Świat

Po takim poranku nie potrzebowała już kawy! Prawie usiadła na głowie pytona, który wypełzł z jej klozetu

34-letnia Laura Tranter obudziła się w sobotni poranek bardzo wcześnie. Jak co rano poszła do łazienki, podniosła klapę od klozetu i… o mało nie dostała zawału! Z muszli wystawała głowa wielkiego węża, na którą o mało co nie usiadła. Kobieta zapewne w pierwszej chwili musiała się uszczypnąć, by upewnić się, że to nie sen. Dopiero po chwili w jej głowie zaczęło kołatać się pytanie „co do licha?!”.

Przerażona Laura opuściła deskę klozetową i zdezorientowana pobiegła po pomoc do sąsiadki. Był 5.30 rano w sobotę, gdy w szlafroku i adidasach zaczęła się dobijać do drzwi znajomej. Wyrwana ze snu sąsiadka od razu zapytała 34-latkę, czy przypadkiem nie jest pijana…

Tranter zadzwoniła do Królewskiego Towarzystwa Zapobiegania Okrucieństwo Wobec Zwierząt, jednak automatyczna sekretarka oznajmiła jej, że biuro otwierane jest dopiero o godzinie 7 rano. Tymczasem kilkumetrowy w jej toalecie powinien zostać rozwiązany jak najszybciej!

Zamiast czekać, kobieta skontaktowała się z kolegą. Jego brat, który uwielbia węże i pająki, polecił jej swojego znajomego, mieszkającego zaledwie kilka kilometrów dalej. Gdy mężczyzna zjawił się na miejscu, okazało się, że problemy dopiero się zaczęły!

Pyton utknął w odpływie toalety. Obwód jego ciała był na tyle duży, że ani nie mógł wypełznąć z muszli, ani wrócić tam, skąd przyszedł. Dłuższą chwilę zajęło wymyślenie sposobu, jak wydostać biednego węża z odpływu. W końcu „ekipa ratunkowa” wpadła na pomysł wlania do muszli płynu do mycia naczyń i spuszczenia wody.

Z pomocą tej odrobiny poślizgu udało się wydostać gada na wolność. Okazało się, że pyton ma bagatela 4 metry długości! Miłośnik węży, który pomógł 34-latce uważa, że ktoś kupił sobie pytona jako zwierzątko, po czym pozbył się go, gdy urósł za duży. Nie wiadomo, jak gad dostał się do ścieku.

Źródło: fakt.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close