Świat

Ocalone przed wojną, walczą ze śmiertelną chorobą. Dzieci z Kijowa dotarły do Wrocławia

Rosyjska agresja na Ukrainę niszczy życie kolejnych tysięcy rodzin. Cierpią dorośli i dzieci, w tym te śmiertelnie chore. Huk wybuchów, wystrzały, wycie syren, pacjenci w piwnicach z kroplówkami, brak leków i jedzenia – tak wygląda praca szpitali w miastach ogarniętych wojną za naszą wschodnią granicą. Trwa akcja ratowania chorych na nowotwory dzieci z Ukrainy.

Pięcioro ukraińskich dzieci w wieku 6-16 lat w środę, 2 marca dotarło do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. Na oddziale są razem ze swoimi mamami, babciami. Uciekły przed wojną, by walczyć z okrutną chorobą.

Chore dzieci z Ukrainy dotarły do Wrocławia

Akcję pomocy ukraińskim dzieciom z chorobą nowotworową organizuje specjalna grupa robocza Polskiego Towarzystwa Onkologii i Hematologii Dziecięcej. Ewakuowani z Ukrainy pacjenci lokowani są w ośrodkach specjalistycznych w całej Polsce, w tym do Wrocławia.

– Teraz przygotowujemy się do trzech najpilniejszych przeszczepów. Zaplanowane są już pobrania – mówi prof. Krzysztof Kałwak, kierownik Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej USK we Wrocławiu, koordynator akcji. – Opiekunowie tych pacjentów mówią, że kiedy wybuchła wojna, byli zrozpaczeni. Bali się, że dzieci nie uda się uratować – dodaje.

Jeszcze wczoraj nie było pewności, czy uchodźcy zdołają wyjechać z oblężonych miast i dotrzeć bezpiecznie do granicy. – Te mamy i babcie są przerażone, ale teraz widzą szansę i mają nadzieję, za które nam dziękują – dodaje lekarz.

Dzieci z Kijowa czekają na pilną operację

Po pacjentów i ich opiekunów na granicę pojechały trzy karetki, w tym dwie z USK, z medycznym personelem i stażystką pochodzenia ukraińskiego, która pełniła także rolę tłumacza.

Prof. Kałwak ocenia, że dzieci, które w nocy dotarły do Wrocławia z Kijowa, ogólnie dobrze zniosły podróż, choć trwała ona 48 godzin, a dzieci są ciężko chore onkologicznie. Klinika czeka na kolejnego pacjenta, który ma dojechać z Łucka, ponadto jedno z dzieci będzie przyjęte na oddział na jeden dzień, tylko na czas badań.

– Na razie zapewniamy dzieciom z Ukrainy, wymagającym pilnego leczenia onkologicznego i hematologicznego, opiekę medyczną w Polsce (jest ich obecnie ok. 50). Nie wiem, jak będzie w przyszłości. Jeśli tych pacjentów będzie wielu, zapewne będą musiały się włączyć inne kraje – przyznaje prof. Krzysztof Kałwak.

Czworo chorych na białaczkę dzieci czeka na przeszczep szpiku kostnego. Mali pacjenci są w dobrym stanie, troje z nich ma zaplanowane pilne transplantacje już niebawem.

Wojna na Ukrainie. Sytuacja w szpitalach bardzo trudna

Prof. Kałwak dodaje, że dzięki pracom grupy roboczej PTOHD w całej Polsce jest już około pięćdziesięciu dzieci z Ukrainy, które wymagają pilnego leczenia hematologicznego i onkologicznego.

– Sytuacja szpitali na Ukrainie jest bardzo trudna i złożona, chyba najgorsza jest w Charkowie. Tam nie ma w ogóle możliwości wydostania się. Z Kijowa udało się wydobyć tę część dzieci i to jest duży sukces. Tam sporo czasu te dzieci muszą spędzać w schronach, w piwnicy. Tam otrzymują kroplówki – wyjaśnia prof. Kałwak.

Dodaje, że w rozmowach z dziećmi i rodzinami dominują tematy medyczne, ale jest też dużo łez. – Oni są w wielkim stresie. Były nerwy, czy konwój w ogóle wyjedzie z Kijowa, czy nie zostanie ostrzelany. I to się udało. Traktują to jako wielką nadzieję, dziękują i są niezwykle wdzięczni – powiedział prof. Kałwak.

Źródło: fakt.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close