Rosyjski prezydent Władimir Putin z radością wbija kolejne szpile Unii Europejskiej, w odpowiedzi na jej narzekania na niebotycznie wysokie ceny energii. Ale wspólnota nie ma żadnych instrumentów, by wymusić na Moskwie zmianę zachowania, a na dodatek, jak pisze America Hernandez z POLITICO, dostęp do rosyjskiego gazu dzieli Unię.
- Podczas dyskusji nt. energii na szczycie Rady Europejskiej, premier Morawiecki opowiedział się za wszczęciem dochodzenia, by „otrzeźwić Gazprom” i dać mu nauczkę
- Poparły go Włochy i Holandia, ale Niemcy są zdecydowanie przeciwne
- Putin, wspierany przez niektórych unijnych liderów, argumentuje, że wzrost cen gazu spowodowała rezygnacja z długoterminowych kontraktów na rzecz systemu „kupuj, kiedy chcesz”
- Twierdzi, że „europejskie firmy, które otrzymują gaz od Gazpromu w ramach kontraktów długoterminowych, otrzymują go cztery razy taniej” niż ceny na rynku spot
- Putin szantażuje Unię, mówiąc, że dobre stosunki polityczne prowadzą do dobrych stosunków gazowych i domaga się szybkiej zgody na przesył gazu rurociągiem Nord Stream 2
Najnowszy żart Putina pojawił się na początku tygodnia podczas konferencji Klubu Władajskiego w Soczi, gdzie wyśmiał Unię za odstąpienie od długoterminowych kontraktów gazowych z Rosją. Przywołał tam starą rosyjską opowieść ludową, w której porównał wspólnotę do nieszczęsnego wilka, któremu sprytny lis zamroził ogon w przerębli.
A potem dodał, że może Unii pomóc, wysyłając jej dodatkowy gaz, którego potrzebuje, kiedy tylko regulatorzy zatwierdzą jego ukochany projekt – gazociąg Nord Stream 2 z Rosji do Niemiec.
Polska, na przykład, ma już dość.
W liście, który brzmi jak lista skarg na niedostarczenie wystarczającej ilości gazu przed zimą, a który widziało POLITICO, Warszawa zażądała od unijnej komisarz ds. konkurencji Margrethe Vestager wszczęcia dochodzenia w sprawie wspieranego przez Rosję Gazpromu, pod kątem manipulacji rynkowych i nadużywania dominacji na rynkach energii na podstawie art. 102 Traktatu o Funkcjonowaniu UE.
Dwóch uczestników czwartkowego posiedzenia Rady Europejskiej powiedziało, że podczas dyskusji nt. energii, premier Mateusz Morawiecki opowiedział się za wszczęciem dochodzenia, by „otrzeźwić Gazprom” i dać mu nauczkę.
Pomysł ten zyskał poparcie Włoch i Holandii na spotkaniach niższego szczebla na początku tego tygodnia, choć Niemcy są zdecydowanie przeciwne, jak powiedział jeden z unijnych dyplomatów.
Jednak, choć Komisja musi odpowiedzieć na polski wniosek, nie jest zobowiązana do wszczęcia postępowania w sprawie konkurencji. Ostatni raz organy ochrony konkurencji wzięły Gazprom na celownik w 2015 r., kiedy to zarzuciły rosyjskiemu gigantowi stosowanie „nieuczciwych” cen, ale sprawa ucichła i w 2018 r. Gazpromowi odpuszczono, bez nakładania grzywny.
Tym razem byłoby jeszcze trudniej wnieść sprawę przeciwko Gazpromowi, ponieważ według jego stwierdzeń, wywiązuje się on ze wszystkich swoich kontraktów na dostawy, a dodatkowy gaz jest wykorzystywany do uzupełnienia własnych rezerw magazynowych Rosji. Rosja dostarcza ok. 40 proc. gazu ziemnego do Unii.
– Komisja analizuje obecnie wszystkie zarzuty dotyczące ewentualnych antykonkurencyjnych zachowań firm produkujących i dostarczających gaz ziemny do Europy w celu sprawdzenia, czy obecną sytuację na hurtowych rynkach gazu w Europie można przypisać zachowaniom handlowym uczestników rynku – powiedział w piątek rzecznik Komisji.
Wytykanie palcami
Komisja Europejska utrzymuje, że wzrost cen gazu jest tymczasowym i możliwym do opanowania zjawiskiem globalnym, niezwiązanym z jej agendą klimatyczną. I że nie ma związku z polityką liberalizacji rynku energii, która zniechęca do zawierania długoterminowych kontraktów na dostawy gazu na rzecz otwartego systemu handlu rynkowego typu „kupuj, kiedy chcesz”.
Jednak za zamkniętymi drzwiami podczas posiedzenia Rady Europejskiej, szef polityki zagranicznej Komisji Europejskiej Josep Borrell przyznał, że kryzys naftowy i gazowy ma „głębokie korzenie geopolityczne” i pogłębia się, ponieważ dodatkowe ilości gazu pompowane przez USA i Katar omijają Europę, a zamiast tego są wykupywane przez azjatyckich nabywców gotowych zapłacić najwyższą nawet cenę.
– Z punktu widzenia geopolityki i bezpieczeństwa nie powinniśmy oferować dostawcom gazu takiej przewagi, jaką mają obecnie – powiedział.
Przewodnicząca Komisji Ursula von der Leyen powiedziała w Parlamencie Europejskim: – Gazprom honorował swoje długoterminowe kontrakty z nami, ale nie zareagował na wyższy popyt, jak to miało miejsce w poprzednich latach.
Ubolewała, że „czyni to nas bezbronnymi” i wezwała do działań na rzecz dywersyfikacji dostawców.
Ale kraje, które nie próbują dywersyfikacji, radzą sobie lepiej. Węgry, sojusznik Kremla, które w zeszłym miesiącu podpisały dwie 15-letnie umowy na rosyjski gaz, nie mają problemów z dostawami.
To skłoniło premiera Czech Andreja Babiša do nazwania „błędem” tego, że jego kraj nie zawarł podobnych długoterminowych umów z powodów politycznych. Wezwał on Komisję do ponownego przemyślenia swojej strategii, aby zmniejszyć zależność gazową od Rosji.
– Zapomnijcie o uniezależnieniu się od Rosji, to się nigdy nie stanie – powiedział Babiš kolegom z Rady.
Putin jest chętny do podpisywania takich umów i powiedział w czwartek, że „europejskie firmy, które otrzymują gaz od Gazpromu w ramach kontraktów długoterminowych, otrzymują go cztery razy taniej” niż ceny na rynku spot.
Długoterminowe kontrakty też złe
Wielu jest jednak nieufnych wobec odnawiania takich długoterminowych więzi z Rosją – zwłaszcza po wiadomościach o tym, jak pobliska Mołdawia została przyciśnięta w negocjacjach gazowych.
Von der Leyen opowiedziała przywódcom UE o rozmowie, jaką odbyła z premier Mołdawii Natalią Gavrilițą w sprawie przedłużenia wygasającego kontraktu Gazpromu z tym krajem.
Gazprom zaproponował przedłużenie umowy, ale chciał podnieść ceny z 550 dol. za tysiąc metrów sześciennych w zeszłym miesiącu do 790 dol. już w tym miesiącu – poziom, którego Mołdawia nie jest w stanie zapłacić.
Niektórzy uważają, że Rosja wywiera presję na Mołdawię po tym, jak kraj ten wybrał prounijny rząd i obiecał odzyskać kontrolę nad separatystyczną, wspieraną przez Rosję enklawą Naddniestrza.
Mołdawia ogłosiła w piątek 30-dniowy stan wyjątkowy, a Gavrilița powiedziała, że Gazprom wywiązuje się tylko z jednej trzeciej zwykłych dostaw gazu.
W Rumunii dostawcy energii, którzy chcą co miesiąc rezerwować dodatkowy rosyjski gaz, również biją na alarm w związku z tym, że Gazprom odmawia odpowiedzi na ich prośby o dodatkowe dostawy tej zimy.
Premier Łotwy Krišjānis Kariņš powiedział, że biorąc pod uwagę wrażliwość Unii na Rosję, oświadczenie Putina, że dobre stosunki polityczne prowadzą do dobrych stosunków gazowych, jest równoznaczne z szantażem.
Ministrowie energetyki UE przedyskutują tę kwestię na wtorkowym nadzwyczajnym posiedzeniu Rady Energetycznej.
Źródło: onet.pl