Ukraińskie wolontariuszki opisują historię mężczyzny, który na własną rękę postanowił ratować się z oblężonego miasta. Przeszedł pieszo drogę z Mariupola do Zaporoża. Razem ze swoim psem pokonali 240 km.
Przez pięć dni uciekali pieszo z Mariupola, aż w końcu pies nie był w stanie samodzielnie iść. Zaopiekowały się nimi wolontariuszki z Zaporoża Ludmiła Szwajka i Halina Odnorog.
Mieszkaniec Mariupola zabrał ze sobą tylko torbę, reklamówkę i swoją małą suczkę Żużę. Przez pięć dni wędrowali przez okupowane tereny, aż dotarli do Zaporoża, które pozostaje w ukraińskich rękach.
„Pięć dni na piechotę. Na własne ryzyko, bo gdy wyruszali w drogę, wcale nie wiedzieli, jaka jest sytuacja w okolicy i czy zdołają pokonać taką odległość na własnych nogach i łapkach. Pod ostrzałem, w niepogodę i upał, kilkakrotnie żegnając się z życiem”– relacjonowała ich drogę jedna z wolontariuszek.
Ludmiła Szwajka podkreśliła, że suczka po przebyciu tej drogi miała starte opuszki łapek. Jej właściciel nie wierzył z kolei, że udało mu się, polegając na intuicji, dotrzeć do oddalonego o około 240 km miasta.
Na zdjęciach udostępnionych przez drugą z wolontariuszek widać dłonie mężczyzny, jego dobytek i suczkę.
Mariupol od 1 marca znajduje się pod rosyjskim ostrzałem. W zablokowanym mieście, w którym od pierwszych dni oblężenia narasta kryzys humanitarny, pozostaje nadal około 100 tys. osób. Władze miejskie szacują, że ponad 20 tys. mieszkańców zostało zabitych, choć dokładna liczba ofiar nie jest znana. Dziesiątki tysięcy osób najeźdźcy wywieźli przymusowo w głąb Rosji. Obecnie w mieście panuje narzucony przez Rosjan reżim z zakazami poruszania się. Okupanci nie wpuszczają pomocy humanitarnej, przez co od dawna brakuje leków, żywności czy bieżącej wody. Ostatnim punktem oporu w mieście pozostaje huta Azowstal.
Źródło: onet.pl