Nie ma wątpliwości, że wojna zmienia człowieka i to niezależnie od tego, po jakiej stronie konfliktu stoi oraz jaką ma w tym wszystkim rolę. Niestety, dobitnym tego przykładem jest najnowsze zdarzenie, do którego doszło na wschodzie. Nie żyją niewinne osoby.
Wrócił z wojny na Ukrainie i rozpętał piekło
Dziś rano całą Rosją wstrząsnęła informacja o pożarze, w którym zginęły dwie kobiety. 68-letnia matka i 35-letnia córka. Jak szybko udało się ustalić, wcale nie był to nieszczęśliwy wypadek. Budynek, w którym utknęły ofiary, został celowo podpalony.
Tamtejsze służby sprawnie zatrzymały też potencjalnego winnego. Okazuje się, że to mężczyzna, który niedawno wrócił z wojny na Ukrainie. Mało tego, działał tam w ramach Grupy Wagnera, jednostki najemników znanej ze szczególnego okrucieństwa.
Wrócił z wojny na Ukrainie. Dlaczego zabił?
Można przypuszczać, że skoro mężczyzna celowo podpalił dom dwóch kobiet, to miał w tym jakiś cel. Dokładny motyw śledczy próbują teraz ustalić. Ze wstępnych doniesień wiadomo jednak, że był on z tymi kobietami w konflikcie już wcześniej.
Zresztą nie tylko z nimi, bo mieszkańcy jego rodzinnej miejscowości dobrze go znali i uważali za problemowego. Mężczyzna ma zresztą bardzo nieciekawą przeszłość.
Pojechał na Ukrainę wprost z kolonii karnej?
Okazuje się, że wspomniany żołnierz miał na swoim koncie wyrok 3,5 roku kolonii karnej za dotkliwe pobicie. Choć to niepotwierdzone informacje, podejrzewa się, że właśnie w trakcie tamtej odsiadki został zwerbowany do Grupy Wagnera. Nie jest bowiem tajemnicą fakt, że w szeregach jednostki znajdowali się byli więźniowie.
Ci zresztą w mniejszych, rosyjskich miejscowościach sprawiają poważne problemy po powrocie z Ukrainy. Wspomniane podpalenie nie było jednostkowym wybrykiem. Jak widać, Rosja zmaga się z wieloma różnymi konsekwencjami wojny, na czym cierpią wszyscy obywatele.
Źródło: lelum.pl