Świat

Rosja nie biednieje? Gorzkie słowa ekspertki

Pomimo dwóch lat wojny i rosnących na nią wydatków, dochody rosyjskiego budżetu rosną. – Oznaczają większe możliwości. Także większe środki na prowadzenie wojny – podkreśla Iwona Wiśniewska z Ośrodka Studiów Wschodnich.

Rosja nie biednieje? Gorzkie słowa ekspertki

Informację o rosnących wpływach podało oficjalnie rosyjskie ministerstwo finansów. W pierwszym kwartale bieżącego roku sumarycznie sięgnęły one 8,7 biliona rubli. W analogicznym okresie roku ubiegłego było to 5,6 bln rubli. To wzrost o 53,5 pkt proc.

Nie są to dane, nad którymi powinno się przejść obojętnie. Pomimo wojny w Ukrainie, obłożenia kraju sankcjami, wpływy do federalnego budżetu nadal rosną. Nie jest to dobra wiadomość — ani dla Ukrainy, ani dla Europy.

Rosnące dochody oznaczają bowiem większe możliwości. Także większe środki na prowadzenie wojny.

Ropa napędza wszystko

Wpływy do rosyjskiego budżetu opierały się (i opierają) na sprzedaży produktów naftowo-gazowych. O ile teraz Rosja nie może sprzedawać ich na Zachód, tak dużą część produkcji paliw przejęły chłonne rynki Indii i Chin. I nawet jeśli Rosja musi żonglować kosztami, to wciąż zarabia.

Wyjaśnia to ekspertka Ośrodka Studiów Wschodnich, Iwona Wiśniewska. Tłumaczy, że mamy do czynienia ze wzrostem dochodów ze sprzedaży produktów nafto-gazowych o 80 proc. w stosunku do I kwartału roku ubiegłego.

Wtedy Rosja sprzedawała ropę po ok. 50 dolarów za baryłkę. Dzisiaj jest to ok. 70 dolarów. Obecnie, jak wyjaśnia ekspertka, rząd rosyjski sam ustala dyskont – różnicę pomiędzy giełdową ceną ropy BRENT a ceną eksportową rosyjskiej ropy, która jest podstawą do opodatkowania.

Ponieważ na skutek sankcji wzrosły koszty logistyki czy operacji finansowych dostarczanego surowca do odbiorców zagranicznych, rosyjska ropa sprzedawana jest po dyskontowych cenach. Rosyjski rząd godzi się jednak, by jej wysokość wynosiła jedynie 20 dolarów niezależnie od rynkowych cen sprzedaży. Pomimo tego, Rosja zarabia jednak gównie na własnych obywatelach.

Marzec mocno zmienił obraz rosyjskiego budżetu, bo dochody były wyjątkowo wysokie. Wpływ na to miał przede wszystkich podatek od dodatkowych dochodów, zapłacony przez koncerny naftowe za ostatni kwartał ub. roku. Należy także zauważyć, że w pierwszym kwartale wzrosły także dochody spoza sektora naftowo-gazowego. Bardzo wysokie były np. dochody z VAT, z tym że jest to także efekt inflacji – tłumaczy ekspertka.

Oficjalnie wynosi ok. 7 proc. Tyle że realny wzrost cen towarów pierwszej potrzeby szacowany jest na ok. 20 proc. To sprawia, że rosną nie tylko dochody rosyjskiego budżetu, ale też wydatki budżetowe. W stosunku do I kwartału 2023 r. Rosja zwiększyła je aż o 20 proc.

W efekcie nawet rosnące bieżące dochody nie pokryją zaplanowanych wydatków. Powstały deficyt trzeba będzie finansować, a że fundusz rezerwowy się skurczył, prawdopodobnie trzeba będzie zwiększyć dług publiczny.

„Kreml przerzuca koszty”

Ekspertka OSW przekonuje, że rosyjski rząd sięgnie do kieszeni obywateli. W ten sposób rządzący będą próbowali łatać publiczne finanse.

Rząd już zaplanował podniesienie taryf komunalnych i na dostawę gazu. Trwają dyskusje nad podniesieniem podatku dochodowego – tak od osób fizycznych, jak i firm. Kreml przerzuca więc koszty wojny na ludzi i firmy. – mówi.

Finansowanie sektora zbrojeniowego i działań wojennych pozostaje priorytetem Kremla. Już rosną nakłady na ten cel budżetów regionalnych. Regiony odpowiedzialne są za werbowanie osób gotowych walczyć, poza przemocą stosują także zachętę finansową.

Co z sankcjami?

Jedną z poważniejszych było odcięcie Rosji od systemu międzynarodowych rozliczeń SWIFT. Nie złamało to jednak rosyjskiej gospodarki. Bardziej dotkliwy okazał się zakaz lotów rosyjskich samolotów nad Europą, co znacznie wydłuża czas podróży i zwiększa zużycie maszyn. A dostawy nowych części objęte są embargiem.

Sankcje wyrządziły duże szkody rosyjskiej gospodarce. Pamiętajmy jednak, że miały one ograniczony zasięg. Jest przy tym problem we wdrażaniu i kontrolowaniu ich przestrzegania. Problemem jest także rozmiar rosyjskiej gospodarki. Przed wojną była to jednak, o czym łatwo zapominamy, 11. gospodarka świata. Sankcje nie doprowadziły do zatrzymania rosyjskiego eksportu – opowiada Iwona Wiśniewska.

Nie miały one zresztą doprowadzić do upadku rosyjskiej gospodarki, tylko ograniczyć jej dochody. I to się częściowo udało.

Tyle że biznes rosyjski czerpie z doświadczenia 30 lat „tresury” przez administrację państwową i nabyte doświadczenie skutecznie wykorzystuje do obchodzenia sankcji – tłumaczy ekspertka.

Kreml był gotowy do wojny

Kreml dobrze przygotowywał się do inwazji na Ukrainę. Gromadził zapasy. Przez 20 lat prosperity rosyjski biznes — ale i społeczeństwo – zwiększało swoje zasoby finansowe, które teraz można wykorzystać do finansowania wojny.

Ale coś za coś. Wiśniewska przewiduje w tym roku wzrost gospodarczy Rosji o 1,5 proc. W ubiegłym roku było to 3,6 proc. To pokazuje, że gospodarka rosyjska wraca do trendu obserwowanego w ostatnich latach, oznaczającego stagnację. I to pomimo ciągłego wspierania gospodarki przez rząd.

Źródło: o2.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close