Szef Grupy Wagnera, Jewgienij Prigożyn, kontynuuje spór z Ministerstwem Obrony. Oskarża resort o rozważanie planu taktycznego uderzenia nuklearnego na terytorium Rosji, który miałby być prowokacją. Konflikt między Prigożynem a rosyjskimi dowódcami trwa już od dłuższego czasu. Szef Grupy Wagnera wielokrotnie zarzucał im zaniedbania i namawiał, żeby sami udali się na front, aby zobaczyli, jak wygląda sytuacja w rzeczywistości.
Według Prigożyna, który wcześniej sugerował, że minister obrony Siergiej Szojgu i szef sztabu generalnego Walerij Gierasimow powinni zostać zwolnieni, celem prowokacji nuklearnej może być region Biełgorodu, który od maja jest atakowany przez dywersantów z Ukrainy.
— Obawiam się, że mogą wpaść na paskudny pomysł zrzucenia bomby atomowej na ich terytorium. Czy nie dlatego wycofujemy się w regionie Biełgorodu, pozwalając im iść naprzód, ponieważ strasznie jest rzucać bomby na czyjeś (terytorium), ale rzucimy je na własne — pokażemy im, jacy jesteśmy piękni i chorzy psychicznie. Prędzej czy później ukraińskie wojsko stanie w jakiejś wiosce, a my użyjemy taktycznej broni nuklearnej (by w nią uderzyć) — powiedział Prigożyn.
Jeśli chodzi o użycie takiej broni na terytorium obcego kraju, szef Grupy Wagnera jest przekonany, że Ministerstwo Obrony nie odważy się tego zrobić z obawy przed lustrzaną odpowiedzią. — Jeśli zrzucimy bombę atomową na obce państwo, otrzymamy dokładnie to samo — wyjaśnił.
Dzień wcześniej FSB oskarżyła ukraiński wywiad o przygotowywanie ataku terrorystycznego z użyciem kilku „brudnych bomb” na terytorium Rosji. Według służby urządzenia miały być wyposażone w „opóźniacze czasowe, aby jednocześnie zdetonować i uczynić obszar niezdatnym do zamieszkania przez ludzi”.
Walki na granicy Rosji
Tymczasem od ponad tygodnia region Biełgorodu jest poddawany zmasowanym ostrzałom i nalotom dywersantów. Najpotężniejszy cios spadł na miejscowości przy granicy z Ukrainą, w tym Szebiekino i Nowa Tawołżanka. Wcześniej ewakuowano stamtąd ludność cywilną, a Prigożyn obiecał wysłać swoich najemników do regionu, jeśli Ministerstwo Obrony nie naprawi sytuacji.
Według gubernatora Wiaczesława Gładkowa tylko 6 czerwca miasto Szebiekino zostało ostrzelane 460 pociskami z różnych rodzajów amunicji i odnotowano 26 zrzutów ładunków wybuchowych z dronów. Po południu 7 czerwca samo miasto Szebiekino znalazło się pod ostrzałem z wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych Grad. Ponad 40 pocisków trafiło w strefę przemysłową, wybuchł pożar. Kolejne 20 pocisków wylądowało w różnych częściach miasta. Ostrzał trwa nadal, dodał szef regionu.
Nie ma pewności, co dzieje się w Nowej Tawołżance, którą rosyjski Korpus Ochotniczy zajął kilka dni temu. Wcześniej Gładkow faktycznie przyznał się do utraty miejscowości, zauważając, że nie ma możliwości wejścia tam.
Kanał Telegram Ashes zacytował źródła mówiące, że Nowa Tawołżanka stała się „szarą strefą”, której nikt w pełni nie kontroluje. Toczą się w niej lokalne walki, „sabotażyści wchodzą w kilku miejscach po 20-50 osób, robią zdjęcia, nagrywają filmy i wychodzą”.
Tymczasem państwowa rosyjska agencja informacyjna RIA Nowosti twierdzi, że Nowa Tawołżanka jest kontrolowana przez rosyjskie wojsko. Jej korespondent powiedział, że w przygranicznej wiosce nie ma już cywilów.
Wiadomo również, że dowódca 1009. pułku strzelców zmotoryzowanych rosyjskich sił zbrojnych, Władimir Kuzniecow, pseudonim Ułan, zginął w walkach w obwodzie białogrodzkim. Informacja o pożegnaniu pułkownika pojawiła się w rosyjskich sieciach społecznościowych. Ponadto poinformowano, że bojownik z tego samego pułku został ranny. Nie został on jeszcze zidentyfikowany.
Źródło: onet.pl