Młodzi rodzice postanowili kupić na szóste urodziny starszej córki zabawkę, która biła rekordy popularności wśród jej rówieśników. W pewnym momencie ich młodsza 10-miesięczna córeczka zaczęła dziwnie się zachowywać. Okazało się, że toksyny zawarte w zabawce siostry doprowadziły do trwałego uszkodzenia mózgu niemowlęcia. „Zrobiliśmy wszystko dobrze, a mimo to nasze dziecko trafiło do szpitala”.
Ashley i Jonathon są rodzicami dwóch dziewczynek: sześcioletniej Abigail i 10-miesięcznej Kipley. W pewnym momencie zauważyli, że ich młodsza córeczka zaczyna dziwnie się zachowywać. Z całkowicie zdrowego niemowlęcia dziewczynka stała się markotna, przestała spać, a na jej twarzy pojawiła się niepokojąca wysypka.
Rodzice natychmiast zabrali ją do lekarza rodzinnego, który uznał, że objawy Kipley to nic innego jak zatrucie pokarmowe i odesłał rodzinę do domu. Jednak rodzina bardzo szybko wróciła do szpitala, po tym, jak dziewczynka zaczęła gwałtownie wymiotować.
Niestety mimo licznych badań, lekarze nie byli w stanie stwierdzić, co jest przyczyną jej stanu zdrowia. Wtedy postanowiono przeprowadzić laparoskopię zwiadowczą – chcieli w ten sposób odszukać przyczynę objawów.
Wkrótce okazało się, że za stan Kipley odpowiedzialna była popularna zabawka – waterbeads, wodne koraliki, które są wykonane z polimeru wchłaniającego wodę. Oznacza to, że pod wpływem wilgoci powiększają się. Lekarze znaleźli kilka z nich w żołądku dziewczynki.
Niebezpieczna zabawka
Rodzice byli przerażeni, ponieważ zaledwie miesiąc wcześniej kupili zabawkę dla starszej córki w ramach prezentu urodzinowego. Abigail marzyła o waterbeads, ponieważ w jej grupie przedszkolnej biją one rekordy popularności. Jednak pilnowali, by Kipley nie miała do nich dostępu.
„Waterbeads miały na etykiecie jedynie zaznaczone, że są nietoksyczne, ale wiedzieliśmy, że nie są dla niemowląt. Dziewczyny mają osobne pokoje i miejsca zabaw. Zrobiliśmy wszystko dobrze, a mimo to nasze dziecko trafiło do szpitala. Nie wiedzieliśmy nawet, że połknęła koraliki, zanim je z niej wyciągnęli” – mówi Ashley.
Po operacji usunięcia groźnej zabawki z żołądka Kipley dziewczynka zaczęła pozornie wracać do zdrowia i przybierać na wadze. Niestety jej mama zauważyła, że zachowanie córki znacznie się zmieniło. Badania neurologiczne wykazały, że u dziewczynki rozwinęła się encefalopatia mózgu wywołana toksynami, które zawierały koraliki.
„To ją zmieniło – sposób, w jaki chodziła, sposób, w jaki mówiła, sposób, w jaki wchodzi w interakcję ze światem i jak on oddziałuje z nią… nawet nie śpi tak samo – mówi Ashely. – Wyglądała dobrze, a potem rozpętało się piekło” – dodaje.
Apel zrozpaczonej matki
Niestety wiadomo już, że Kipley do końca życia będzie odczuwać tragiczne skutki wypadku. Właśnie dlatego Ashley postanowiła uświadamiać innym rodzicom, jak groźne są niektóre zabawki dla dzieci, mimo oznaczenia, że są nietoksyczne.
„Poziom winy i wstydu, jakim obarczają się rodzice dzieci, które doznały podobnych obrażeń, jest niewyobrażalny – mówi. – Ponadto informacje na temat chorób, obrażeń lub śmierci spowodowanej chemikaliami w zabawkach nie są systematycznie gromadzone, a zawartość chemiczna zabawek nie jest łatwo dostępna dla konsumentów. Nasza historia jest ostrzeżeniem, które powinno usłyszeć jak najwięcej osób. Waterbeads powinny być używane tylko do prezentacji, a nie samodzielnej zabawy” – dodaje.
Specjaliści ostrzegają również przed dawaniem dzieciom małych przedmiotów, które łatwo można połknąć. Jest to groźne nie tylko ze względu na ryzyko udławienia, ale także, tak jak w przypadku waterbeads, może doprowadzić to poparzeń i zatruć.
Źródło: parenting.pl