Im dłużej żyję, tym życie mnie bardziej doświadcza i zostawia na moim ciele, w sercu i duszy ślady – mówi nam Anita Lipnicka. Choć życie jej nie oszczędza, piosenkarka, która jest na scenie już 25 lat, nie załamuje rąk. Wręcz przeciwnie! W rozmowie z Faktem tłumaczy dlaczego i opowiada o najtrudniejszych momentach w życiu.
Życie cię nie oszczędza. Kilka lat temu poważnie chorowałaś…
– Na szczęście nie miałam raka, a guza. Okazał się niezłośliwy, ale ludzie myśleli, że umieram. Chciałabym to sprostować. Dwukrotnie miałam operację i był moment, w którym się przestraszyłam.
Czego?
– Gdy czekasz na wyniki biopsji, różne trudne pytania przychodzą do głowy. Jak jesteś rodzicem, to pierwszą myślą jest: „Co będzie z moim dzieckiem, jak mnie zabraknie?”. To jest najtrudniejsze. Moje schorzenie niosło za sobą duże ryzyko porażenia nerwu twarzowego, który powoduje paraliż twarzy. To się stało po pierwszej operacji. Miałam pół prawej strony twarzy niewładne. Nie mogłam jeść i mówiłam sobie, że to już koniec. Bo jak się tu pokazać i śpiewać? Nie dałabym rady. Po rehabilitacji wszystko wróciło do normy. Cieszę się z tego jak dziecko.
Ludzie zauważyli wtedy, że coś jest z twoją twarzą nie tak i podejrzewali cię o botoks…
– Faktycznie tak było! Miałam też nie do końca sprawną część ust po prawej stronie i dziwnie to wyglądało. Im dłużej żyję, tym życie mnie bardziej doświadcza i zostawia na moim ciele, w sercu i duszy ślady. Ale doceniam wszystkie rzeczy, nawet te złe, bo dzieje się to po coś. Trzeba tylko umieć wyciągnąć z tego wnioski.
Trudnym momentem w twoim życiu była terapia. Podchodziłaś do niej kilka razy. Dlaczego walka z depresją może się nie udać?
– Terapia może się nie udać, np. wtedy, gdy jesteśmy na nią niegotowi. I to nawet nie chodzi o to, że trudno nam otworzyć się przed drugim człowiekiem, ale przede wszystkim najtrudniej być szczerym przed samym sobą. Z tym miałam problem. Trudno też znaleźć dobrego specjalistę, który nam pasuje. Jak w każdym zawodzie są ludzie lepsi i gorsi. Jednak jak się zabrnie w ślepą uliczkę, to warto szukać pomocy. Gdy wydaje się, że już nie ma jutra, to nie można się bać sięgnąć po pomoc. To może zmienić życie na lepsze.
Życie na lepsze zmienia na pewno twoja córka. Prosi czasem, by mama śpiewała jej swoje hity?
– Wręcz przeciwnie. Jak była mała, czasem śpiewałam jej swoje piosenki do snu. Mówiła: „Mamo, możesz nie śpiewać?”. Moja córka nie jest w ogóle moją fanką. Nie męczę jej więc swoimi piosenkami i nie puszczam swoich płyt. Wiem, że jak dorośnie, to kiedyś będzie miała wielką radość, że może odkrywać swoich rodziców na nowo przez ich muzykę. W tej chwili jest może za mała, żeby to docenić.
Ale odziedziczyła talent muzyczny po rodzicach?
– Ma talent muzyczny. Na razie jednak nie chce podążać w ślady moje i Johna (Portera, przyp.red). Pola była zawsze mocną osobowością. Nie da sobie w kaszę dmuchać. Nie da się jej nakierować po swojemu. Ona musi odkryć wszystko sama i chce być odrębnym bytem za wszelką cenę. Myślę, że z wiekiem może jeszcze znaleźć w sobie pasję do muzyki, tak jak ja. U mnie to już trwa tyle lat…
No właśnie. W tym roku obchodzisz 25-lecie kariery. Czy artysta z takim dorobkiem stresuje się jeszcze przed wyjściem na scenę?
– Oczywiście! Denerwuję się za każdym razem. Niestety nie umiem sobie z tym poradzić. Pamiętam, że świętej pamięci Kora powiedziała mi, jak debiutowałam, że na to nie ma rady. Ona z nerwów wchodziła nawet w ściany. Mam podobnie i przed koncertem jestem kłębkiem nerwów. To jest nie do opanowania.
A opanowałaś już remont nowego mieszkania, który trwa od kilku miesięcy?
– Nie. Remont ciągle trwa. Wystrój naszego domu jest jednym wielkim eksperymentem. Mój mąż praktycznie wszystko robi swoimi rękami. To ogrom pracy dla jednego człowieka. Nie wiem, czy wiecie, ale Mark jest projektantem i robi wnętrza. Może w pewnej chwili pochwalimy się efektem końcowym. On wiele rzeczy tworzy od zera. Używa głównie produktów z recyklingu. Wszystko, co znajduje się w naszym domu, ma swoją historię. Nie kupujemy gotowych mebli. A że tworzenie takich rzeczy jest pracochłonne, nasz dom to nadal plac budowy. Nie mam nawet lustra, żeby się przejrzeć, ale za to mam dziury w podłodze. Pociesza mnie myśl, że finał na pewno będzie fajny.
Rozmawiał Bartosz Pańczyk
Kariera Anity Lipnickiej
Anita Lipnicka w latach 1993-1996 związana była z grupą Varius Manx, z którą nagrała dwie płyty: Emu (1994) i Elf (1995). Oba albumy okazały się wielkim sukcesem komercyjnym. W 1996 piosenkarka opuściła grupę i rozpoczęła karierę solową. Za debiutancki album pt. Wszystko się może zdarzyć otrzymała status trzykrotnie platynowej płyty. Zdobyła też pięć nominacji do nagrody Fryderyk, w tym w kategorii „album roku pop”. Promujące go piosenki „I wszystko się może zdarzyć” oraz „Piękna i rycerz” stały się wielkimi przebojami. Na swoim koncie ma też takie przeboje jak „Moje oczy są zielone”, „Bones of Love” czy „Wolne ptaki”. Z okazji 25-lecia kariery, pod koniec 2019 roku wydała płytę OdNowa, na której znalazły się najlepsze utwory z jej repertuaru w nowych aranżacjach. W styczniu 2020 światło dzienne ujrzał teledysk do akustycznej wersji „Wolnych ptaków”. Artystka jest właśnie w trakcie jubileuszowej trasy koncertowej. Na liście zaplanowanych miast, które odwiedzi jest m.in. Toruń, Wrocław, Poznań, Tychy.
Źródło: fakt.pl
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA) wprowadziło nowe regulacje, które nakładają obowiązek montażu autonomicznych czujek…
Tragiczne wieści po zatruciu chlorem ośmiorga dzieci na basenie w Ustce. Eska informuje, że kolejny…
Miłosne perypetie Jarusia z “Chłopaków do wzięcia” są bardzo przewrotne. Uczestnik kultowego programu najpierw długo…
Krzysztof Ibisz postanowił podzielić się z fanami kilkoma ważnymi nowinami. Prezenter przy okazji zdradził płeć…
Wokół Ivana Komarenko w ostatnich latach narasta coraz więcej kontrowersji. Muzyk najpierw sprzeciwiał się szczepieniom…
Podobnie jak żona nie doczekał ukarania winnych śmierci ich syna Piotra, najmłodszej ofiary stanu wojennego…
Leave a Comment