Nie milkną echa tragedii, jaka wydarzyła się na początku sierpnia w Lubinie. Interwencja policjantów doprowadziła do śmierci 34-letniego Bartka. Do sieci trafiły nowe ustalenia w tej spawie. Dziennikarze Faktu dowiedzieli się, że osoby, które nagrywały zdarzenie, słyszały, jak chłopak się krztusił i nie mógł wziąć oddechu.
Od dłuższego czasu wiadomo, że 34-latek zmarł w wyniku uduszenia. Pełnomocnicy rodziny Bartka obawiają się, że prokuratura za przyczynę śmierci poda pobudzenie wywołane narkotykami i silny stres, nazywany zespołem excited delirium.
Nowe informacje w sprawie śmierci Bartka z Lubina
Wyżej wspomniany zespół został orzeczony w przypadku śmierci Igora Stachowiaka w 2016 roku. Chłopak także zginął po interwencji policjantów. Funkcjonariusze, którzy interweniowali, gdy zmarł Bartek z Lubina, utrzymują, że nie zrobili mu żadnej krzywdy.
Dziennikarze Faktu ustalili, że zdaniem świadków, którzy nagrywali zdarzenie, słyszeli, jak Bartek się dusi i nie może wziąć oddechu. M.in. na podstawie ich nagrań stwierdzono, że 34-latek zmarł wskutek uduszenia.
– Konsultowaliśmy przypadek z branżowcami od chorób i zgonów. Nie mają wątpliwości, że doszło do zaduszenia, gdy osoba nie ma możliwości brania oddechu i dochodzi do śmierci mózgu – cytuje słowa dr. Wojciecha Kasprzyka Fakt.
Specjalista obawia się, że wszystko zostanie zrzucone na narkotyki. Zaznaczył, że sekcję robi ten sam zakład medycyny sądowej, co w przypadku Igora Stachowiaka. Pełnomocnicy rodziny Bartka przyznali, że policja zniszczyła dowody, po czym rzecznik komendy głównej, asp. Mariusz Ciarka kąśliwie wypowiedział się na temat zajmującego się sprawą adwokata.
Źródło: lelum.pl