Kino i muzyka

Marek Perepeczko na kilka dni przed śmiercią wypowiedział przykre słowa

Marek Perepeczko 3 kwietnia obchodziłby 79. urodziny. 16 listopada 2005 roku zmarł samotnie, w swoim mieszkaniu w Częstochowie. Przyczyną zgonu okazał się rozległy zawał serca. Legenda i idol wielu aktorów oraz fanów na kilka dni przed śmiercią udzielił wzruszającego wywiadu, który wielu zmusił do przemyśleń. Niektórzy uważają, że padły wtedy prorocze słowa.

Aktor już na zawsze zapisze się w historii polskiego filmu. Mimo że w tym roku minie 16 lat od jego śmierci, pamięć o nim jest dość żywa. Fani go uwielbiali, a aktorzy byli pod wrażeniem jego doświadczenia i kunsztu. Niestety, doskwierała mu samotność, a w ostatnim czasie mocne zmęczenie.

Marek Perepeczko odszedł nagle

Aktor był mężem Agnieszki Fitkau-Perepeczko, jednak nie mieszkali razem. Po powrocie z Australii zdecydowali się na osobne mieszkania – żona osiadła w Warszawie, Marek Perepeczko w Częstochowie. Był związany z miastem z powodu pracy, przez kilka lat obejmował posadę dyrektora Teatru im. Mickiewicza w Częstochowie.

Odległość robiła swoje, jednak Marek Perepeczko starał się utrzymywać regularny, telefoniczny kontakt z żoną. 16 listopada 2005 roku, w dzień śmierci aktora, przebywali razem. Zjedli kolację, po czym Agnieszka Fitkau-Perepeczko wyjechała z mieszkania męża. Jeszcze zanim położyli się spać, zdążyli ze sobą porozmawiać przez telefon.

Aktorka opowiadała, że Marek Perepeczko powiedział jej, że jest już śpiący i odezwie się na następny dzień. Potem zbudziła się w środku nocy i nie mogła spać do rana. Kiedy ponownie skontaktowała się z mężem, telefon milczał. Nie mogła wiedzieć, że to była ich ostatnia rozmowa. Również ostatni wywiad aktora wzbudza ogromne emocje.

– To wielkie szczęście, że nikt nie będzie po mnie płakał – powiedział wtedy Marek Perepeczko.

Był w wielkim błędzie, ponieważ już kilka dni później druzgocąca wiadomość obiegła media. Powyższą wypowiedzią aktor skwitował informację o śmierci młodego chłopaka, brata dziennikarki. Mówiła, że najbardziej boli to, że nikt nie zdołał uratować 27-latka.

– Jestem bardzo zmęczony, ale zadowolony, bo było ogromnie miło. Była ciepła, serdeczna publiczność, która te nasze głupoty przyjęła z wyrozumiałością i życzliwością, więc można powiedzieć, że jestem w dobrym humorze. Tylko piekielnie zmęczony – mówił w swoim ostatnim wywiadzie.

Marek Rębacz, przyjaciel aktora, opowiadał także, że po występach wsiadał do auta i wracał samotnie do pustego mieszkania w Częstochowie. Twierdził, że ta uporczywa samotność była wyborem Marka Perepeczki.

28 listopada 2005 roku aktor spoczął na warszawskich Powązkach. W jego ostatniej drodze towarzyszyło mu ponad 200 osób, a jeszcze kilka dni po uroczystości jego grób odwiedzali fani.

Źródło: goniec.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close