– „Żołnierz zaczął strzelać do taty. Upadł. Potem zaczął strzelać do mnie” – relacjonował 14-latek. Na jego oczach, rozstrzelano ojca chłopca.
– „Wielodzietna rodzina Neczepurenko mieszkała w Buczy; najmłodszy z trzech synów – Jura – niedawno skończył 14 lat” – napisano na FB. To jego rodzinę spotkała ta przykra historia.
– „Jechaliśmy rowerami, kiedy zza budynku wyszedł rosyjski wojskowy. Zatrzymaliśmy się, podnieśliśmy ręce, powiedzieliśmy, że nie mamy broni. Ale żołnierz zaczął strzelać do taty. Upadł. Potem żołnierz zaczął strzelać do mnie, dwie kule trafiły w rękę. Upadłem na ziemię. Żołnierz jeszcze strzelił w kaptur, ale kula nie trafiła w głowę” – opowiedział Jura.
Chłopiec leżał kilka minut na ziemi, a kiedy Rosjanin odszedł, 14-latek pobiegł do najbliższego schronienia. Rodzina przez dwa dni nie mogła zabrać zwłok ojca.
– „Trzech moich synów zostało bez ojca. Zrozumiałam, że muszę ratować dzieci i siebie. Poinformowano nas, że 19 marca będzie zielony korytarz, ale do miejsca zbiórki trzeba było dostać się na własną rękę. Szliśmy tą samą ulicą, na której rozstrzelali mojego męża. Szliśmy i każdej sekundy modliliśmy się o swoje życie. Słyszeliśmy obok wybuchy, zatrzymywali nas rosyjscy zabójcy. Szliśmy i co kilka sekund żegnaliśmy się z życiem” – mówi matka chłopca.
Źródło: twojenowinki.pl