W ubiegłym tygodniu w związku z agresją na Ukrainę Rosja została wykluczona z Rady Europy. Teraz – jak stwierdził wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej i były rosyjski prezydent, Dmitrij Miedwiediew – „nie ma już ograniczeń” dotyczących przywrócenia kary śmierci w kraju.
O karze śmierci Dmitrij Miedwiediew mówił w rozmowie z agencją RIA Nowosti. – To tak naprawdę nie ma nic wspólnego bezpośrednio z uczestnictwem w Radzie Europy, chociaż istnieje tu związek. Teraz nie ma ograniczeń w tym sensie, ale jest to bardzo złożona kwestia, która dotyczy nie tylko komponentu prawnego, ale także moralnego – stwierdził polityk, cytowany przez „Nową Gazetę”.
Jak dodał, w sprawie kary śmierci zniknęły podstawy międzynarodowe, ale istnieją wewnętrzne stanowiska prawne Sądu Konstytucyjnego, które opierają się na m.in. na aktualnej sytuacji przestępczej. – Zakładam, że jeśli będzie spokojnie, to te sytuacje prawne mogą pozostać takie same, jak były. Ale one nie są wieczne – stwierdził.
Jeśli coś się zmieni w społeczeństwie, to te stanowiska prawne [ws. zakazu kary śmierci] również można zrewidować
– zaznaczył, wskazując, że „nawet orzeczenia Sądu Konstytucyjnego nie są pismem świętym i mogą się zmienić”. – Były takie okresy w historii naszego kraju – podkreślił.
Wojna w Ukrainie. Wciąż giną cywile
Od miesiąca Rosjanie atakują ludność cywilną w Ukrainie. Jak donoszą władze obwodu, w Charkowie w godzinach porannych Rosjanie ostrzelali jedną z przychodni, w której odbywało się wydawanie pomocy humanitarnej. Według wstępnych danych zginęły cztery osoby cywilne, a trzy zostały ranne. To kolejne tego typu zdarzenie w Charkowie. W czwartek rosyjski pocisk trafił w cywilów oczekujących na pomoc humanitarną przy oddziale charkowskiej poczty. Spowodował śmierć co najmniej sześciu osób.
O kolejnych ofiarach rosyjskich bombardowań donoszą też władze obwodów: ługańskiego i donieckiego. Tymczasem władze Mariupola donoszą, że w zbombardowanym w zeszłym tygodniu budynku mariupolskiego teatru śmierć poniosło około 300 osób. Wcześniej informowano, że spod gruzów udało się uratować niektórych cywilów, jednak wszystko wskazuje na to, że pod zrujnowanym budynkiem wciąż znajdują się ofiary rosyjskiego bombardowania.
Tymczasem szef krymskotatarskiej społeczności alarmuje, że Rosjanie gromadzą na okupowanym półwyspie siły wojskowe, których mogą użyć do kolejnej fali inwazji na Ukrainie. O gromadzeniu rosyjskich wojsk na południu i na północy informuje również ukraiński Sztab Generalny.
Źródło: gazeta.pl