Jako rodzice robimy wszystko, aby nasze dzieci czuły się bezpiecznie i były zdrowe. Jednak niestety nie na wszystko mamy wpływ i są rzeczy, których nie jesteśmy wstanie kontrolować.
Sylas Harrigan z Anglii miał zaledwie 20 miesięcy, kiedy w jego życiu stało się coś, co wszystko zmieniło.
Sprawy przybrały nieoczekiwany obrót i chłopiec zmarł po zabiegu – poinformowało The Mirror.
Chociaż śmierć jest nieodłączną częścią życia, nic nie jest w stanie przygotować nas na nagłą śmierć bliskiej osoby.
Rany po takiej stracie pozostają już na zawsze.
Tak, jak w przypadku rodziny Sylasa z Essex w Anglii, która jest pogrążona w wielkim smutku po stracie ukochanego syna.
Rodzice wspominają chłopca, jako szczęśliwe i pogodne dziecko. Jednak pewnego dnia, nagle przestał się uśmiechać, jego radość znikła.
Matka i ojciec przypuszczali, że chłopiec cierpi, ponieważ wyrastały mu zęby.
Jednak, jak się okazało brak uśmiechu na jego twarzy zwiastował poważny problem – napisało The Mirror.
Lekarze postawili złą diagnozę
Wkrótce zaczęły się problemy z wieczornym usypianiem chłopca. Sylas zaczął mieć też problemy z równowagą.
Rodzice szukali więc pomocy lekarskiej, aby dowiedzieć się, co może dolegać ich dziecku. Nie otrzymali wtedy żadnej niepokojącej wiadomości.
Jednak po kilku diagnozach u różnych lekarzy, okazało się, że niestety wszyscy się mylili.
Lekarze, do których zawitał chłopiec źle go zdiagnozowali. W końcu rodzina dowiedziała się prawdy, a ich życie zmieniło się już na zawsze.
Okazało się, że mały Sylas ma guza mózgu wielkości piłki.
„Byliśmy całkowicie zszokowani. Nie mogłam zrozumieć, jak to się mogło przytrafić naszemu kochanemu chłopcu.”- powiedziała mama Nicole.
Nieudana próba ratunku
Próbując ratować życie chłopca przeprowadzono kilka zabiegów.
Wykonano między innymi zabieg mający na celu usunięcie nadmiaru płynu. Co miało zmniejszyć o połowę wielkość guza.
Niestety, gdy robiono to po raz trzeci, coś poszło nie tak.
Jak powiedzieli rodzice, ich syn doznał wtedy poważnego uszkodzenia mózgu.
„Byłam tym zdruzgotana. Leżał z rurką w ustach, która pomagała mu oddychać”.
Następnie rentgen głowy wykazał uszkodzenie mózgu., które było tak poważne, że nie dawano mu już nadziei na życie.
Ostatnie chwile spędził z rodziną
Sylas wrócił do domu z rodzicami i ostatnie chwile życia spędził w otoczeniu bliskich.
„Wniesienie na drugie piętro całego sprzętu medycznego nie było takie łatwe. Jednak warto było to zrobić, aby był razem z nami, otoczony miłością”.
Przez cały ten czas siedzieliśmy przy nim. Śpiewaliśmy i modliliśmy się za niego. Spędziliśmy razem czas pełen miłości. To są nasze ostatnie wspomnienia. Opuściliśmy szpital i cieszyliśmy się wspólnym czasem w domu. Przeżyliśmy rodzinnie Święta Bożego Narodzenia”.
Wielki smutek i żal rodziców
21 lutego 2020 roku mały Sylas odszedł z tego świata.
„Wiedzieliśmy, że Sylas ma już niewiele czasu. Byliśmy z nim cały dzień. Przytulaliśmy się do niego, śpiewaliśmy mu i mówiliśmy, jak bardzo go kochamy”.
Matka chłopca, Nicole ma nadzieję, że żaden inny rodzic nie będzie nigdy musiał przechodzić przez to, co ona. Liczy na to, że zabiegi u innych osób uda się przeprowadzić w bezpieczny sposób.
Spoczywaj w pokoju kochany chłopczyku! Modlimy się za Ciebie i Twoją rodzinę!
Źródło: newsner.com