Świat

Władimir Putin o czołgach „z czarnym krzyżem”, które Ukraina ma dostać od Niemców

Prezydent Federacji Rosyjskiej świętował w Wołgogradzie (do 1925 r. – Carycyn, do 1961 r. – Stalingrad) 80. rocznicę pierwszego dużego zwycięstwa Armii Czerwonej nad Wehrmachtem, w wyniku którego rozbita została VI Armia dowodzona przed feldmarszałka Friedricha Paulusa. Była wielka feta, uroczysta akademia. Putin w okolicznościowym przemówieniu mówił o tym, że „Rosji ponownie zagrażają niemieckie czołgi z krzyżami”.

Władimir Putin o czołgach „z czarnym krzyżem”, które Ukraina ma dostać od Niemców

Prezydent Rosji mówił do zgromadzonych (prawdopodobnie jak to było w sowieckim i jest w rosyjskim zwyczaju): „Nie wysyłamy naszych czołgów do ich granic, ale mamy coś do powiedzenia…”. Jego sekretarz prasowy Dmitrij Pieskow tłumaczył dziennikarzom – podaje portal Meduza – co oznaczały słowa Putina: „Rosja ma potencjał i w miarę pojawiania się nowej broni dostarczanej przez Zachód pełniej wykorzysta swój istniejący potencjał, aby odpowiedzieć w ramach specjalnej operacji wojskowej”. Prezydent FR w przemówieniu stwierdził także: „Niewiarygodne, niewiarygodne, ale prawdziwe: znowu grożą nam niemieckie czołgi Leopard, na których są krzyże, i znów będą walczyć z Rosją na ziemi Ukrainy rękami ostatniego Hitlera, rękami z Bandery”. Jasne jest, kogo Putin miał na myśli.

Jak wiadomo wspomagający Ukrainę w wojnie obronnej z Rosją Zachód zamierza wzmocnić ukraińską armię dostawami ok. 200 czołgów Leopard 2. To dużo, ale – jak uważają znawcy tematu za mało, by ich użycie miało decydujące, strategiczne, znacznie. Rosja rozpoczynała wojną z ok. 3 tys. czołgów w linii, czyli gotowych do bojowego użycia. W ostatnim komentarzu Andrzeja Wilka, eksperta Ośrodka Studiów Wschodnich, Siły Zbrojne FR mają na stanie w sumie 13,5 tys. czołgów. Jakością bojową ustępują zachodnim konstrukcją, ale Rosja stawia na ilościowe zaangażowanie militarne. I w tej materii jej potencjał jest bez porównania większy od ukraińskiego.

Bitwa o Stalingrad (23 sierpnia 1942 – 2 lutego 1943 r.) była punktem zwrotnym w przebiegu II wojny światowej (Wielkiej Wojny Ojczyźnianej – jak ją się określa w Rosji). Mocno nadwyrężyła potencjał militarny III Rzeszy, zatamowała marsz Wehrmachtu w kierunku pól naftowych. Hitler po raz pierwszy musiał ogłosić Niemcom porażkę, czego nie uczynił nawet po przegranej bitwie o Moskwę. Wehrmacht zachował po Stalingradzie zdolności do prowadzenia operacji strategicznych. Utracił je dopiero po pancernej bitwie pod Kurskiem (5 lipca – 23 sierpnia 1943 r.). Od tego momentu siły zbrojne III Rzeszy prowadziły walkę obroną w odwrocie.

W sowieckiej i rosyjskiej tradycji historycznej bitwa stalingradzka ma status narodowej świętości bez względu na to, kto w ZSRR czy FR sprawował władzę. Teraz tym większy, w kontekście ukraińskim, że Niemcom niewiele brakowało do całkowitego opanowania Stalingradu. Huczne świętowanie 80. rocznicy zwycięstwa nad VI Armią Paulusa (i rumuńskimi sojusznikami – o czym rzadko się wspominało i wspomina przy takich okazjach) jest jasnym przekazem władzy do społeczeństwa FR. To wskazał Włodzimierz Putin mówiąc: „Niezłomność obrońców Stalingradu dla armii rosyjskiej jest dla nas wszystkich najważniejszą wskazówką moralną i etyczną, a nasi żołnierze i oficerowie są mu wierni. Ciągłość pokoleń, wartości, tradycji – to wszystko wyróżnia Rosję, czyni nas silnymi i pewnymi siebie, swojej słuszności i naszego zwycięstwa…”.

Źródło: se.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close