Były minister skarbu Dawid Jackiewicz został zatrudniony w czeskiej spółce Orlenu – wynika z ustaleń Onetu. Nasi rozmówcy w PiS przekonują, że nie mogło się to odbyć bez wiedzy Jarosława Kaczyńskiego. To o tyle zaskakujące, że przed laty prezes miał postawić na Jackiewiczu krzyżyk.
Był pierwszym, który po 2015 r. wyleciał z rządu PiS. Jego dymisja po zaledwie 10 miesiącach pracy owiana była mgłą tajemnicy. Ówczesna premier Beata Szydło oficjalnie przekonywała, że Dawid Jackiewicz po prostu wypełnił swoją misję, jaką była likwidacja podległego mu Ministerstwa Skarbu Państwa.
Jednak nieoficjalna wersja krążąca wśród polityków obozu władzy i dziennikarzy była zupełnie inna. Jackiewicz miał być krytykowany na Nowogrodzkiej za sposób zarządzania podległymi mu spółkami Skarbu Państwa, w tym za zatrudnianie znajomych.
Głównym kadrowym miał być Adam Hofman, dobry znajomy ministra.
Wśród obdarowanych stanowiskami był m.in. prezes Lotosu Robert Pietryszyn, który stracił fotel w paliwowym koncernie tuż po wyrzucenia Dawida Jackiewicza z resortu. To była zresztą tylko jedna z całej serii dymisji przeprowadzonych wtedy w kontrolowanych przez państwo firmach.
Mozolnie, przez lata budowana kariera polityczna wiodąca od wrocławskiego samorządu poprzez Sejm, Europarlament, aż do Rady Ministrów runęła jak domek z kart.
Sam były minister skarbu nigdy nie odniósł się do spekulacji na temat przyczyn swojego odejścia. W 2018 r. „Newsweek” ujawnił, że Jackiewicz doradzał potem m.in. spółce windykacyjnej GetBack – tej samej, która potem zbankrutowała, pozostawiając bez pieniędzy tysiące klientów.
Jackiewicz, który po odwołaniu z gabinetu PiS ciężko chorował, w ostatnich latach rzadko pokazywał się publicznie. Z powszechnie dostępnych rejestrów wiadomo, że jest wiceprezesem Instytutu Jana Olszewskiego, a także Dolnośląskiego Instytutu Studiów Energetycznych.
Były minister na „Benzinę”
Okazuje się jednak, że nie jest to jego jedyne zajęcie. Jak udało nam się dowiedzieć i potwierdzić w kilku niezależnych źródłach, były członek rządu Beaty Szydło dostał pracę w Unipetrolu. To czeska spółka paliwowa, której od ponad 2 lat wyłącznym właścicielem jest PKN Orlen. Większość członków zarządu Unipetrolu to Polacy.
Koncern z siedzibą w Pradze jest jedynym przetwórcą ropy naftowej w Czechach i zalicza się do dziesięciu największych czeskich firm pod względem wielkości sprzedaży. Do spółki należą dwie rafinerie. Ma też największą w kraju sieć stacji benzynowych pod marką „Benzina”.
Chcieliśmy się dowiedzieć, kiedy Dawid Jackiewicz rozpoczął pracę w Czechach, jak wyglądał proces rekrutacji na stanowisko, które zajmuje i co dokładnie robi.
„Zgodnie z przyjętymi standardami, dodatkowo uregulowaniami w zakresie przepisów wynikających z rozporządzenia GDPR (czeskie RODO – red.), Unipetrol nie udziela szczegółowych informacji na temat spraw kadrowych. Wszystkie procesy rekrutacyjne w Grupie Orlen prowadzone są w sposób transparentny, zgodny z uregulowaniami wewnętrznymi i przepisami prawa” – napisał w odpowiedzi na nasze pytania Pavel Kaidl, szef komunikacji w czeskiej firmie.
To samo usłyszeliśmy w Orlenie.
– Szefem Orlenu jest Daniel Obajtek, zaufany człowiek prezesa. Nie jest możliwe, by Dawid dostał pracę bez zielonego światła z Nowogrodzkiej – mówi nam polityk PiS.
To oznaczałoby, że w pewnym sensie Jackiewicz wrócił do łask. To o tyle istotne, że jego rozstanie z rządem we wrześniu 2016 r. było dość burzliwe. Jego sposób zarządzania spółkami otwarcie krytykowali wtedy przyboczni Jarosława Kaczyńskiego, czyli Mariusz Błaszczak i Joachim Brudziński.
Jak donosił Onet, sam prezes rządzącego ugrupowania miał mówić o „szarych sieciach” oraz podejrzanych ludziach, którzy przykleili się do partii i wylądowali w państwowych firmach z pokaźnymi pensjami.
Po Warszawie krążyły też plotki o zaprzęgnięciu do akcji CBA i zmasowanych kontrolach zleconych tej służbie przez premier Beatę Szydło.
O tym, że pozycja ministra osłabła jeszcze przed dymisją świadczył fakt, iż wypadł on z Komitetu Politycznego PiS, czyli ważnego ciała decyzyjnego.
Jackiewicz politycznie związany był z Adamem Lipińskim (dziś wiceprezesem NBP), a towarzysko z Adamem Rogackim, Mariuszem Antonim Kamińskim i wspomnianym Adamem Hofmanem.
To słynna „madrycka trójka”, którą Kaczyński wyrzucił z Prawa i Sprawiedliwości za prywatną eskapadę do stolicy Hiszpanii, sfinansowaną z pieniędzy Kancelarii Sejmu.
Były szef resortu skarbu też im wtedy towarzyszył, ale jako jedyny uratował skórę, bo zapłacił za wyjazd z własnych pieniędzy.
Do momentu publikacji tego tekstu nie udało nam się z nim skontaktować.
Źródło: onet.pl
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA) wprowadziło nowe regulacje, które nakładają obowiązek montażu autonomicznych czujek…
Tragiczne wieści po zatruciu chlorem ośmiorga dzieci na basenie w Ustce. Eska informuje, że kolejny…
Miłosne perypetie Jarusia z “Chłopaków do wzięcia” są bardzo przewrotne. Uczestnik kultowego programu najpierw długo…
Krzysztof Ibisz postanowił podzielić się z fanami kilkoma ważnymi nowinami. Prezenter przy okazji zdradził płeć…
Wokół Ivana Komarenko w ostatnich latach narasta coraz więcej kontrowersji. Muzyk najpierw sprzeciwiał się szczepieniom…
Podobnie jak żona nie doczekał ukarania winnych śmierci ich syna Piotra, najmłodszej ofiary stanu wojennego…
Leave a Comment