Trzy rosyjskie samoloty dokonały w czwartek niewidzialnego dla radarów przelotu nad Bałtykiem. Maszyny mogły stworzyć zagrożenie dla lotnictwa cywilnego. – Gdyby tylko któryś z tych samolotów otworzył ogień, natychmiast zostałby zestrzelony – powiedział generał Mieczysław Bieniek w rozmowie z WP.pl.
Szwedzki dziennik „Dagens Nyheter” poinformował w miniony weekend o incydencie, jaki miał miejsce na północ od lotniska Visby na Gotlandii. Jak ustalili dziennikarze, trzy rosyjskie samoloty dokonały niewidzialnego dla radarów przelotu nad Bałtykiem, co według ich doniesień mogło stworzyć zagrożenie dla lotnictwa cywilnego. Jednostki przeleciały bowiem na małej wysokości nad amerykańskim okrętem wojennym USS Kearsarge, którzy bierze udział w ćwiczeniach Baltops państw NATO oraz Szwecji i Finlandii.
W akcji udział brał rosyjski samolot zwiadowczy Ił-20 oraz dwa myśliwce Su-27. Maszyny miały wyłączone transpondery (nadajniki), a załoga nie zgłosiła wcześniej wykonywanego przelotu.
Rosjanie wykonali „niewidzialny” przelot nad Bałtykiem. Komentuje gen. Bieniek
Do sprawy tej odniósł się w rozmowie z portalem WP.pl generał Mieczysław Bieniek. Były zastępca dowódcy strategicznego NATO został zapytany o to, jak NATO powinno reagować w takiej sytuacji. Wojskowy potwierdził, że są to „bardzo niebezpieczne incydenty”.
– Oczywiście lecąc nisko nad powierzchnią morza samoloty mogą być przez pewnie okres niewykrywalne, ale prędzej czy później zostają namierzone (…). Amerykanie na pewno wykryli ten samolot, tylko nie chcieli otwierać ognia ze względu na to, aby nie zaostrzyć konfliktu – przekonywał gen. Mirosław Bieniek. Dodał, że dowódca rozsądnie postąpił nie wydając decyzji o otworzeniu ognia do rosyjskich jednostek.
– Gdyby tylko któryś z tych samolotów otworzył ogień, natychmiast zostałby zestrzelony. No i mamy takie przedmurze konfliktu, jak to się zdarzyło w Turcji, kiedy samolot myśliwsko-bombowy Su-24 został strącony przez NATO-wskie systemy obrony przeciwlotniczej – wyjaśnił.
Źródło: gazeta.pl