Kino i muzyka

TVP pokazała film „Bohemian Rhapsody”. A po nim homofobiczną debatę. „Mercury się nie afiszował”

– On się z tym po prostu nie afiszował – mówił o orientacji Freddiego Mercury’ego jeden z gości debaty w TVP po emisji filmu „Bohemian Rhapsody”. Goście Michała Rachonia próbowali udowadniać, że legendarny muzyk był przeciwieństwem „dzisiejszych” osób LGBT.

TVP pokazała film "Bohemian Rhapsody". A po nim homofobiczną debatę. "Mercury się nie afiszował"

24 listopada minęło 30 lat od śmierci Freddiego Mercury’ego. Z tej okazji w TVP wyemitowano film „Bohemian Rhapsody”, zdobywca czterech Oscarów za 2018 rok. Obraz nie mógł się ukazać bez odpowiedniego komentarza, więc po emisji przeprowadzono debatę. Program poprowadził Michał Rachoń, a jego gośćmi byli Piotr Lisiewicz, Jędrzej Kodymowski, Piotr Bernatowicz i Mikołaj Mirowski.

Celem programu było ukazanie Mercury’ego jako „dobrego geja”, który – zgodnie z tym, co mówili zebrani – nie obnosił się ze swoją orientacją seksualną. Niemal konserwatywny bohater miał stanowić przeciwwagę do „dzisiejszych” osób LGBT, które „burzą naszą kulturę”. I zabrakło tylko stwierdzenia, że gdyby żył, popierałby PiS.

Goście Rachonia snuli fantazje na temat Freddiego, co jest czytelne dla każdego, kto ma choćby minimalną wiedzę na temat twórczości zespołu Queen. Zacząć można od błędów prostych, jak choćby nazywanie „Bohemian Rhapsody” płytą z 1979 roku, choć jest to utwór z płyty „A Night at the Opera” z 1975 roku.

„To nie była ukrywana [sprawa], ale nie afiszował się z tym”

Przede wszystkim jednak uczestnicy debaty przekraczali granicę absurdu, opowiadając o życiu prywatnym Mercury’ego. W TVP mówiono m.in., że „cały anturaż zespołu był zasługą Mary, żony Freddiego, z którą chciał założyć rodzinę”. Mercury faktycznie był w związku z Mary Austin, ale po kilku latach rozstali się, gdy muzyk powiedział jej o swojej seksualności i romansach z mężczyznami. Do końca życia pozostali jednak przyjaciółmi.

I tak jak Austin Mercury czasem nazywał swoją żoną, swoim mężem nazywał Jima Huttona, z którym był od 1985 roku do śmierci. Hutton był z nim, gdy umierał, Freddie został też skremowany z obrączką, którą dostał od partnera. Muzyk był również w związku z niemieckim restauratorem Winniem Kirchbergerem i austriacką aktorką Barbarą Valentin. Wiadomo, że miał też licznych kochanków.

Nie jest na przestrzeni tych lat, które są pokazywane w filmie, nie jest to jednoznaczne, że jest on homoseksualistą. On się z tym nie obnosił, to była przez długi czas ukrywana sprawa. On się z tym po prostu nie afiszował, może ja to źle określiłam, że to była ukrywana. Nie, to nie była ukrywana [sprawa], ale nie afiszował się z tym, bo w gruncie rzeczy zespół muzyczny jest po to, żeby prezentować muzykę, prezentować emocje

– mówił natomiast Kodymowski.

– Chciałbym w ogóle zwrócić uwagę, że zespół Queen i Freddie Mercury zasłynęli z powodu tworzenia tej wyjątkowej – bo można ją lubić, albo nie lubić, ale nie można podważyć jej wartości artystycznej – muzyki. I z tego powodu zespół został sławny i miał miliony fanów, a nie dlatego, że Freddie w pewnym momencie życia stwierdził, że jest homoseksualistą – wyjaśniał.

Freddie był „bezspornie biseksualny”

Goście TVP mówili wciąż o rzekomej homoseksualności muzyka, w pewnym momencie stwierdzając wręcz, że była jego „drogą do upadku”, cokolwiek to znaczy.

Dziś można z dużą pewnością stwierdzić, że Freddie Mercury był biseksualny. To określenie pojawiało się rzecz jasna już za jego życia, w końcu miał partnerki i partnerów, ale często jest wypierane. Z dwóch powodów – pierwszym jest dosyć powszechne zjawisko wymazywania osób biseksualnych (pokutuje przekonanie, że powinny się „zdecydować”), drugim – narracja pozostałych członków grupy Queen, która mocno przebija z filmu „Bohemian Rhapsody”.

– Management Queen włożył wiele trudu w to, by Freddiego ukazywać jako heteroseksualnego mężczyznę, który kochał jedną kobietę – swoją bratnią duszę Mary – ale został zdeprawowany przez przemysł muzyczny i tak naprawdę nie był gejem. To absurdalne, był bezspornie biseksualny – oceniła biografka Mercury’ego Lesley-Ann Jones.

Styl Freddiego żywcem wyjęty z gejowskich klubów

Jeden z gości debaty stwierdził, że zespół Queen udowadnia, że nie istnieje coś takiego jak „kultura gejowska”. Tymczasem jeśli coś udowadnia to właśnie przeciwną tezę.

Nie chodzi jedynie o kampowy styl Freddiego, jak obcisłe kombinezony, czy wprost dragowe stroje, jak w teledysku do „I want to break free”, ale przede wszystkim ubrania, które jasno nawiązywały do kultury gejowskiej tamtych czasów – od skórzanych marynarek na gołe ciało i krótkich szortów, aż po koszulkę z logo znanego gejowskiego klubu Mineshaft, w której wystąpił w teledysku do „Don’t Stop Me Now”.

Styl, który bardzo lubił Freddie, nazywano slangowo Castro clone, bo nawiązywał do zamieszkiwanej przez wielu homoseksualnych mężczyzn dzielnicy Castro w San Francisco.

„As gay as a daffodil, my dear”

Nie jest też prawdą, jak twierdzą goście TVP, że Mercury nigdy nie mówił o swojej seksualności. Już w 1974 roku powiedział w wywiadzie, nieco żartobliwie, że jest „gay as a daffodil, my dear”. Peter Freestone, osobisty asystent muzyka, twierdzi zresztą, że Mercury o swojej seksualności mówił, ale niekoniecznie w rozmowach z brytyjską prasą, za którą nie przepadał, bo był niemal stalkowany przez reporterów.

Absurdalna jest też teza, że muzyka była „odłączona” od seksualności Freddiego. Należy tutaj polecić dokładniejszą analizę tekstów takich piosenek jak „Body Language”, „Living on my Own” czy „Good Old-Fashioned Lover Boy”. Według wielu fanów sama „Bohemian Rhapsody” jest coming outem Mercury’ego, ale on sam powtarzał, że każdy może interpretować jej tekst, jak chce.

Źródło: gazeta.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close