— Nie zawsze tak było, ale teraz za pomocą gigantycznych sankcji Zachód daje sygnał Rosjanom, że to naród jest odpowiedzialny za swoją władzę i to od was zależy, co będzie dalej. To dla wielu Rosjan jest bardzo trudne, bo w naszym kraju przez lata istniał nieformalny, publiczny kontrakt między autorytarnym rządem a społeczeństwem, gdzie Kreml mówił: polityka jest naszą rzeczą, wy macie swoje prywatne życie. Teraz ten pakt się kończy — mówi w rozmowie z Onetem Andrej Zacharow, rosyjski dziennikarz z BBC, który był zmuszony opuścić swój kraj w 2021 r.
- Rosjanie używali Mastercard, podróżowali za granicę, tworzyli biznesy, oglądali Netflixa, jedli w McDonaldzie. Wiedzieli, że władze są skorumpowane, ale nie chcieli o tym mówić
- Rosyjski dziennikarz zwraca uwagę, że pośrednio ten niszczący społeczeństwo obywatelskie w Rosji kontrakt popierał też Zachód. — Owszem były pewne sankcje, ale Zachód przez lata robił normalne interesy z Rosją Putina
- — Wielu ludzi mówi, że propaganda Kremla włożyła te wszystkie rzeczy do głów ludzi. I to jest prawda. Ale z drugiej strony, nie można tak po prostu włożyć do głowy człowieka czegoś, czego w jakiś sposób tam wcześniej nie ma — uważa Zacharow
- — Kolektywna dusza rosyjskiego człowieka ma w sobie tęsknotę za dawnymi czasami, za rewanżyzmem. Propaganda Kremla tylko wzmocniła ten przekaz —przekonuje
- W 2021 r. autor wielu materiałów śledczych musiał wyjechać z Rosji. Przez władze został uznany za zagranicznego agenta. Jest to standardowy termin używany przez Kreml do stygmatyzowania niezależnych dziennikarzy i organizacji pozarządowych
— Na Facebooku widziałem ostatnio wpis bardzo bogatego Rosjanina, który ma duże sklepy w Moskwie i Sankt Petersburgu. Dziwił się, czemu Zachód karze zwykłych Rosjan sankcjami, czemu zachodnie firmy nas opuszczają? Odpowiedziałem mu krótko: bo to jest nasza kolektywna odpowiedzialność — mówi Onetowi rosyjski dziennikarz Andrej Zacharow, który przez lata pracował w Rosji w oddziale BBC.
— Wielu ludzi w Rosji tego jednak nie pojmuje. Ciągle pyta, dlaczego Zachód nas karze za politykę Putina? Przecież mieliśmy swoje zwykłe życie, to władza podjęła takie, a nie inne decyzje, my nie zrobiliśmy nic złego.
Dlaczego Rosjanie tak myślą? — Bo wciąż żyją w tym publicznym kontrakcie, który od lat panował w Rosji — odpowiada Zacharow.
Zasady tego nieformalnego kontraktu, jak mówi, były jasne. Kreml dawał jasno do zrozumienia Rosjanom: polityka to nasza domena i macie się do niej nie mieszać, wy macie swoje prywatne życia.
Hej Rosjanie, to wy jesteście odpowiedzialni za swoje władze, nikt inny
— Zdecydowana większość Rosjan (oprócz niektórych dziennikarzy, czy działaczy takich jak Aleksiej Nawalny), się do tego dopasowała. Rosjanie używali więc Mastercard, podróżowali za granicę, tworzyli biznesy, oglądali Netflixa, jedli w McDonaldzie. Wiedzieli, że władze są skorumpowane, ale nie chcieli o tym mówić, nie chcieli wchodzić w politykę – opowiada Zacharow.
Rosyjski dziennikarz zwraca uwagę, że pośrednio ten niszczący społeczeństwo obywatelskie w Rosji kontrakt popierał też Zachód. — Owszem były pewne sankcje, ale Zachód przez lata robił normalne interesy z Rosją Putina. I co stało się teraz, gdy Rosja zaatakowała Ukrainę? Zachód jasno dał do zrozumienia, że już nie popiera tego kontraktu.
Sygnał z Zachodu ma być teraz do Rosjan czytelny: to naród jest odpowiedzialny za swoje władze i to nie my mamy zmienić władze w Rosji, tylko to jest wasz wybór.
Dla zachodnich społeczeństw taka prawda to oczywistość, ale w Rosji jest inaczej. — To jest bardzo trudne dla Rosjan, bo legalne wejście w proces polityczny w Rosji jest praktycznie zabronione. Ale gdy sytuacja zrobi się gorsza, na przykład w kwestii ekonomicznej, sporo Rosjan zacznie myśleć krytycznie i stawiać władzy pytania, których wcześniej nie stawiali — komentuje Zacharow.
„Rozumiem, że to nasza kolektywna odpowiedzialność”
Rozmówca Onetu to dziennikarz, który napisał wiele artykułów śledczych na temat korupcji w Rosji i wewnętrznych kręgów Putina. — Mógłbym powiedzieć teraz, że zrobiłem, co mogłem, nie obwiniajcie mnie za działania tej władzy. Ale rozumiem, że to jest nasza kolektywna odpowiedzialność — mówi.
W 2021 r. Zacharow musiał wyjechać z Rosji. Przez władze został uznany za zagranicznego agenta. Jest to standardowy termin używany przez Kreml do stygmatyzowania niezależnych dziennikarzy i organizacji pozarządowych.
Dziś rosyjski dziennikarz przebywa w jednym z europejskich krajów. Rozmawiamy telefonicznie.
Pytam Zacharowa o propagandę Kremla i o to, czy rzeczywiście dużo Rosjan popiera narrację Putina w sprawie wojny w Ukrainie. Z coraz bardziej odciętej od świata Rosji dochodzą wyniki badań sondażowych, według których wsparcie dla wojny oscyluje w granicach 70-80 proc.
Historia z Sankt Petersburga. „Ludzie nawet anonimowo boją się mówić, to co myślą”
Rozmówca Onetu zaznacza, że odpowiedź nie jest prosta, gdy rozmawia się o nastrojach ludzi, którzy muszą żyć w dyktaturze. — Widzimy oficjalne, rządowe sondaże i duże poparcie dla Putina. Ale nie zapominajmy, że ludzie się boją i często nie odpowiadają w ten sposób, w jaki naprawdę myślą.
— Kilka dni temu widziałem post naukowca z Sankt Petersburga, który pracuje dla firmy badającej nastroje publiczne. Pisał, że teraz mnóstwo Rosjan mówi, że nie chce odpowiadać na żadne pytania i proszą, by zapomnieć ich numer telefonu i by nikt już w takiej sprawie do nich nie dzwonił. Ludzie nawet anonimowo boją się mówić, to co myślą.
Zacharow zwraca uwagę na propagandę, która w Rosji wylewa się z kontrolowanych przez rząd mediów 24 godziny na dobę. Mówi, że przez lata było w niej pełno wojennej narracji, rewanżyzmu i tęsknoty za czasami komunizmu, w których Rosja była imperium i inne kraje musiały się z nią liczyć. — Wielu ludzi mówi, że propaganda włożyła te wszystkie rzeczy do głów ludzi. I to jest prawda. Ale z drugiej strony, nie można tak po prostu włożyć do głowy człowieka czegoś, czego w jakiś sposób tam wcześniej nie ma. Kolektywna dusza rosyjskiego człowieka ma w sobie tęsknotę za dawnymi czasami, za rewanżyzmem. Propaganda Kremla tylko wzmocniła ten przekaz.
„Jeżeli coś nie zgadza się z obrazem w ich głowach, to odrzucają inną rzeczywistość”
Dziennikarz ocenia, że przynajmniej 50 proc. Rosjan popiera, to co teraz robi Putin. – Ale ważne jest, by pamiętać, co ludzie tutaj popierają. Bo propaganda mówi o „specjalnej operacji militarnej”. O tym, że w Ukrainie są naziści. I o tym, że Rosja odpowiedziała NATO, które prowadzi bardzo agresywną politykę blisko granic kraju.
Dopytuję, jak to możliwe, że tak dużo Rosjan może wierzyć w takie kłamstwa w sytuacji, gdy (przynajmniej jeszcze do niedawna) miało dostęp do informacji z całego świata. Czy Rosjanie nie chcą szukać innych informacji, czy w nie nie wierzą?
— Nie chcą szukać informacji. A jak nawet widzą już filmy z bombardowań, to twierdzą, że to fejki. Psycholog pewnie wytłumaczyłby to lepiej, ale twierdzę, że tak działają ludzie, którym brakuje krytycznego umysłu. Jeżeli coś nie zgadza się z obrazem w ich głowach, to odrzucają inną rzeczywistość.
Wspieram cię, ale muszę skasować ten czat, bo się boję
— Są filmy, na których ludzie w Ukrainie dzwonią do rosyjskiej rodziny i mówią, że są bombardowani przez rosyjskie wojska. I co słyszą? Że nie, to nieprawda. Że Putin was uwolni — przypomina.
— I jeszcze jedno. Osoby, które nie mają krytycznego umysłu, bronią się przed inną rzeczywistością. Bo jakby tacy ludzie nagle zaakceptowali fakt, że to ich kraj jest agresorem, to by to oznaczało, że nie powinni już popierać Putina i że powinni z nim walczyć.
Zacharow przytacza jeszcze jedną historię, która jeży włos na głowie. Historię sprzed wojny. — Gdy zostałem przez władze okrzyknięty obcym agentem i musiałem opuścić mój kraj, odezwało się do mnie wielu przyjaciół z Rosji. Ludzie z uniwersytetu, mający normalne prace. Pisali, że mnie popierają, ale że będą musieli skasować później ten czat, bo się po prostu boją. To jest w umysłach ludzi.
Źródło: onet.pl