TVP to nie tylko kilkadziesiąt programów zapewniających rozrywkę Polakom. W skład zespołu wchodzi wiele osób, które na co dzień borykać się muszą z poważnymi problemami. Jeden z popularnych dziennikarzy właśnie wyjawił swój dramat: wciąż nie może pozbierać się po śmierci córki.
TVP przez bardzo długi czas była jedynym nadawcą w Polsce, a obecnie zaliczyć ją można do grupy trzech największych telewizji w naszym kraju. Zatrudnia obecnie kilkuset dziennikarzy w całej Polsce, którzy dbają o dostarczanie informacji widzom.
Telewizja to jednak nie tylko programy i informacje – to także ludzie, którzy mają własne problemy i uczucia. Jeden z najbardziej znanych i popularnych byłych dziennikarzy TVP właśnie zgodził się na rozmowę o swoim największym dramacie życiowym – przedwczesnej śmierci swojej córeczki. Mężczyzna nadal cierpi i nie może pozbierać się po stracie, mimo upływu czasu.
Dziennikarz TVP nie może pogodzić się ze śmiercią córki
Filip Łobodziński jest jednym z najbardziej znanych dziennikarzy, który przez długie lata związany był z TVP. Przez 8 lat pracował w redakcji Wiadomości TVP1 jako reporter, wydawca oraz korespondent zagraniczny. Jakiś czas prowadził poranne „Kawa czy herbata?” oraz kulturalny program „Pegaz”. Trzy lata temu Polską wstrząsnęła informacja o śmierci młodej córki dziennikarza, która od lat walczyła ze śmiertelną chorobą. Teraz mężczyzna zdecydował się wrócić do tego trudnego tematu, a to, co powiedział w ostatnim wywiadzie, wzrusza i szokuje.
– Są rzeczy, których nie rozumiem. W kategorii całego świata – nie rozumiem cierpienia, które do niczego nie prowadzi. Gdyby Bóg rzeczywiście musiał zabrać młodą osobę, to mógł to zrobić w sposób nagły, poprzez wypadek na przykład. A nie kosztem kilkuletniego cierpienia. To jest niegodziwe – mówił w wywiadzie dla Dziennika.pl.
Choć od śmierci 21-letniej Marysi Łobodzińskiej minęły już 3 lata, dziennikarz wciąż nie może pogodzić się z niewyobrażalną stratą i cierpieniem.
– Czym innym jest nagła śmierć, a czym innym odchodzenie na nowotwór. Od pewnego momentu człowiek już wie, jaki jest koniec. I stara się tylko o to, żeby wszyscy przeszli przez to godnie, z bólem, ale w stanie jakiejś głębszej duchowości. Tego wszystkiego nie da się oswoić. Ale trzeba robić, co się da. Mnie się wyć chce do dziś, codziennie. Przecież dopiero co, 1 października była trzecia rocznica śmierci Marysi. Ale zdaję sobie sprawę, że choćby nie wiem, jak zaklinać świat, to słońce wzejdzie, to po ziemniaki trzeba pójść. Wielu ludzi już odchodziło i ich bliscy musieli dalej żyć. Nie jestem więc wyjątkowy – wyznaje Łobodziński.
Straszna choroba córki Filipa Łobodzińskiego
Córka byłego dziennikarza TVP zmarła po długiej walce ze śmiertelną chorobą. Najpierw przez wiele miesięcy cierpiała jedynie na dotkliwe bóle głowy, lecz z czasem zaczęło się pogarszać. Lekarze ostatecznie zdiagnozowali u niej glejaka. Jak wspomina dziennikarz, na szczęście ostatni rok dziewczyna spędziła u boku prawdziwego, kochającego ją mężczyzny, który stanął na wysokości zadania.
– Zajmował się Marysią na spółkę z nami jak pielęgniarka, jak salowa. To, że się pojawił, było jak promień, który też jej bardzo pomógł. Kochała go bardzo. Był przy niej do końca, do ostatniej sekundy – zwierzył się dziennikarz.