W idealnym świecie adopcja ma zapewnić dziecku, które z różnych względów nie może przebywać ze swoją biologiczną rodziną opiekę i miłość rodziców adopcyjnych. W rzeczywistości bywa tak, że opiekunowie urządzają mu prawdziwe piekło na ziemi. Tak było w przypadku rodziny z Florydy, która 14-letniego adoptowanego chłopca przez lata zamykała w wielkiej skrzyni w garażu, którą ryglowali od zewnątrz. Policja znalazła tysiące nagrań!
Tracy i Timothy Ferriter, 46-letni małżonkowie z Florydy, zostali aresztowani za znęcanie się nad dziećmi i pozbawienie wolności, a sąd wyznaczył za ich uwolnienie 50 tys. dolarów kaucji i zakazał im kontaktów z dziećmi, chyba że dostaną specjalne zezwolenie na to od Departamentu Dzieci i Rodzin Florydy.
Jak poinformowała policja hrabstwa Jupiter, Ferriterowie zmusili swojego 14-letniego adoptowanego syna do zamieszkania w konstrukcji skrzyniowej o wymiarach mniej niż 2,5 metra na 2,5 metra. To ryglowane od zewnątrz „więzienie” znajdowało się w ich domu Crane Point North na osiedlu Egret Landing na Florydzie.
Stary materac i wiadro zamiast ubikacji
Wewnątrz konstrukcji znajdował się materac, wiadro służące za toaletę i taka kamera, jaką instaluje się przy drzwiach do domu, żeby zobaczyć, kto do nich puka. Jak poinformowali detektywi, horror chłopca trwał od 2017 roku!
Jego adopcyjni „rodzice” znęcali się nad nim fizycznie, zamykając go wewnątrz tej skrzyni. 14-letni obecnie chłopiec mógł chodzić do szkoły, ale przez pozostałą część dnia był zamknięty. Nie wolno mu było pójść normalnie do toalety, ani usiąść z resztą rodziny do stołu. Posiłki mu przynoszono, a do załatwiania potrzeb musiało wystarczyć wspomniane wiaderko.
Adwokat broniący rodziców, którzy zaczęli zamykać chłopca gdy ten miał zaledwie 9 lat, twierdzi, że dziecko ma reaktywne zaburzenia przywiązania. Przyczyną, dla której jego klienci zamykali chłopca, miało być właśnie to zaburzenie. Policja dowiedziała się o istnieniu klatki w garażu, gdy w styczniu adopcyjna matka zgłosiła zaginięcie chłopca, informując przy tym, że ma on zaburzenia zachowania. Policja weszła wtedy za zgodą rodziny do domu i w garażu odkryła horror dziecka.
Czym są reaktywne zaburzenia przywiązania?
Reaktywne zaburzenia przywiązania powstają we wczesnym dzieciństwie, gdy dziecko jest zaniedbane i nikt nie dba o jego rozwój emocjonalny. Utrudniają one nawiązywanie więzi społecznych. Dziecko dotknięte takimi zaburzeniami jest lękliwe, nie potrafi reagować odpowiednio na spotkania z opiekunem, jest wycofane, czujne, może wykazywać agresje względem siebie i innych.
Jak podkreślają psychologowie, dzieci z tym problemem wymagają szczególnej opieki, a ich rodzice (najczęściej zaburzenie występuje w rodzinach adopcyjnych) muszą uzbroić się w wiedzę, jak pomóc swojemu podopiecznemu. Negatywne lub odbiegające od normy zachowania dziecka są w tym przypadku reakcją na przebytą traumę.
„Uciekłem, bo czułem, że nikt mnie nie kocha”
W raporcie z aresztowania stwierdzono, że w dniu stycznia funkcjonariusze zlokalizowali 14-latka, który uciekł z domu, na terenie kampusu Independence Middle School w Jupiter. Chłopiec powiedział policjantom, że jego rodzice często zamykają do w skrzyni. Kiedyś był tam zamknięty nawet na 18 godzin.
Według raportu, gdy funkcjonariusze zapytali go, dlaczego uciekł, powiedział coś, co chwyta za serce.
– Uciekłem, bo czuję, że nikt mnie nie kocha.
14-latek nie czuł się bezpiecznie w domu. Błagał funkcjonariuszy, aby go aresztowali, mówiąc: „Wolałby być w więzieniu niż wrócić do domu”.
1 lutego policja zaczęła przesłuchiwać rodzeństwa chłopca. Jedno z dzieci powiedziało, że 14-latek jest zamykany w budynku, gdy źle się zachowuje lub ma kłopoty. Według raportu z aresztowania policja przeszukując dom odkryła nagrania z kamery umieszczonej wewnątrz konstrukcji. To było tysiące filmów, które stanowią niezbity dowód na to, że chłopiec był zamykany codziennie. Służby usunęły z domu rodziny adopcyjnej jeszcze trójkę dzieci, z których najmłodsze ma 2 lata. Nie wiadomo, czy nad nimi też w jakiś sposób się znęcano.
Źródło: fakt.pl