata więzienia. – Nie ma kategorycznych dowodów mówiących, że to oskarżony zostawił narkotyki w zasięgu dziecka i był pod ich wpływem, opiekując się synem – mówił sędzia Marcin Rygiel. Przypisanie sprawstwa w kwestii zostawienia metamfetaminy utrudnia to, że zmarł już kolega, z którym przebywał Rafał B. podczas zaginięcia syna.
– Jednak oskarżony naraził dziecko na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Zostawił Kacperka bez jakiejkolwiek opieki. Kiedy żonie umiera mąż albo żona mężowi, mówimy, że owdowiał. Kiedy komuś umierają rodzice, mówimy, że został osierocony. Ale chyba w żadnym języku nie ma słowa, które by oddało ogrom bólu i cierpienia, jaki spotyka rodziców, gdy umiera 3,5-letni syn. Umiera tylko dlatego, że ojciec spuścił go z oczu. Zdaniem sądu samo życie ukarało oskarżonego najsurowiej i najboleśniej. Karą surowszą niż dożywocie. Rafał B. już nigdy nie pobawi się z Kacperkiem, nie porozmawia z nim, nigdy już go nie przytuli. Nie będzie mógł się cieszyć jego radościami, jego postępami w nauce – sędziemu łamał się głos, gdy mówił te słowa. Pani Joannie płynęły łzy z oczu.
Wyrok jest nieprawomocny. Pani Joanna nie chciała rozmawiać po wyjściu z sądu. Prokuratura podejmie decyzję o apelacji po zapoznaniu się z uzasadnieniem. Pełnomocniczka Rafała B. przyznaje, że orzeczenie jest korzystne dla jej klienta.
– Uzgodnimy z klientem, czy będziemy się odwoływać. Na ten moment nie przewiduję apelacji – wyjaśnia adwokat Luiza Słychan.
Źródło: fakt.pl