Świat

USA przepowiadają wojnę, Ukraińcy mają inne zdanie. Skąd taka rozbieżność?

– Wojna jest już nieunikniona – miał powiedzieć prezydent Joe Biden w rozmowie ze swoim ukraińskim odpowiednikiem Wołodimirem Zełeńskim. Przynajmniej według nieoficjalnych doniesień. Kijów i Waszyngton zaprzeczają. Jest jednak ewidentne, że obie stolice mają różne narracje.

USA przepowiadają wojnę, Ukraińcy mają inne zdanie. Skąd taka rozbieżność?

Złowróżbne słowa przypisywane Bidenowi miały paść w czwartkowej rozmowie prezydentów Ukrainy i USA. Dotyczyła ona głównie wsparcia państwa ukraińskiego w obliczu rosyjskiej presji. Oficjalne komunikaty obu stron wydane po rozmowie nie zawierały żadnych nadzwyczajnych informacji.

Sprzeczne narracje

Jednak niedługo później kilku amerykańskich dziennikarzy poinformowało, powołując się na przecieki od „wysokiego rangą ukraińskiego urzędnika”, że rozmowa nie przebiegła gładko. Według nich Biden miał stwierdzić, że rosyjska inwazja jest nieunikniona i nastąpi, kiedy tylko przyjdą większe mrozy i skują ziemię na wschodzie Ukrainy. Miał też ostrzegać, że zagrożony przez Rosjan jest nawet Kijów. Zełeński rzekomo był poirytowany taką narracją i twierdził, że Ukraińcy mają inną ocenę sytuacji.

W kolejnych godzinach zarówno Kijów jak i Waszyngton zdecydowanie zaprzeczyły, aby tego rodzaju twierdzenia padły podczas rozmowy. Amerykanie twierdzą, że Biden mówił to, co mówi od dawna, że jest „wyraźna możliwość” rosyjskiej inwazji w lutym.

Można wobec tego się zastanowić, na ile prawdziwe były anonimowe informacje od „wysokiego rangą ukraińskiego urzędnika”. W rozmowach tego rodzaju uczestniczą zazwyczaj tylko tłumacze i ewentualnie absolutnie najbliżsi współpracownicy przywódców. Trudno o przypadkową osobę, która coś podsłucha i od razu napisze do znajomego dziennikarza. Jeśli ktoś przekazuje informacje na temat przebiegu rozmowy, to raczej nie robi tego bez wiedzy i wbrew swojemu szefowi. Jest to najpewniej działanie obliczone na jakiś efekt.

Nie jest przy tym tajemnicą, że Waszyngton i Kijów przynajmniej na poziomie retoryki inaczej oceniają sytuację. Amerykanie znacznie częściej mówią o prawdopodobieństwie wojny, sankcjach i tego rodzaju kwestiach. Ukraińcy ze swojej strony częściej studzą emocje, twierdząc, że nie są przekonani o nieuchronności otwartego konfliktu.

Inne potrzeby

Obie strony mają w takiej rozbieżności swoje interesy. Amerykanie przy wyższej temperaturze kryzysu i większych emocjach mogą łatwiej i skuteczniej prowadzić twardą politykę. Kiedy wojna czyha za rogiem, można skuteczniej wywierać naciski na chwiejnych sojuszników, aby nie wyłamywali się z szeregu i prezentowali zdecydowaną postawę wobec Rosji, potencjalnego agresora. Można też łatwiej przeprowadzać przez kongres ustawy o istotnym wsparciu militarnym Ukrainy, a potem szybko je realizować bez niczyich protestów. Korzyści dla administracji jest wiele, po tym jak już podjęła decyzję o tym razem twardym postawieniu się Rosji i powiedzeniu „sprawdzam” w obliczu rosyjskich gróźb.

Z perspektywy Ukrainy sytuacja jest odmienna. Czym innym jest ryzyko wojny z Rosją dla Amerykanów, a czym innym dla Ukraińców. Władze w Kijowie starają się nie dopuścić do wybuchu paniki i mogącym za nią iść szturmem na sklepy czy banki. Gdyby przyznawały, że wojna jest niemal pewna, to musiałby też przedsięwziąć nadzwyczajne przygotowania, mobilizację rezerw i gospodarki. Wszystko to oznacza koszty i destabilizację, czyli to, czego i tak będąca w trudnej sytuacji gospodarczej Ukraina powinna unikać jak ognia. Osłabienie wewnętrzne państwa ukraińskiego jest celem Rosjan, więc lepiej im tego nie ułatwiać.

Tak samo wojenna mobilizacja wojska i duże jego ruchy mogłyby zostać wykorzystane przez Rosjan jako pretekst do agresywnych działań, więc tego Ukraińcy też unikają. Z perspektywy Kijowa najkorzystniejsza jest spokojna determinacja i przeciwstawianie się rosyjskiej presji przy jednoczesnym pozyskiwaniu jak największego wsparcia z zachodu. Nie atmosfera nadchodzącej nieuchronnej wojny i zagłady.

Fakty są, jakie są

Jednocześnie nie można zapomnieć, że sytuacja faktycznie jest napięta tak, jak nie była od lat 80. Siły wojskowe, które Rosjanie zgromadzili na granicach Ukrainy, są bezprecedensowe i wykraczające daleko poza jakiekolwiek ćwiczenia. To są autentyczne przygotowania do wojny z sąsiednim państwem. Na samej Białorusi jest już prawdopodobnie kilkadziesiąt tysięcy rosyjskich żołnierzy. Więcej niż kiedykolwiek od czasów ZSRR. Jest ewidentne, że rosyjskie wojsko dostało z Kremla nakaz, aby być przygotowanym na każdy scenariusz. W tym wojnę z Ukrainą na pełną skalę. No więc wojskowi prowadzą przygotowania. Jednak decyzja czy to wojsko zostanie użyte, to coś innego. To zależy od kalkulacji Władimira Putina i wcale nie jest pewne, czy już się na coś zdecydował.

Nie ulega przy tym też wątpliwości, że Amerykanie jak nikt inny mają wgląd w rosyjskie przygotowania. Wojsko i służby USA mają zdecydowanie najbardziej rozbudowane na świecie zdolności do zwiadu strategicznego. Takiego, który nadaje się do obserwowania masowej mobilizacji sił w skali całego państwa. Pisaliśmy już o kosmicznych systemach zwiadowczych w postaci satelitów robiących zdjęcia, satelitów z radarami czy takich przechwytujących emisje radarów i radiostacji. Nad Ukrainą teraz już właściwie bez przerwy krążą amerykańskie samoloty i drony zwiadu strategicznego. Można z dużym prawdopodobieństwem założyć, że nikt nie ma tak jasnego obrazu rosyjskiej koncentracji wojska na ukraińskiej granicy, jaki mają Amerykanie.

Odczytanie rosyjskich intencji to inna sprawa. Tutaj nawet najbardziej wymyślne satelity nie dadzą odpowiedzi.

Źródło: gazeta.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close