Według prorosyjskiej telewizji z nieuznawanego Naddniestrza, zamachowcy, którzy w poniedziałek ostrzelali granatnikami budynek Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego w Tyraspol, poruszali się samochodem na polskich numerach. Polskie służby sprawdziły, że taką rejestrację ma w Polsce auto innej marki. A cała sprawa wygląda na rosyjską prowokację.
Na terenie graniczącego z Ukrainą Naddniestrza doszło do serii eksplozji w poniedziałek i wtorek. W nieuznawanej „republice” stacjonują rosyjscy żołnierze, a Rosja wskazała niedawno, że jednym z celów wojny w Ukrainie może być przebicie korytarza do Naddniestrza.
Jednym z celów zamachowców był budynek Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego w Tyraspolu, stolicy nieuznawanego Naddniestrza. Obok uszkodzonego budynku znaleziono granatnik RPG-27, który jest na wyposażeniu rosyjskiego wojska. Jak podała rosyjska gazeta „Komsomolskaja Prawda”, nikomu nic się nie stało, ponieważ w budynku nikt nie przebywał ze względu na święta.
W czwartek wieczorem w sprawie pojawił się polski wątek. Jako pierwszy zwrócił na niego uwagę Givi Gigitashvili, badacz z Digital Forensic Research Lab, organizacji zajmującej się zwalczaniem dezinformacji. Gigitashvili zauważył, że w wieczornym wydaniu programu informacyjnego telewizji naddniestrzańskiej wyemitowano materiał, z którego wynika, że napastnicy, którzy zaatakowali w Tyraspolu przyjechali z Ukrainy samochodem na polskich numerach rejestracyjnych. Autorzy materiału telewizyjnego próbują zrekonstruować trasę, którą w poniedziałek mieli pokonać trzej zamachowcy. Jak dodają – według tamtejszego MSW, był to pierwszy atak terrorystyczny w Naddniestrzu.
Jak słyszymy w materiale, napastnicy mieli wjechać do Naddniestrza w rejonie wsi Nowa Władymirówka. Z relacji wynika, że o 17.15 samochód SsangYong wjeżdża na terytorium Naddniestrza i już o 17.31 nagrały go kamery miejskiego monitoringu w Tyraspolu. Widać samochód na polskich numerach – dokładnie łódzkich.
„I oto cel napastników. Budynek MSW. Skrzyżowanie Manuiłowa i Karola Marksa, trzech napastników w czarnych ubraniach i kominiarkach, wychodzi z terenówki. Otwierają bagażnik i wyciągają granatniki. W budynek MSW strzela pierwszy przestępca. Trafia w lewą część budynku i po strzale zaczyna podskakiwać. O mało nie dostał się pod gazy wylotowe kolejnego strzelca. Niedaleko miejsca ataku znajdują się dwie kobiety. Przez głośne dźwięki zakrywają uszy i uciekają” – relacjonuje dziennikarz telewizji, która na swoim profilu w mediach społecznościowych chwali się współpracą z rosyjskimi mediami rządowymi i prorządowymi.
W sprawie samochodu na polskich numerach rejestracyjnych, uczestniczącego rzekomo w zamachu w Naddniestrzu, skontaktowaliśmy się z polskimi służbami. Jak przekazał nam ich rzecznik Stanisław Żaryn, pod numerami z rejestracji samochodu, który pokazano w naddniestrzańskiej telewizji jest zarejestrowany w Polsce pojazd zupełnie innej marki. A jego właściciel nie zgłaszał nigdy kradzieży tablic rejestracyjnych. – Zresztą na nagraniu widać, że tablica wygląda dość koślawo – zauważa Stanisław Żaryn. I dodaje: – Mamy do czynienia z prowokacją propagandową, to kolejny element wojny dezinformacyjnej prowadzonej przez Rosję.
Podobnego zdania jest Piotr Pytel, w latach 2014 -2015 szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego, czyli służby odpowiedzialnej między innymi za łapanie rosyjskich szpiegów. – Atak miał charakter demonstratywny. Polskie numery zostały wykorzystane po pierwsze dla powodzenia akcji, bo nie zwracają uwagi w Ukrainie, a jednocześnie dla Ukraińców są trudne do szybkiej weryfikacji – powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską.
Pytel zwraca uwagę, że do ataku doszło po godzinach pracy urzędu, co świadczy o tym, że chciano uniknąć ofiar w ludziach na terytorium sojusznika. Na ulicy wyłączono ruch, co wskazuje na współpracę lokalnych służb. Do tego zamachowcy zachowują się niezdarnie, co ma ich ośmieszyć w oczach odbiorców. A po akcji zamachowcy wracają do Ukrainy.
Czemu miał służyć ten pseudo zamach? – Rosjanie robią tak ordynarną akcję po pierwsze, żeby stworzyć narrację dla społeczeństwa Naddniestrza oraz dla samych Rosjan, żeby zmobilizować ich i przekonać do wojny – uważa Piotr Pytel. I dodaje: – Do tego podgrzanie atmosfery w Naddniestrzu ma odwrócić uwagę i zasoby wojskowe Ukraińców z innych rejonów.
Według byłego szefa SKW wykorzystanie polskich rejestracji w tej prowokacji ma nas powiązać w oczach Rosjan z czysto militarnymi i terrorystycznymi działaniami naszego kraju wobec terytorium kontrolowanego przez Rosję. – To było szyte nawet nie grubymi nićmi, a stalową liną. Co z tego, że my wiemy, że to ordynarna prowokacja. Rosjanie potraktują to do tworzenia swojej narracji i wykorzystywania w jakichś kolejnych działaniach – uważa Piotr Pytel.
Źródło: wp.pl