Świat

„Nadchodzi krwawe starcie”. Ekspert ostrzega i udziela wskazówek Zachodowi

— Za dwa, trzy miesiące spodziewajmy się wielkich walk. Nikt nie ma pojęcia, jakim wynikiem się one zakończą. To bardzo krwawa i długotrwała wojna na wyniszczenie – mówi Onetowi Martin van Creveld, izraelski historyk wojskowości, wskazując przy tym największą bolączkę Zachodu, niezwykle trudną do przezwyciężenia.

"Nadchodzi krwawe starcie". Ekspert ostrzega i udziela wskazówek Zachodowi

  • Zdaniem van Crevelda lata pokoju w Europie uśpiły Zachód. — Nie ma czasu na dyskusję. To czas na konkretne działania – słyszymy
  • — Mówienie o wysyłaniu kilkunastu sztuk czołgów czy innych maszyn i sprzętu jest zatem dla mnie śmieszne. W sumie to nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać – komentuje historyk wojskowości
  • Dziś świat szczególnie przygląda się Niemcom, którzy wstrzymują się z przekazaniem nowoczesnych czołgów. Jeśli kanclerz Olaf Scholz ugnie się pod presją, będzie to oznaczało zielone światło także dla innych europejskich krajów
  • Niepokój budzą również ruchy rosyjskich wojsk na terenie Białorusi. — Myślę, że Aleksander Łukaszenko gra na czas, licząc na to, że uda mu się przetrwać, nie angażując się w wojnę tak długo, jak to tylko możliwe — ocenia rozmówca Onetu

Walka Zachodu z czasem. „NATO musi działać szybko”
Zachód przełamuje początkową ostrożność i coraz głośniej mówi o wysyłaniu Ukrainie nowoczesnej broni. Dziś to, co dotąd uważane było za prowokację wobec Rosji, staje się tym, czego Kijów oczekiwał od początku rosyjskiej inwazji.

USA wzmacniają ukraińską obronność baterią przeciwrakietową systemu Patriot. Na podobny ruch decydują się Niemcy. Portal niemieckiego dziennika „Sueddeutsche Zeitung” informuje, że niemiecka armia rozpoczęła przygotowania do dostarczenia Ukrainie i Polsce systemów Patriot z zapasów sił powietrznych (trzy dla Polski, jeden dla Ukrainy), a szkolenie ukraińskich żołnierzy w obsłudze sprzętu ma rozpocząć się jeszcze w styczniu.

Do tych dwóch krajów, które prócz patriotów przeznaczają także po kilkadziesiąt opancerzonych wozów bojowych, dołącza również Francja ze swoimi maszynami tego typu. Z kolei Wielka Brytania planuje przekazać Ukrainie ponad dziesięć czołgów Challenger 2. Jak zaznacza amerykański dziennik „The New York Times”, Brytyjczycy mają problemy z konserwacją sprzętu.

Amerykanie wciąż wstrzymują się z wysłaniem na Ukrainę czołgów M1 Abrams, które, jak podkreśla „NYT”, wymagają stałej konserwacji i specjalnego paliwa. Z kolei w Niemczech nadal trwa debata o tym, czy przekazać Ukrainie czołgi Leopard 2, które zdecydowanie zwiększyłyby zdolność Kijowa do odparcia rosyjskiej agresji.

— Nadchodzi wielkie starcie. Za dwa, trzy miesiące spodziewajmy się wielkiej wojny i nikt nie ma pojęcia, jakim wynikiem się to zakończy. To bardzo krwawa i długotrwała wojna na wyniszczenie. Musimy być na to przygotowani, bo potrwa jeszcze co najmniej kilka miesięcy, a może i dłużej. Mam nadzieję, że kraje NATO będą działać szybko, bo nie ma czasu na dyskusję. To czas na konkretne działania. Choć na mobilizację rosyjskich wojsk, co planuje Kreml, potrzeba trochę czasu, sam ten fakt powinien nas oświecić – mówi Onetowi Martin van Creveld, izraelski historyk wojskowości.

Świat nakłada presję na Niemcy i oczekuje działań

Największe kontrowersje budzi jednak opieszałość Niemców. Jak podaje „POLITICO”, Francja i Polska naciskają na władze w Berlinie, aby wysłały do Ukrainy czołgi Leopard 2. Jeśli kanclerz Olaf Scholz ugnie się pod presją, będzie oznaczało zielone światło także dla innych europejskich krajów, dotąd mniej zaangażowanych w pomoc dla Kijowa.

Po drugie, większe zaangażowanie Wielkiej Brytanii może wytrącić niemieckim politykom z ręki dotychczasowy argument, że Niemcy nie powinny występować przed szereg i same wysyłać nowoczesny ciężki sprzęt na wschód.

— Problemem Berlina jest to, że naród niemiecki nie chce wojny. Od wielu lat z powodu II wojny światowej przyświeca mu hasło „nie wieder Krieg”, czyli „nigdy więcej wojny”. Obawia się więc oskarżeń o nadmierny militaryzm i wskrzeszenie „niemieckiej agresji”. Scholz i spółka chcą więc zrobić tylko tyle, by zadowolić sojuszników z NATO, ale nic więcej – ocenia Martin van Creveld.

W opinii historyka wojskowości drugim problemem Niemców, ale i wielu innych europejskich państw jest to, że „korzystając z tzw. dobrodziejstwa pokoju, nie zainwestowały odpowiednio wielkich funduszy w wojsko”. — Mówienie o wysyłaniu kilkunastu sztuk czołgów czy innych maszyn i sprzętu jest zatem dla mnie śmieszne. W sumie to nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać.

Z kolei Norbert Röttgen, opozycyjny niemiecki ekspert od polityki zagranicznej, przewiduje, że kanclerz Scholz ustąpi w sprawie Leopardów pod naciskiem sojuszników, tak jak zrobił to wcześniej z niemieckimi haubicami i opancerzonymi wozami bojowymi.

Jak cytuje „NYT”, Scholz i jego partia SPD „chcą utrzymać relacje z Rosją i Putinem na przyszłość i myślą, że jeśli dadzą Ukrainie to, co Niemcy mają najlepszego, Rosja odbierze to jako zerwanie specjalnych relacji” — mówi Röttgen, dodaj, że „presja ze strony sojuszników staje się jednak zbyt silna”.

Białoruś chce przetrwać rosyjską wojnę

Niepokój budzą również ruchy rosyjskich wojsk na terenie Białorusi. Celem Władimira Putina od początku wojny jest przeciągnięcie Aleksandra Łukaszenki na swoją stronę. Temu też służyło spotkanie Putina z białoruskim dyktatorem w Mińsku pod koniec ubiegłego roku. Interwencja, a jeśli wspólna to tym bardziej, mogłaby otworzyć trzeci — północny — front przeciwko Ukrainie, oprócz dwóch już istniejących — na wschodzie i południu.

— Jeśli wojnę wygra Ukraina, a zatem i NATO oraz cały Zachód, Łukaszenko i Białoruś będą mieli duże kłopoty. Jeśli zaś wygra Putin i Rosja, to białoruski przywódca może mieć jeszcze większe problemy później, bo jeszcze bardziej jego kraj będzie zmuszony do uzależnienia się od Rosji. Myślę więc, że Łukaszenko gra na czas, licząc na to, że uda mu się przetrwać, nie angażując się w wojnę tak długo, jak to tylko możliwe. Już Niccolo Machiavelli mówił, że sprzymierzanie się z krajem, który jest potężniejszy od ciebie, jest zawsze niebezpieczne – tłumaczy van Creveld w rozmowie z Onetem.

Źródło: onet.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close