Kino i muzyka

Elżbieta Dmoch: Zbudowała wokół siebie mur

Elżbieta Dmoch (66 l.) zawsze pragnęła żyć po swojemu, była uparta i przekorna. Tragiczne wydarzenia sprawiły, że zamknęła się we własnym świecie. Jej przyjaciel wyjawia, jak wygląda dziś życie gwiazdy 2 plus 1.

Elżbieta Dmoch: Zbudowała wokół siebie mur

Elżbieta Dmoch, Sopot 1978 r. /Andrzej Wiernicki /East News

Rozwichrzona fryzura, przetarte spodnie, bluzka odsłaniająca brzuch i gumowe klapki – w takiej odsłonie paparazzi przyłapali piosenkarkę, gdy kilka dni temu robiła zakupy w osiedlowym sklepiku. Na jej twarzy malował się smutek, a może rezygnacja? Jedno jest pewne – jej tragiczna historia do dziś porusza serca.

Pierwsze od kilku lat zdjęcia, na których widać Elżbietę Dmoch, wzbudziły sensację w internecie. Część fanów cieszy się, że gwiazda wreszcie wychodzi na prostą. Inni twierdzą, że po dawnej sławie nie został nawet ślad…

Wolała nadal go kochać

Gwiazda do dziś pamięta tamtą kłótnię z mężem. Nie wiedział, jak jej to powiedzieć, ale nie chciał jej dłużej oszukiwać. A ona tak bardzo pragnęła mu wierzyć, że bez trudu sama znalazłaby usprawiedliwienie dla jego niezliczonych grzechów. Ale nie była naiwna. Dobrze wiedziała, dlaczego odwracał wzrok, gdy pytała, czy jeszcze ją kocha.

Nie robiła scen zazdrości, ale on widział, jak bardzo Elżbieta cierpi. I czuł się podle, wiedząc, że to on jest przyczyną tego cierpienia… Kiedy więc tamtego dnia Janusz Kruk (†46 l.) powiedział jej, że odchodzi, spodziewał się najgorszego. I rzeczywiście – Ela pobladła i osunęła się na kanapę. Siedziała bez ruchu może godzinę, a może dwie. Nie był pewien, czy słyszała, gdy mówił, jak była dla niego ważna, jak ją kochał i szanował. Ale miłość się skończyła i teraz może jej ofiarować jedynie swą dozgonną przyjaźń.

Elżbieta Dmoch: Zbudowała wokół siebie mur

Andrzej Krzysztofik, Elżbieta Dmoch, Janusz Kruk, 1974 r. /Marek Karewicz /Agencja FORUM

Gdy poprosił o rozwód, popatrzyła na niego z takim żalem, że miał ochotę odwołać wszystko, co powiedział. Ale dla niego ich historia po prostu się skończyła. Elżbieta pozornie pogodziła się z decyzją męża – nie robiła scen, nie próbowała go zatrzymać. Gdyby go znienawidziła, może poczułaby się lepiej, ale wolała nadal go kochać i wierzyć, że kiedyś do niej wróci. Był dla niej wszystkim: pierwszym mężczyzną, kochankiem, mężem i przyjacielem. Nie wyobrażała sobie życia bez niego. I dopóki w jakimś sensie go miała, dawała sobie radę z nową rzeczywistością.

Wciąż przecież byli blisko: razem występowali, spotykali się na próbach, jeździli w trasy, wciąż siadał u niej w swoim ulubionym fotelu, zwierzał się z problemów i powierzał najskrytsze tajemnice. Wiedziała o jego chorym sercu i nadal troszczyła się o niego. To pozwalało jej żyć ułudą, że nic się między nimi nie zmieniło.

Nie przyjmowała do wiadomości, że on ma już inną żonę, synów i buduje dla nich nowy dom. A ten, który kupili razem na Sadybie, do niedawna tak gwarny i pełen ludzi – stał się przeraźliwie pusty i za duży.

1 2Następna strona

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Back to top button
Close