Krzyczałam „Sylwek, oddychaj!”. Obok stał nasz przerażony synek i powtarzał tylko „Tatuś, tatuś…”. Ratunku jednak nie było. W jednej chwili posypał się nasz świat… – rozpacza Angelika (23 l.), partnerka piłkarza Sylwestra Cebuli (†29 l.) z Tarnobrzega na Podkarpaciu. Mężczyzna zmarł nagle i niespodziewanie. Nikt nie wie dlaczego.
Nic nie zapowiadało dramatu. Młody, wysportowany człowiek trenował piłkę nożną. Występował w lokalnej drużynie Koniczynka Ocice. W sobotę, 12 czerwca zagrał w meczu i już wtedy nie był w pełnej formie. Trener chciał go zmienić, ale Sylwester się upierał, że wszystko jest okej i dotrwa do końca.
Śmierć piłkarza: Już wcześniej skarżył się na ból
Po spotkaniu, około godz. 20 wrócił do domu. – Od razu w drzwiach powiedział „Źle się czuję”. Wszedł do pokoju i po chwili usłyszałam huk. Zobaczyłam go leżącego na podłodze obok łóżka, a nasz 15-miesięczny synek Nikodem tulił się do niego. Tatuś jednak nie reagował. Wezwałam pogotowie, próbowałam go reanimować – mówi partnerka sportowca.
Ratunku nie było. 29-latek zmarł. Prokuratura zarządziła sekcję zwłok.
W internecie natychmiast pojawiły się plotki, że śmieć to efekt szczepionki. – Nie mam już sił prostować tych bzdur. Sylwek nie chorował na COVID i na razie się nie szczepił. Nie wiemy jeszcze, co było dokładną przyczyną. Możliwe, że zator płucny. Teraz jak to wszystko analizuję, kilka dni temu pisał do mnie z trasy, że bolą go żebra. Kiedyś miał je złamane. Może faktycznie wtedy bolało go serce. – dodaje Angelika.
Śmierć piłkarza: Synek bierze do rączki telefon i myśli, że zobaczy tatusia
Rodzina jest załamana. – Mieliśmy tyle planów, tyle marzeń. Nasz synek dopiero nauczył się mówić i chodzić. Miesiąc temu były chrzciny. Teraz wciąż bierze telefon do rączki i mówi „Tato, halo!”, bo myśli, że tatuś – jak zawsze kiedy był poza domem – zadzwoni i pokaże się na kamerce. To był dobry sportowiec, wspaniały człowiek, cudowny ojciec. „Zobaczysz, będziesz też piłkarzem” powtarzał do naszego Nikosia – ociera łzy pani Angelika.
Nie zdążyli się nawet zaręczyć. – Byliśmy ze sobą cztery lata. Sylwek powtarzał, że wszystko w swoim czasie. Myślałam że zestarzeję się z tym człowiekiem, że spędzimy resztę życia, wychowamy razem dziecko. Odwiedzam miejsca, w których się pierwszy raz umówiliśmy, gdzie się pocałowaliśmy. One wszystkie zostały, ale mojego kochanego Sylwka już nie ma… – mówi smutno kobieta.
I dodaje: – Tylko dla naszego synka dam radę dalej żyć…
Źródło: fakt.pl