Początki XX wieku zdominowane były przez rozwój technologii, zwłaszcza w medycynie. Jednym z najbardziej udanych wynalazków tamtych czasów było „żelazne płuco”, które tysiącom osób z problemami układu oddechowego umożliwiało oddychanie.
„Żelazne płuca” były bardzo często wykorzystywane w przypadku ludzi chorujących na polio. W roku 1955 opracowano szczepionkę, która praktycznie całkowicie wyeliminowana tę chorobę, jednak we wcześniejszych latach seria wybuchów epidemii zbierała liczne ofiary.
Szczególnie podatne na zachorowania na polio były dzieci. Większość z nich wymagała leczenia za pomocą „żelaznego płuca”. Niewiele z tych dzieci zmuszonych było do korzystania z urządzenia w dorosłym życiu.
Jednym z wyjątków jest 70-letni Paul Alexander z Dallas w Teksasie, który nieprzerwanie używa „żelaznego płuca” od 1952 roku.
Paul nabawił się polio, gdy miał zaledwie 5 lat, co spowodowało u niego trwałe uszkodzenie układu oddechowego. Żelazne płuca działają, gdy pacjent położy się wewnątrz komory. Wówczas urządzenie jest szczelnie zamykane, aby w środku wytworzyć sztuczną próżnię. Szczelność zapewniana jest przy pomocy specjalnego kołnierza na szyi.
Korzystanie z „żelaznego płuca” przez Paula nie obyło się bez problemów, ponieważ te urządzenia nie są już produkowane od lat sześćdziesiątych. W 2015 roku Paul Alexander za pośrednictwem Internetu zwrócił się o pomoc, ponieważ maszyna zaczęła działać nieprawidłowo. Okazuje się, że na całym świecie pozostało zaledwie 10 osób, które wciąż używają „żelaznych płuc” i muszą polegać na kosztownych i trudnych do zdobycia częściach zapasowych.
Na szczęście, prośba Paula dotarła do mechanika, który zaoferował, że doprowadzi maszynę do idealnego stanu.
„Przez lata szukałem kogoś, kto będzie umiał naprawiać żelazne płuca. Okazał się nim Brady Richards – to cud, że go znalazłem”.
Urządzenie jest tak stare, że gdy Brady przetransportował je do swojego warsztatu, młodszy personel nie miał pojęcia, co to w ogóle jest.
„Kiedy po raz pierwszy wprowadziliśmy tubę do warsztatu, jeden z młodszych pracowników zapytał, co robię z tym grillem”.
Niestety, nie tylko płuca zostały uszkodzone przez polio. Paul jest też sparaliżowany od szyi w dół.
Pomimo stanu zdrowia, Paul Alexander nigdy nie dopuścił, żeby choroba powstrzymała go przed spełnianiem marzeń. Został adwokatem oraz autorem książek. Do czasu pogorszenia się jego stanu, mógł zwiedzać szlaki na wózku inwalidzkim. Swoje wspomnienia zapisuje przy pomocy pióra trzymanego w ustach.
Paul większość czasu spędza w żelaznym płucu. Mimo iż są już dostępne nowoczesne alternatywy leczenia, osoby sparaliżowane przez polio twierdzą, że nie są one tak skuteczne w leczeniu ich stanu.
Źródło: kowbojki.pl