W listopadzie 1989 r., kilka miesięcy po pierwszych wolnych wyborach w Polsce, Aneta Kręglicka została Miss Świata na konkursie w Hong Kongu. W rozmowie z WP wspomina tamte dni.
Sebastian Łupak: Została pani Miss World w listopadzie 1989 r. Polska powoli wychodziła z PRL, zaczynały się pierwsze reformy. Ale jednak wciąż byliśmy zaściankiem. Nie była pani w szoku w czasie podróży do nowoczesnej Japonii na konkurs Miss International i Hong Kongu na wybory Miss World?
Aneta Kręglicka: Nie byłam oszołomiona tym wyjazdem i nie przeżyłam egzaltacji. Miałam 24 lata i studiowałam na Uniwersytecie Gdańskim. Musiałam jeszcze zaliczać ekonomię socjalizmu. Wcześniej podróżowałam, byłam na praktykach studenckich we Włoszech, pracowałam w hotelu we Florencji. Mieszkałam tam rok czasu. A jeszcze wcześniej byłam w USA, bo mam tam rodzinę. Mój tata był dyrektorem w filmie budowlanej, stawiał m.in. polską ambasadę w Nigerii. Jeździłam uczyć się angielskiego w Londynie. Znałam więc dwa obce języki, byłam wykształcona. Nie miałam kompleksów. Oni tam znali Lecha Wałęsę i pytali mnie, czy to prawda, że po wszystko stoi się w kolejce.
W Hong Kongu była pani sama?
Tak, nie miałam żadnej opieki. Byłam nad wyraz dojrzała, byłam na 3. roku studiów. Jeździłam po świecie samodzielnie. Traktowałam ten wyjazd jako doświadczenie, zabawę i przygodę. Nie wiązałam z tym konkursem żadnej przyszłości. Show-biznes nie był w moich planach zawodowych.
Brano tam w ogóle pod uwagę inteligencję kandydatek?
Jurorzy w czasie rozmów konkursowych nie oglądali mnie w kostiumie kąpielowym. Rozmowy jurorskie odbywały się w zamkniętej sali, siadałyśmy do poszczególnych stolików. Myśmy brały też udział w różnego rodzaju „press calls”: wywiadach, konferencjach prasowych, spotkaniach z mediami. Zaskakiwałam samą siebie. Przecież ja nigdy nie udzielałam żadnych wywiadów, nie byłam w Polsce osobą publiczną. A jednak dawałam radę, nie miałam paraliżującej tremy, rozmawiałam z tymi dziennikarzami po angielsku swobodnie. Musiałam wypadać nieźle, skoro prasa pisała o mnie „the beauty and the brain” – ciało i umysł. To mi dało kopniaka na całe życie. Stałam się odważniejsza, poczułam swoją wartość. Dzięki temu konkursowi założyłam później w Polsce agencję reklamową i konkurowałam z doświadczonymi agencjami zagranicznymi o duże projekty.
Było ciężko?
Oczywiście na początku prezesi zapraszali mnie na spotkania po to, żeby mi się przyjrzeć. Ale po jakimś czasie przekonywałam ich, że daję radę zawodowo. Chciałam być traktowana poważnie. Za wszelką cenę chciałam udowodnić, że jestem warta więcej. Ja jestem Zosią Samosią, lubię dochodzić do rzeczy sama, lubię stanowić o sobie. Nie lubię być od nikogo i niczego uzależniona. Ten konkurs przekonał mnie, że mam siłę założyć swoją firmę i nigdy w życiu od tamtej pory dla nikogo nie
Czy ten rok, po wyborze, gdy pełniła pani obowiązki Miss Świata, był męczący?
Nie wpadałam w euforię, że jestem Miss World. Nie do końca wiedziałam, z czym to się je i jak ta zabawa wygląda. Sporo była wydarzeń charytatywnych. Były też wydarzenia stricte komercyjne, czyli np. otwarcia banków. Pamiętam piękny bal w Metropolitan Musem of Art w Nowym Jorku, gdzie śpiewała Liza Minnelli. Były wywiady dla amerykańskich mediów, występy w telewizjach śniadaniowych i wieczornych show. Powinnam była wtedy wziąć urlop dziekański na studiach, a nie zrobiłam tego. A tu telefony: za trzy dni bądź w Londynie, za tydzień w Nowym Jorku. Ale ani wtedy, ani dziś, popularność nie sprawiała mi frajdy. Szłam do teatru, a widzowie, zamiast po spektaklu brać autografy od aktorów, ustawiali się w kolejce do mnie. Uciekałam, bo to mnie krępowało.
Powrót do szarej rzeczywistości był trudny, gdy rok później przestała być pani Miss Świata?
Nie, bo ja marzyłam już o normalności i pewnej stabilizacji. Po roku, znów na przekór sobie, poleciałam do Nowego Jorku i podpisałam umowę z agencją modelek Wilhelmina. Jednak nie do końca czułam się dobrze w modelingu. Wróciłam w końcu do Polski i założyłam własną firmę. Miałam dosyć życia na walizkach i tej wiecznej szarpaniny.
Mamy rok 2019 i akcję #metoo. Co by pani radziła młodym dziewczynom wchodzącym w świat wyborów miss czy modelingu, aby nie doznały krzywdy?
Ja nigdy nie doświadczyłam sytuacji, w której bym się poczuła źle. Ja budowałam wokół siebie aurę „bez kija nie podchodź”. Mam silny charakter i to ze mnie emanuje. Nigdy nie dostałam żadnej dwuznacznej, idiotycznej propozycji, ani nikt mnie nieelegancko nie zaczepiał.
Nie obserwuję tych konkursów wyborów miss. Nie wiem, jaka jest dziś idea tych wyborów. Te konkursy mogłyby być kuźnią talentów dla dziewczyny, którą chcą pracować w show-biznesie: być prezenterkami telewizyjnymi czy pogodynkami. To są ładne, elokwentne dziewczyny, na które się miło patrzy, ale też słucha z zainteresowaniem.
A co do #metoo, to trzeba pamiętać, że to dziewczyna daje przyzwolenie na pewne zachowanie lub nie. Wiele zależy od tego, jaką my, kobiety, mamy postawę, i czy my kategorycznie i natychmiast reagujemy. Wtedy nie zdarzy nam się krzywda.
Źródło: wp.pl
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA) wprowadziło nowe regulacje, które nakładają obowiązek montażu autonomicznych czujek…
Tragiczne wieści po zatruciu chlorem ośmiorga dzieci na basenie w Ustce. Eska informuje, że kolejny…
Miłosne perypetie Jarusia z “Chłopaków do wzięcia” są bardzo przewrotne. Uczestnik kultowego programu najpierw długo…
Krzysztof Ibisz postanowił podzielić się z fanami kilkoma ważnymi nowinami. Prezenter przy okazji zdradził płeć…
Wokół Ivana Komarenko w ostatnich latach narasta coraz więcej kontrowersji. Muzyk najpierw sprzeciwiał się szczepieniom…
Podobnie jak żona nie doczekał ukarania winnych śmierci ich syna Piotra, najmłodszej ofiary stanu wojennego…
Leave a Comment